Rozdział VI.
Antysemityzm w Rosji
Od najdawniejszych czasów Żydzi cieszyli się w Rosji jak najgorszą opinią domniemanych „trucicieli”, „gorszycieli” i „złodziei”. Jakiś instynkt rasowy nakazywał Rosjanom traktować Izraelitów podejrzliwie, ostrożnie, a gdy uważali za konieczne, także – ostro. Wielu wybitnych pisarzy i twórców rosyjskich wypowiadało się o „narodzie wybranym” krytycznie, że wspomnimy tu tak znaczące imiona, jak Turgieniew, Ostrowski, Miereżkowski, Sałtykow, Bunin, Nabokow, Rozanow, Czajkowski, Strawiński, Dostojewski, Szafarewicz, Sołżenicyn. Współczesna publicystyka narodowo-rosyjska najczęściej szereguje swych żydowskich współobywateli do gatunku „Atropos pulsatorius” (wesz odzieżowa, gnieżdżąca się w składkach brudnej bielizny) oraz „Troctes divinatorius” (wesz wędrowna, zamieszkała w kurzu). Nie należą do rzadkości małostkowe docinki w rodzaju uwag, iż kozy to „żydowskie krowy”, a szachy to „żydowski boks”…
Cesarz Rosji Piotr I Wielki powiadał: „Wolę widzieć w mym kraju mahometan i pogan niż Żydów, którzy są oszustami i przestępcami”. Jego córka, cesarzowa Elżbieta, w XVIII wieku pisała: „Żydzi mieszkają w różnych częściach Rosji. Od tych nienawistników Chrystusa nie możemy oczekiwać niczego dobrego. W związku z tym nakazuję: wszyscy Żydzi, mężczyźni i kobiety, niezależnie od ich stanu i majątku, z całym ich dobytkiem muszą natychmiast wynieść się za rubieże naszego państwa. Od tych wrogów Chrystusa nie chcę mieć żadnej korzyści”. Wielu Żydów wypędzono wówczas do Rzeczypospolitej, ale niebawem cesarzowa zmarła w tajemniczych okolicznościach, a jej ukaz po cichu cofnięto. I wreszcie zachowała się wypowiedź cesarza Mikołaja I, która brzmi jak następuje: „Główną przyczyną nędzy rolników są Żydzi. Przez swą umiejętność wyzyskują niemiłosiernie bezbronną ludność. Żydzi są tu wszystkim: handlarzami, dostawcami, rzemieślnikami itd. Są chytrzy w okłamywaniu ludzi… To zwykłe pijawki, które wysysają wszystko i doprowadzają do nędzy całe prowincje kraju”.
W podobny sposób ważyło się wypowiadać się też wielu rosyjskich intelektualistów. Teodor Dostojewski straszył w końcu XIX wieku: „Na trupach i gruzach wojny i rewolucji światowej pozostaną tylko Żydzi i ich złote miliardy”. Wszyscy Żydzi w jego dziełach literackich budzą odrazę i zgrozę. A już w wieku XX znany pisarz i historyk Aleksander Zinowiew napisze, iż judaizm to „synagoga Szatana”, że ponad połowę od ogólnej liczby popów prawosławnych w Rosji i księży katolickich stanowią Żydzi, czyli fałszywi wyznawcy Chrystusa, działający na szkodę własnej „firmy”…
Byłoby jednak krzywdzącym uproszczeniem, gdybyśmy do tych faktów nie dodali spostrzeżenia, że nie brakło w literaturze i filozofii rdzennie rosyjskiej także słów sympatii i szacunku pod adresem „narodu wybranego”. Wybitny prawosławny filozof Sergiusz Bułhakow w połowie XX wieku twierdził, że na świecie są dwa najważniejsze narody: Rosja i Izrael, stanowiące zwornik dziejów całej ludzkości („sriedotoczije wsiego sowierszajuszcziegosia w mirie”), których powołaniem też jest objęcie globalnego przewodnictwa. „Strasznyje i rokowyje sud’by oboich narodow, każdaja po swojemu, znamienujet ich iskluczitielnoje znaczenije w żyźni wsiego czełowieczestwa, i imienno tiepier, bolsze czem kogda – libo, stanowiatsia oni w centre mirowoj istorii”.
Nad wyraz szlachetny, humanistyczny, życzliwy stosunek do Żydów i ich zadziwiających dziejów manifestował genialny filozof Władimir Sołowiow, który nie tylko opublikował szereg znakomitych tekstów w tym temacie, ale też podnosił głos protestu, gdy „czarna sotnia” organizowała pogromy pod hasłem „Biej Żydow, spasaj Rasieju!”… Sotnia ta zresztą, czyli „Sojuz Russkogo Naroda”, okrzykiwała W. Sołowiowa za „żydowskiego pachołka” i za „Żyda”…
Maksym Gorki (Pieszkow) pisał (bez ironii i bez przekąsu!), że Żydzi są „inteligencją rosyjską”, przez co podkreślał fakt owocnej symbiozy intelektualistów żydowskich z kulturą Rosji. Ten pisarz zresztą adoptował rodzonego brata Jakowa Swierdłowa (Nachamkesa, znanego czerwonego kata, na którego rozkaz wymordowano rodzinę cesarską), który to brat był ponoć jego „partnerem” w seksie, a następnie wyjechał z ZSRR do Francji, gdzie zrobił zawrotną karierę w wojsku i dyplomacji, zostając admirałem marynarki francuskiej.
Historia stosunków rosyjsko-żydowskich nie była jednak prosta ani sielankowa, choć przecież organiczną część wielkiej kultury rosyjskiej stanowi dorobek znakomitych artystów i uczonych żydowskiego pochodzenia, jak Isaak Lewitan, nobliści Borys Pasternak, Iosif Brodskij, Lew Łandau, Ilja Sielwinskij, Isaak Dunajewskij, Matwiej Błanter, Jurij Łotman, Eduard Bagrickij, Jewgienij Jewtuszenko, Michaił Isakowskij, Arkadij Rajkin, Faina Raniewskaja (Feldman), Dmitrij Kabalewskij, Michaił Czajkowskij (nie idzie o żydokatolickiego księdza, profesora KUL-u, słynnego agenta KGB!), Iosif Kobzon, Ałła Pugaczowa, Konstantin Simonow, bracia Strugackije, Ilja Ehrenburg, Leonid Utiesow (Wajsbejn, Weissbein), Wasilij Grosman, Wasilij Aksionow (Ginzburg), Giennadij Fisz, Natan Rybak, Izaak Babel i in. Ten ostatni pisarz zresztą organicznie nienawidził Rosjan, drażnił go kolor ich włosów, modulacja głosu, kształt uszu, nosa i ust; zachłystywał się wszelako entuzjazmem pisząc o „arystokratyzmie” żydowskich złodziei, sutenerów, pederastów, najemnych morderców z odesskiej Mołdawanki. Podobny szowinizm manifestował także Osip Mandelsztam, Dżek Altchauzen i mnóstwo innych rosyjskojęzycznych ludzi pióra.
***
W V wieku między Morzem Kaspijskim i Czarnym ukształtowało się wieloplemienne społeczeństwo koczownicze – „Pax Chazarica”. Ci nowi panowie stepów przepędzili część Bułgarów nad Dunaj, a w VII wieku powstrzymali na Kaukazie Arabów. Bizancjum, któremu zapewnili spośród siebie cesarza, powierzyło im misję zapory przed mahometanami i innymi koczownikami, zwłaszcza ruskimi wikingami. Spośród Słowian podbili Polan, Siewierzan i Wiatyczów. W momencie przejściowej porażki ich kagan Merwan musiał przyjąć na krótko islam. Bizancjum postarało się nawrócić na chrześcijaństwo wpływowego chana Al-Ilitwera i w ciągu wieku utworzyć metropolię z siedmioma eparchiami. W wyniku złych doświadczeń z cesarstwem chrześcijańskim i Arabami zrazili się jednak Chazarowie do obu religii. Spośród trzech religii zdolnych do skonsolidowania wspólnot rodowych w monolityczny naród zdecydowali się przyjąć judaizm, Około 740 roku, według żydowskich albo pod koniec VIII wieku według pisarzy arabskich, „Żydom udało się zdobyć króla dla swej wiary tak, iż przyjął judaizm. Nazywał się Obadia, był mężnym i szanowanym mężem, który zreformował rządzenie, umocnił prawo zgodnie z tradycją i zwyczajem, zbudował synagogi i szkoły, zgromadził mnóstwo mędrców Izraela, obsypał ich darami złota i srebra, i kazał im objaśnić dwadzieścia cztery księgi, Misznę i Talmud i inne księgi ze zbiorami świątecznych modlitw.”Judaizm stał się religią państwową, a Chazaria miejscem ucieczki Żydów prześladowanych przez Bizancjum, Arabów i nadciągających od Skandynawii Rusów, którzy wypierali z Europy Wschodniej żydowską spółkę handlującą niewolnikami Radanię.
Spowodowało to rewolucję Kabarów w Chazarii. Kagan uciekł do bazy Rusów pod Rostowem, co dało początek Kaganatowi Ruskiemu, znanemu już od 830 roku. Tymczasem „Pax Chazarica” zaczęła się chylić ku upadkowi. Zanim jednak Rusowie w swym parciu na Konstantynopol przepędzili z chazarskiego Kijowa żydowskich radanitów, różnorakie wspólnoty żydowskie (talmudyści i karaici) z Bizancjum, Palestyny, Syrii, Arabii skutecznie zaległy Chazarię, w której przewodzili przez dwieście lat. Ówczesny Sambat, czyli Kijów, był niewątpliwie pod ich wpływem. Nawet przepędzani przez kolejne watahy normańskich Rusów zachowali tam swoje ośrodki. Jeszcze w X wieku hiszpańscy Żydzi korespondowali z chazarskim kaganem poprzez ziemię „Rus”. Włodzimierz nie musiał szukać Żydów w pozostałościach Chazarii, gdyż zastał ich w samym Kijowie. Jeżeli dawna Fanagoria, późniejsza Tmutorokań, od IX wieku była rzeczywiście ruską kolonią, jak twierdzą historycy rosyjscy, to wraz z nią zostało przyłączone do Rusi najważniejsze żydowskie miasto, ośrodek kultury żydowskiej. Wówczas nacisk judaizmu na Ruś szedł i od Chazarów, i z żydowskich kolonii nad Morzem Czarnym. Nie jest wykluczone, że część Słowian pod Chazarami uległa prozelityzmowi i w charakterze niewolników przyjęła judaizm. Nieprzypadkowo w X wieku pisarze żydowscy nazywali Słowian Chananejami, czyli niewolnikami, podobnie jak u muzułmanów zwali się saqualiba (sclavi). Spośród nich rekrutowali się obrzezywani natanei do posługi w świątyniach i domach żydowskich. Tamtejsi judeochrześcijanie mogli z powodzeniem apostołować na Rusi, jak czynili to w Bułgarii za papieża Mikołaja I, skąd też przyszło na Ruś bogomilstwo.
O ile książę Włodzimierz według latopisu posyłał na zwiad religijny ambasadorów do muzułmanów, łacinników i Greków, latopis milczy o takiej delegacji do chazarskich Żydów. Widocznie miał ich pod dostatkiem na miejscu. Źródła ruskie odnotowują z tego czasu „żydowską bramę”, „żydowską ulicę” w Kijowie. Św. Teodozjusz Pieczerski po nocach nawracał kijowskich Żydów. Paterykon Kijowsko-Pieczerski zawiera wiele akcentów antyżydowskich. Całe Słowo o prawie i łasce metropolity Hilariona zwrócone jest przeciwko judaizmowi. Przeciwko Żydom były formułowane zakazy prawne. Kroniki odnotowują też szereg pogromów Żydów.
Nic więc dziwnego, że do Włodzimierza, jak podaje latopis, „przyszli Żydowie chazarscy”. Historyczny był także jego kontrargument: „To jakże wy innych nauczacie, a sami jesteście od Boga rozproszeni? Jeśliby Bóg miłował was i zakon wasz, to nie bylibyście rozproszeni po cudzych ziemiach. Czy chcecie, aby i nas to spotkało?”Oparta na judaizmie Chazaria rozpadła się prawie na jego oczach i to za przyczyną Rusów. Odtąd Kaganici znienawidzili z całego serca wszystko co ruskie i niezmiennie zawierali sojusze ze wszystkimi przeciwnikami nie tylko Rosji, ale i całej Słowiańszczyzny, a dzieje Księstwa Kijowskiego, Moskiewskiego i innych to w dużej mierze także dzieje bronienia się tych państw przed nieubłaganą mściwością i perfidnymi knowaniami potomków Chazarii. Nie była to wojna na miecze, lecz na idee i wartości moralne. [To, co powiedzieliśmy powyżej, nie wyklucza faktu, że w wielu przypadkach dochodziło do symbiozy imperializmu rosyjskiego z ekspansjonizmem żydowskim, np. jeśli chodziło o zniewolenie i wyzysk Polski, tutaj te dwie formacje przez parę stuleci zgodnie współpracowały. Podobnież bardzo chętnie wykorzystuje Żydów w swych celach imperializm niemiecki, brytyjski czy amerykański.]
***
Jak twierdzi W. Sombart, „żydowskie rycerstwo istniało przez czas jakiś w epoce krucjat w Syrii”. Nie wyróżniło się jednak szczególnymi cnotami żołnierskimi w walce przeciwko chrześcijanom i niebawem skierowało swe zainteresowania wyłącznie w kierunku pieniędzy, które stały się dla niego nie tylko wartością samą w sobie, ale też środkiem do zaprowadzania swego panowania nad innymi narodami, w obcych państwach. Wielu z nich wierzyło, że rzeczywiście obietnicą Deuteronomium jest to, że Izrael będzie „pożyczał wielu narodom”, że obywatele Jerozolimy staną się panami dłużników (Pwt 15, 6), a w końcu popadło w sieć wyobrażenia, że świat został stworzony przez Boga dla Żydów, czy wręcz, że „Izrael jest Bogiem”, jak to wyznają liczne ekstremistyczne sekty judaistyczne. Chrześcijański mesjanizm Rusi wielokrotnie się zderzał z monoetniczym mesjanizmem Żydów, a trwająca przez wieki wojna podjazdowa prowadzona była ze zmiennym skutkiem. Była to zaś przede wszystkim walka szlachty rosyjskiej z Żydami, gdyż plebs tego kraju bywał często filosemicki, elity zaś nigdy. Dzieje tych wielowiekowych zmagań były częścią dziejów walki Żydów o swą pozycję w świecie. (por.: Kevin Macdonald, The Culture of Critique: an evolutionary analysis of Jewish involvement in twentieth-century intellectual and political movements, p. 1-2, 330-333. Long Beach 2002).
W Rosji Żydzi usiłowali poddawać swej kontroli różne struktury władzy, w tym też kościelnej – przez parę stuleci biskupi prawosławni musieli stawiać czoła „żydowstwujuszczym” ugrupowaniom, nurtom i działaczom cerkiewnym; w przeciwieństwie też do kościołów katolickich udało się im obronić zarówno czystość doktryny, jak i hierarchii przed obcą infiltracją i pełzającym podbojem struktur kościelnych przez ich zręcznych przeciwników. Nikt w kościele prawosławnym nie poważy się używać np. tak dziwacznego pojęcia jak „judeochrześcijaństwo”.
W antysemitach rosyjskich budzi sprzeciw domniemane dążenie Żydów do zdobywania dominacji gospodarczej, politycznej i kulturalnej w świecie. Twierdzą oni, że ta teza znajduje odzwierciedlenie w Starym Testamencie jak i w Torze o narodzie wybranym, który został – jak głosi się w tych dziełach – wybrany przez Boga i ma jego przyzwolenie do przewodzenia całej ludzkości i całemu światu.
Nie tylko ogólnikowe poglądy Toryo „wybranym narodzie” wzbudzają zastrzeżenia i sprzeciwy w Rosji. Wprost szokują teksty o roli Żydów w życiu gospodarczym, politycznym i kulturalnym oraz nauki rabinów i innych przywódców żydowskich, zawierające postulaty i dążenia narodu „wybranego” właśnie do zdobywania panowania nad światem. Charakterystyczne pod tym względem poglądy między innymi znajdują się w (już przez nas cytowanym) liście Żydów z Arees we Francji do swoich braci w państwie otomańskim, adresowane do głównego rabina Konstantynopola. Żydzi francuscy informowali, że mieli do rozwiązania niezmiernie trudne sprawy. Otóż władze i wpływowe elity francuskie przeciwstawiały się działalności mniejszości żydowskiej, zmierzającej do zdobywania ważnych, kierowniczych stanowisk w administracji państwowej i w ogóle w życiu publicznym. Żydzi mieli więc dwa wyjścia: zaniechać realizacji swoich aspiracji politycznych lub szukać w innych państwach warunków sprzyjających urzeczywistnianiu idei narodu wybranego. „Nie wiemy, jak mamy postąpić według praw Mojżeszowskich. Dlatego was prosimy, abyście nam mądrze wskazali, co mamy robić”? List ten sygnował w kwietniu 1489 roku rabin w Arees – Chamorre.
Książę Żydów w Konstantynopolu udzielił bardzo konkretnych, praktycznych rad autorom listu z Arees, a pośrednio także Żydom w całej Francji oraz w sąsiednich państwach, zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie występowały podobne zjawiska antyżydowskie. „Kochani bracia w Mojżeszu! Otrzymaliśmy wasz list, w którym dajecie nam poznać przeciwności i nieszczęścia, które znosicie. Najwięksi rabini i satrapi naszego prawa wyrzekli następujące zdanie: Mówicie, że król Francji chce, abyście zostali ochrzczeni. Zróbcie to, jeśli inaczej nie możecie, lecz zachowajcie pamięć w sercu o Mojżeszu. Uczyńcie wasze dzieci kupcami, a przy pomocy handlu wszystko mieć będziecie. Wy się skarżycie, że oni godzą na wasze życie. Uczyńcie dzieci wasze lekarzami, aptekarzami, którzy sprawią, że oni (Francuzi) swoje utracą, bez obawy kary. Do tego co mówicie, że niszczą wasze synagogi. Starajcie się, aby wasze dzieci były kanonikami i duchownymi, aby oni rujnowali ich kościoły. A co do tego, co mówicie że was bardzo gnębią, uczyńcie wasze dzieci adwokatami, notariuszami i ludźmi, którzy mają się zajmować zwyczajnie sprawami publicznymi, a w ten sposób wy zapanujecie nad chrześcijanami, zajmiecie ich ziemie i pomścicie się nad nimi. Nie odrzucajcie rozkazu – postulował książę Żydów Konstantynopola– jaki my wam dajemy, a zobaczycie przez doświadczenie, że z pognębionych staniecie się wysoko wyniesionymi”.
300 tys. Żydów przyjęło wówczas pozornie chrzest i stało się „Hiszpanami”, lecz nadal w ukryciu praktykowali judaizm, zyskując sobie pogardliwy przydomek „marranów”. [Jest to jeden z wielu przykładów bezpodstawności czynienia z kryterium wyznaniowego dowodu na przynależność do tego czy innego narodu; wyznanie można zmieniać niemal dowolnie, jak to np. czynił Józef Piłsudski, a genów zmienić się nie da, i to one są jedynie ważne]. Żydzi w Hiszpanii i Francji uznali rady „księcia Konstantynopola” za wytyczne do bezwzględnego wykonywania. Starali się więc pozorować gorliwych Francuzów i Hiszpanów. Przyjmowali chrzest i - jak później w Polsce - ostentacyjnie „chodzili do kościoła” i manifestacyjnie uczestniczyli we wszystkich obrzędach katolickich. Faktycznie były to jedynie teatralne gesty. Stanowiły one zasłonę dymną dla skrytej działalności, zmierzającej do urzeczywistnienia założeń talmudycznych i aktualnych wytycznych rabinackich, zawsze antychrześcijańskich i antygojskich.
N. Machiavelli uważał, że ludy, które wypędza z ojczyzny jakaś ostateczna potrzeba, okazują się zazwyczaj bardzo niebezpieczne, i jeśli nie przeciwstawi się im zdecydowanie, nic nie powstrzyma ich pochodu. Pisał też, iż Mojżesz na czele Żydów należał do tych ludów, które „gwałtem wdzierają się do obcych krajów, wymordowują ich mieszkańców, przywłaszczają sobie ich mienie, zakładają nowe państwo i zmieniają nazwę kraju”... Mojżesz nazwał Judeą podbitą przez siebie część Syrii. Maurowie, którzy w zamierzchłych czasach zamieszkiwali Syrię, „zdając sobie sprawę, że nie będą w stanie oprzeć się nadciągającym Hebrajczykom, zabrali swe rodziny i powędrowali z nimi do Afryki”, gdzie się też na wieki usadowili.
***
W kołach intelektualnych Rosji rozpowszechniona jest sceptyczna postawa w stosunku do – jak to się tam określa – „żydowskiej manii wielkości” i podkreśla się z naciskiem, że wyniki badań archeologicznych nie potwierdzają żadnych „wielkich czynów” dawnych Izraelitów, a nieraz wręcz obalają „megalomańskie bajki” z PięcioksięguMojżeszowego, choć na poszukiwanie ich potwierdzenia zmarnowano ogromne sumy pieniędzy.
Pozostawiając te polemiki na uboczu podkreślmy wszelako, że w duchowości rosyjskiej zawsze było bardzo silnym przekonanie o kardynalnym przeciwieństwie istniejącym między naukami Jezusa Chrystusa a duchem judaizmu, i że w Rosji zawsze stanowczo przeciwstawiano się niebezpiecznym dla chrześcijaństwa próbom rozmywania lub zamazywania istniejących różnic. W rosyjskiej prasie narodowej często spotyka się twierdzenie, iż poprzez wpływy ekonomiczne, przez opanowanie prasy i w ogóle sfery informatycznej, w tym wielu kościołów chrześcijańskich, jak też przenikając do elit tradycyjnych i nowoczesnych, Żydzi stanęli mocno na arenie światowej w gronie najpotężniejszych narodów. W Rosji Żydzi w epoce dopiotrowskiej nie mieli swych reprezentantów wśród dworzaństwa rosyjskiego. Ale już przy nim wicekanclerzem został syn ochrzczonego Żyda Szapiry – Szafirow; znany dyplomata Wiesiełowskij też był Żydem z pochodzenia. Później ta skryta ekspansja wewnętrzna żydostwa nasiliła się, a jego reprezentanci coraz gęściej obsadzali kluczowe urzędy i stanowiska w stolicy i na peryferii Cesarstwa Rosyjskiego, rozkładając i paraliżując jego siły obronne i energię.
Bobrinskij (t. 1, s. 1) pisze, że książęta Bagration mieli za protoplastę niejakiego Bagrata, który przybył do Gruzji z Palestyny w 575 roku, a miał się wywodzić „z rodu Dawida”. Dynastia przezeń zapoczątkowana odgrywała znaczną rolę zarówno w życiu politycznym Gruzji, jak i w okresie późniejszym – Rosji. Podobne przykłady można by mnożyć: matką kanclerza Nesselrode była Żydówka, ojcem Niemiec, itd.
Żydzi niekiedy wiązali się ze sprawą polską (ponieważ była to jednocześnie sprawa antyrosyjska) i byli przez polskie dowództwo wykorzystywani w różnych celach. Tak np. 24 sierpnia 1813 roku wojskowy policmajster Pragi rosyjski generał-lejtnant Ertel raportował litewskiemu wojennemu gubernatorowi: „Pod twierdzą Neisse złapany został szpieg polskiego generała Dombrowskiego Żyd Chackel Jankielewicz, który wśród innego wyznał, że prócz niego dwóch innych Żydów miasta Agensburg Jankiel Jankiełowicz i Jaś Jasiełowicz wysłani zostali przez tegoż generała do Moskwy w celu ustalenia, ile jest wojska w kraju rosyjskim”. Raport kończył się prośbą o odesłanie ujętych Żydów – o ile zostaną złapani – do sztabu głównego armii sojuszniczych pod pewną eskortą. (Akty i dokumienty archiwa wilenskogo, kowienskogo i grodnienskogo generał-gubernatorskogo uprawlenija, t. 2, Wilno 1912).
***
Bardzo sceptyczny stosunek do Tory, jako do absurdalnego zbioru żydowskich klechd i legend, miał genialny pisarz Lew Tołstoj, którego za jego Spowiedź biskupi cerkwi prawosławnej wyklęli. Autor Wojny i pokoju m.in. pisał:
„Historia święta zaczyna się od opisu, jak to Bóg, istniejący wiecznie, stworzył z niczego przed sześcioma tysiącami lat niebo i ziemię, jak potem stworzył zwierzęta, ryby, rośliny i wreszcie człowieka Adama i żonę jego Ewę, uczynioną z jego żebra. Mamy następnie podane, jak to Bóg, bojąc się, aby Adam z żoną nie jedli jabłek z drzewa, mającego czarodziejską siłę obdarzania potęgą, zabronił im jeść tych jabłek; jak to, nie bacząc na ten zakaz, pierwsi ludzie zjedli jabłko i zostali za to wypędzeni z raju i jak za to samo zostało następnie przeklęte całe ich potomstwo, przeklęta ziemia, która odtąd zaczęła wydawać trujące rośliny. Mamy potem opisane życie potomków Adama, którzy tak znikczemnieli, iż Bóg zmuszony był ich potopić i to nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, a zostawił tylko jednego Noego z rodziną i z zabranymi do arki zwierzętami. Mamy dalej opisane, jak to ze wszystkich ludzi, którzy się po potopie rozrodzili, Bóg wybrał Abrahama i zawarł z nim przymierze, według którego Abraham zobowiązał się uznawać Boga za Boga i na dowód tego zaprowadzić obrzezanie, a w zamian za to Bóg zobowiązał się obdarzyć Abrahama licznym potomstwem i popierać go i jego potomków. Potem mamy opowiedziane, jak to Bóg, protegując Abrahama i jego potomków, czynił w ich Interesie same nadzwyczajne rzeczy, zwane cudami i popełniał zarazem najbardziej wyszukane okrucieństwa.
W ten sposób cała ta historia, z wyjątkiem naiwnych (jak odwiedziny Abrahama przez Boga i dwóch aniołów, ożenek Izaaka i inne), niekiedy niewinnych, lecz częściej nieetycznych opowieści (jak oszustwo umiłowanego przez Boga Jakuba, okrucieństwa Samsona, przebiegłość Józefa), cała ta historia, począwszy od klęsk zesłanych przez Mojżesza na Egipcjan i wymordowanie przez anioła wszystkich ich pierworodnych, do ognia, który zniszczył 250 buntowników, do zapadłych w ziemię Kore, Datana i Abirona, do zniszczenia w ciągu kilkunastu minut 14.700 ludzi, do rżniętych piłami wrogów tępionych przez Eliasza (wziętego na ognistym wozie do nieba) ofiarników i Elizeusza, przeklinającego wyśmiewających się z niego malców – oto szereg cudownych wydarzeń i przeraźliwych przestępstw, dokonanych przez naród żydowski, jego wodzów i samego Boga.
Jeżeliby cała ta historia Starego i Nowego Testamentu była wykładana jako zwykła powiastka, wtedy mało który z wychowawców odważyłby się opowiadać ją dzieciom lub dorosłym, których, chciałby oświecić. Powiastka ta jednak uważana jest za nie nadającą się do roztrząsania przez ludzi, jako zawierająca jedynie prawdziwe opisanie świata i jego praw, jako najbardziej wierne odtworzenie życia dawniej żyjących ludzi i tego, co należy uważać za dobre, a co za złe, o istocie i własnościach Boga i obowiązkach człowieka. Mówi się o książkach szkodliwych. Lecz czyż jest w chrześcijańskim świecie książka, która by przyniosła więcej szkody ludziom niż ta okropna książka, zwana „Historią świętą starego i nowego przymierza”?
...Dla człowieka, któremu wtłoczono do głowy jako najświętszą prawdę, wiarę w stworzenie świata z niczego przed sześcioma tysiącami lat, a następnie w arkę Noego, która pomieściła wszystkie zwierzęta, w upadek Adama, w niepokalane poczęcie, w cuda Chrystusa i poniesioną przezeń ofiarę na krzyżu dla ludzkiego zbawienia – dla takiego człowieka wymagania rozumu nie są obowiązujące i taki człowiek nie może potem uwierzyć w żadną inną prawdę. Jeżeli możliwą jest trójca, niepokalane poczęcie, odkupienie ludzkości przez krew Chrystusa, staje się możliwym wszystko i potrzeby rozumu są zbyteczne.
Wbijcie klin pomiędzy deski podłogi spichlerza. Choćbyście potem nie wiem ile sypali weń zboża wszystko wyleci. Podobnie jest z głową, w którą wbito klin trójcy, czyli Boga, który stał się człowiekiem i swoim cierpieniem odkupił ludzkość, a następnie znowu wrócił do nieba – w głowie tej nie utrzyma się potem żadne rozsądne, trzeźwe pojmowanie życia.
Syp ile chcesz ziarna do spichlerza z dziurawą podłogą, wszystko ci wyleci. Kładź, co chcesz w głowę, która raz przyjęła na wiarę rzeczy bezsensowne, nic się w niej nie ostoi.”
Nie tylko hierarchowie cerkwi prawosławnej, ale też liczni pisarze żydowscy mieli te słowa Tołstojowi za złe, ogłaszali je wręcz za manifestację antysemityzmu.
***
Dwunastego marca 1911 roku - jak donosiła ówczesna prasa ukraińska i rosyjska - czterdziestoletni Żyd Menachim Mendel, syn Tewji, Bejlis, mieszczanin miasta Wasilkowa, porwał i uprowadził w Kijowie dwunastoletniego chłopca Andrzeja Juszczyńskiego, prawdopodobnie ukraińskiej lub polskiej narodowości, zawlókł go do znanego sobie pomieszczenia, w którym już się znajdowali także inni żydowscy spiskowcy, i dokonał na chrześcijańskim dziecku bestialskiego mordu rytualnego. „Wspólnicy Bejlisa, za jego wiadomością i zgodą, skrępowali Juszczyńskiemu ręce i zatykając mu usta, zadawali dziecku straszliwą śmierć czyniąc 47 ran kłutych i ciętych na głowie, szyi i ciele, powodując w ten sposób uszkodzenie weny mózgowej, weny szyjnej, arterii sennej i lewej skroni, a także zranienie twardej powłoki mózgowej, wątroby, prawej nerki, płuc i serca; którym to uszkodzeniom towarzyszyły ciężkie i przewlekłe cierpienia oraz spowodowały prawie zupełny upływ krwi z żywego jeszcze ciała Juszczyńskiego”. (Z ekspertyzy medycznej profesora Uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie Iwana Sikorskiego; cyt. wg „Kniga kahała. Iż tajnikow iudiejskich”, Moskwa 2009, s. 376). Następnie martwe dziecko zostało w nocy po kryjomu wyniesione z pomieszczenia i złożone w pozycji siedzącej w jednej z jaskiń w pobliżu posiadłości niejakiego Bernera przy ulicy Nahornej. 20 marca 1911 trup, mający nadal związane ręce, a na sobie koszulkę, kalesony i jedną skarpetkę, został wykryty przez policję. Obok zwłok leżały czapka, kurtka i stopka związanych zeszytów podpisanych imieniem Andrzeja Juszczyńskiego, ucznia klasy przygotowawczej Kijowo-Sofijskiej Szkoły Duchownej. Informacja o tym przedostała się do prasy i wywołała ogromne wzburzenie w całym Imperium Rosyjskim, w Europie i USA. Mniejsza część mediów, ta która nie należała do kapitału żydowskiego, obruszyła się na społeczność izraelicką i spowodowała w wielu miejscach wybryki antysemickie. Ponieważ już wówczas większa część prasy w Rosji i na świecie znajdowała się w ręku Żydów, zaroiło się w niej od okrzyków oburzenia na rosyjski i ukraiński antysemityzm, na domniemaną żydofobię policji, prokuratury, cerkwi, sądownictwa i w ogóle całej ludności imperium. W tymże antyrosyjskim duchu wszczęto kampanię propagandową w Europie i USA, a temat przeniesiono także na płaszczyznę dyplomatyczną i polityczną, domagając się od rządu rosyjskiego „zdecydowanego położenia kresu kampanii antysemickiej”, zamknięcia śledztwa w sprawie Juszczyńskiego, którą z góry ogłoszono za sfingowaną przez policję prowokację. Zanim jednak sprawę wyciszono i zatuszowano, wypowiedziało się na jej temat wiele znakomitości, prezentując zresztą różne punkty widzenia. O ile np. znakomity pisarz Maksym Gorki stanął natychmiast po stronie żydowskiej, o tyle Wasilij Rozanow w artykule „Ubój rytualny” (Żertwiennyj uboj”) ujął tragedię kijowskiego dziecka w szerszym kontekście, sugerując, iż żydowski fanatyzm i szowinizm stanowi groźne niebezpieczeństwo dla całej ludzkości. Fragmenty tej publikacji, zamieszczonej w kilku ówczesnych periodykach rosyjskich, brzmią jak następuje: „Przyszło mi pewnego razu być obecnym w rzeźni żydowskiej i obserwować, jak według reguł izraelickiego rytuału dokonuje się ubój rytualny. Przytaczam same fakty. A było tak. Przed około sześcioma laty w związku z pełnieniem obowiązków służbowych mieszkałem w dużym ośrodku miejskim Kraju Południowo-Zachodniego, w trzech czwartych zamieszkanym przez Żydów. Podczas częstych wycieczek poza miasto uwagę moją zwróciła na siebie dziwnie wyglądająca budowla podobna do fabryki, okolona przez wysoki płot, jakim u nas ogradza się więzienia i inne miejsca odosobnienia. Niebawem się dowiedziałem, iż była to rzeźnia miejska. Ponieważ do sfery moich zainteresowań należała kwestia uporządkowania miast, w tym zagadnienie stołecznych rzeźni, postanowiłem obejrzeć tutejszą rzeźnię, zupełnie zapominając o okoliczności, że przecież ludność miasta składa się przeważnie z Żydów, a cały handel jest w ich ręku, z czego wynikało, że i rzeźnia musiała być żydowską.
Nie myśląc o tym udałem się tam, żydowski zaś stróż na moje zapytanie, czy mógłbym obejrzeć rzeźnię poczuł się ewidentnie zakłopotany i postanowił poradzić się jakiegoś autorytetu spośród swego zwierzchnictwa w niedużej przybudówce przy bramie. Wnet wyskoczył stamtąd ruchliwy, groźnie wyglądający Żydek i jął się czynić stróżowi energiczne wymówki. Nieco rozumiejąc żargon żydowski potrafiłem wyodrębnić następującą frazę: „Coś ty tak długo z nim rozmawiasz? Przecie widzisz, iż to nie jest Żyd, a masz prawo wpuszczać wyłącznie Żydów”… „W takim razie powinienem za wszelką cenę dostać się do rzeźni” - pomyślałem sobie i postanowiłem kontynuować przechadzkę. Powracając do domu znów mimo rzeźni zauważyłem, że stróża zmieniono, i postanowiłem powtórnie spróbować szczęścia. Dla dodania większej pewności poinformowałem stróża, iż reprezentuję nadzór weterynaryjny i muszę w sprawach służbowych wstąpić do zarządu rzeźni, i dlatego też proszę go o odprowadzenie mnie do tegoż zarządu. Stróż trochę niezdecydowanie wyjaśnił mi, kędy mam pójść… Starszego Żyda w przybudówce już się nie okazało i pomyślnie dotarłem do zarządu. Tam spotkał mnie z inteligencka wyglądający Żyd. Przedstawiłem się jako weterynarz, nie wymieniając zresztą swego nazwiska, i poprosiłem zaprowadzić mnie do rzeźni.
Kierownik zaczął mi z najdrobniejszymi szczegółami opowiadać o urządzeniu rzeźni, która ma nawet wodociąg oraz stosuje najnowocześniejsze metody obróbki mięsa. Wreszcie zaczął mi opisywać, skąd przeważnie jest dostarczane bydło, jakiej ilości, jakiej ono jest rasy itd. Gdy mu przerwałem i ponownie poprosiłem odprowadzić mnie na rzeźnię, po krótkiej przerwie oświadczył mi, że nie może tego uczynić. Skoro jednak mnie „interesuje techniczny aspekt sprawy”, to on może mi pokazać, jak jest segregowane mięso. W tym momencie kierownika gdzieś pilnie zawołano, a on odchodząc rzekł, iż niebawem przyśle mi przewodnika. Postanowiłem jednak, że nie będę na niego czekać, gdyż on widocznie chciałby mi pokazać wyłącznie to, co mnie nie interesowało. Poszedłem dalej i bez specjalnych trudności dotarłem do rzeźni, która przedstawiała sobą szereg murowanych szop, w których odbywało się sortowanie i obróbka mięsa. Jedyne, co zwracało na siebie uwagę, to skrajnie antysanitaryjny stan pomieszczeń. Jeden z robotników wyjaśnił mi, że ubój już się skończył i że tylko w ostatnim budynku kończony jest ubój cieląt i drobnej rogacizny. W tym właśnie pomieszczeniu mogłem wreszcie obserwować, jak się odbywa ubój bydła według obrzędu żydowskiego.
Przede wszystkim uderzała okoliczność, że widzę nie po prostu ubój zwierząt, lecz jakiś tajemniczy rytuał, uświęcone biblijne złożenie ofiary. Przede mną znajdowali się nie zwykli rzeźnicy, lecz kapłani, których role były najwidoczniej dokładnie podzielone. Rola główna należała do rzeźnika uzbrojonego w broń kłującą; wspomagał zaś go cały szereg służebników: jedni trzymali zabijane zwierzęta, utrzymując je ciągle w stanie pionowym, inni nachylali jego głowę i zaciskali otwór gębowy. [ Zwierzę musi stać. Po co? Po co przy tak długim, a nie szybkim zabijaniu? Ponieważ jest to „proceder”, „ceremonia” sprawiania jak najstraszliwszych cierpień istocie mordowanej. „Duszę”, sedno uboju żydowskiego stanowi sprawianie cierpienia, a „stanie” ofiary przynależy do systemu jej powolnego konania. „Ofiara” koniecznie musi być strapiona, udręczona, znużona - musi się „dusić” jak tefarim w oliwie. Każdy, kto czuł kiedyś ogólną słabość (nagłą chorobę) wie, jak się chce wówczas „położyć”, „spocząć”, „odetchnąć”. Zabór zaś krwi przez dokonywanie powolnych ukłuć musi powodować straszliwe wymęczenie ofiary, potworne osłabienie, wycieńczenie. „Prawie cała krew uszła”, „pozwólcie się położyć”, „nogi nie trzymają”, „nie mogę ustać”, „padam”… „Stój!” i mechanicznie nie pozwalając ugiąć się kolanom ofiary pomocnicy głównego rzeźnika („mogiela”) siłą zmuszają do stania dziecko – jagnię. Zatem, podczas uboju cielęcia, jakby obejmując umierające powoli zwierzątko, muszą wyraziście czuć, jak w ich ręku drży i bije się w konwulsjach rogate dziecię, krowi chłopczyk, mały byczek.
Warto przypomnieć, że w trakcie rytualnego uboju w Świątyni Jerozolimskiej głowa i szyja zakłuwanego szydłami zwierzęcia muszą być skierowane na południe, a twarz na zachód. Wszystko odbywa się w dokładnej zgodności z przepisami kultu świątynnego i obowiązującego obrzędu. Składanie ofiary powinno być uroczyste i ciche. W świątyni się nie hałasuje, nie krzyczy, nawet się nie rozmawia. Także beczenie i jęki zwierząt są wykluczone. Dochodzi zaś tu tak ulubione przez Żydów dręczenie. Krzyk, podanie głosu („Mamo!”) nawet w przypadku jagnięcia, koźlika czy cielaka może obniżyć poziom bólu. I tu Żydzi mówią: „Stop, ani piśnij!”]
Dalsi pomocnicy rzeźnika zbierali krew do naczyń ofiarnych i wylewali ją na podłogę mamrocząc odpowiadające chwili modlitwy. Jeszcze inni wreszcie trzymali święte księgi, z których odczytywano modły i celebrowano święty rytuał. A byli wreszcie i zwykli rzeźnicy, którym przekazywano ubite zwierzęta po skończeniu rytuału. Ich obowiązkiem było zdzieranie skóry i siekanie mięsa.
Ubój cechowało szczególnie wyszukane okrucieństwo i niesamowita potworność. Mordowanemu zwierzęciu lekko luzowano pęta, aby mogło stać na nogach; w tym położeniu ciągle je podtrzymywało trzech pomocników, nie pozwalając upaść, gdy ono słabło na skutek utraty krwi. Przy tym rzeźnik dzierżył w jednym ręku długi na pół metra nóż, zwężający się ku końcowi, a w drugim długie na około 20 centymetrów szydło, którymi to narzędziami spokojnie, metodycznie, powoli zadawał zwierzęciu głębokie rany kłute. Przy czym każdy cios był sprawdzany według księgi, którą chłopiec trzymał otwartą przed rzeźnikiem. Każdemu uderzeniu towarzyszyła ustanowiona modlitwa, nucona przez rzeźnika. [Uderzające! To było formalne składanie krwawej ofiary. Nawet wiedząc, że ubój jest z definicji i metody „rytualny”, niemożliwe było przypuścić istnienie tak potwornych szczegółów tego straszliwego obrzędu. Tak, to jest naprawdę religia okropności, kult Molocha. Jeśli ktoś potrafi męczyć owada odrywając mu łapkę po łapce, jeśli kogoś stać na to, by, jak w rzeźni żydowskiej, z żywej kury wyrywać pióra - uciekaj, człowiecze, od kogoś takiego jak najdalej, aby kiedyś się nie dobrał i do twojej skóry].
Pierwsze ciosy były zadawane w głowę zwierzęcia, następne w szyję, kolejne w boki i pod pachę. Ile dokładnie zadawano uderzeń, tego nie zapamiętałem, lecz było widać, że ich liczba była taka sama podczas każdego uboju; przy tym ciosy kierowano w określonej kolejności w dokładnie te same miejsca. Widocznie nawet forma ran miała jakieś symboliczne znaczenie, ponieważ jedne rany zadawano nożem, a inne szydłem. Przy tym wszystkie zranienia były kłute, ponieważ rzeźnik dźgał zwierzęta z całej siły, a one się wzdrygały, usiłowały się wyrwać, próbowały beczeć, lecz były bezradne: nogi miały skrępowane, a trzech silnych mężczyzn mocno je trzymało; czwarty zaś zaciskał pięścią gębę, tak iż słyszano tylko głuche, zduszone rzężenie. [Zgroza! Zgroza! Zgroza! Mistyczna zgroza niewysłowionego cierpienia! Oto „religie chamickie” w całej ich okazałości].
Każdemu ciosowi rzeźnika towarzyszył strumyk krwi, przy czym z jednych ran ona się tylko lekko sączyła, a z drugich biła fontanną, pryskając na twarz, ręce i szaty rzeźnika i jego pomocników, którzy przy tym oblizywali sobie usta. [Tak oblizywali się widocznie Hercensztejn, Jollos i Tan podszczuwający tłumy chłopów przeciwko dworkom szlacheckim. Mili i dobroduszni „humaniści”, „nasi współobywatele” i „bracia”]. Wraz z uderzeniem noża jeden z pomocników podstawiał do ran święte naczynie, do którego spływała krew zwierzęcia. W ewidentny sposób było to świątynne składanie ofiary. [Gdy do gardła przystawia się naczynie po tym, jak kapłan przeciął paznokciem „naprzeciwko potylicy” główkę synogarlicy, przeżynając w ten sposób arterie i weny, lecz nie oddzielał zupełnie głowy od tułowia. I ptaszków dobierano jak najłagodniejszych - gołębi, synogarlice… Dajcie nam nie złodzieja, nie bandytę, nie rozbójnika, nawet nie dorosłego człowieka, dajcie nam uosobioną niewinność - właśnie ją ukrzyżujemy. Jakże zrozumiały jest teraz Jezus i jego męczeństwo na krzyżu! Zaiste było to potężne ukłucie satanistycznego kultu. I jak dobrze się stało, że On zdeptał ten potworny kult zaiste „śmierć śmiercią zwyciężając”!]
Przy tym pomocnicy trzymający maltretowane zwierzę rozcierali i ugniatali jego boki, mając widocznie na celu spotęgowanie wypływu krwi z organizmu. Po zadaniu wyżej opisanych zranień następowała przerwa, podczas której zbierano krew do naczyń i pod akompaniament modlitw wylewano ją na podłogę, powodując powstawanie całych kałuż. Następnie, gdy zwierzę z trudem utrzymywało się na nogach i było już w dostatecznym stopniu pozbawione krwi, szybko przewracano je na grzbiet, wyciągano głowę, a rzeźnik zadawał ofierze ostatni wreszcie cios, przecinający gardło. [W jednym z miejsc „Talmudu” czytałem przed wieloma laty, że posadzka Świątyni Jerozolimskiej była wypełniona krwią do takiego stopnia, że sięgała ona kapłanom do kostek , aż musieli ostrożnie podkasywać szaty, aby je nie zakrwawić].
Po dokonanej jatce rzeźnik przechodził do kolejnego zwierzęcia, a inni zabierali się do cięcia mięsa ofiary na kawałki, który to proceder stanowił widocznie również jakieś „magiczne rozczłonkowanie”. Nie wiem, czy w ten sposób odbywa się także ubój dużej rogacizny, gdyż na moich oczach zabijano tylko owce, cielęta i rocznych byczków. W każdym razie był to proceder nie skracający, lecz celowo sztucznie przedłużający męczarnie i konanie ofiar, a przy tym odbywający się dokładnie według znanych przepisów, z ustanowionymi modłami. Na niektórych rzeźnikach był modlitewny płat z czarnymi pasami, który przywdziewają rabini w synagogach. Na jednym z okien taki płat leżał obok naczyń ofiarnych oraz innych narzędzi tortur. Wreszcie widok rzeźnika mamroczącego modlitwy i wygląd jego pomocników nie pozostawiały wątpliwości co do celebrowanego rytuału. Wszystkie twarze miały jakiś okrutny, skupiony, fanatyczny wyraz. Nawet postronni Żydzi, handlarze mięsem i sklepikarze, zgromadzeni na podwórku i czekający na zakończenie uboju, robili wrażenie dziwnie skupionych. Nie było słychać zwykłej wśród Żydów krzątaniny, wrzasków, gadania w żargonie; wszyscy stali milcząco w modlitewnym skupieniu. Widocznie żydowska dusza podczas tak dokonywanych okrucieństw łączy się ze swym bogiem, bogiem Izraela.
W pewnej chwili poczułem się wyczerpany widokiem niewysłowionych męczarni zabijanych zwierząt, ilością przelanej krwi i jakimś nadmiernym, nieusprawiedliwionym okrucieństwem. Chcąc jednak do końca obserwować ubój bydła oparłem się o framugę drzwi i mimowolnie zdjąłem kapelusz. To starczyło, aby mnie ostatecznie zdemaskowano. Widocznie mi się od dawna przyglądano, lecz mój ostatni ruch stanowił ewidentną obrazę dokonującego się misterium, ponieważ wszyscy uczestnicy, a nawet postronni obserwatorzy rytuału wciąż mieli czapki na głowach. Momentalnie podskoczyło do mnie dwóch świergotliwych Żydków, powtarzając wciąż na nowo jakieś niezrozumiałe dla mnie pytanie. Widocznie było to hasło znane każdemu Żydowi, na które musiałem udzielić odnośnej odpowiedzi. Moje milczenie spowodowało nieopisany „gwałt”. Rzeźnicy i pomocnicy rzucili się w moim kierunku. Z innych pomieszczeń powyskakiwało mnóstwo dalszych subiektów, które dołączyły do rozkrzyczanego tłumu, wypychającego mnie na ulicę, gdzie się okazałem ze wszystkich stron otoczony. Tłum wrzeszczał coraz donośniej, a nastrój stawał się coraz groźniejszy, tym bardziej że w rękach rozjątrzonych rzeźników tkwiły noże, a pięści niektórych z pomocników już ściskały duże kamienie. W tej chwili z jednego z pomieszczeń wyszedł elegancko ubrany Żyd, którego autorytetowi tłum bezapelacyjnie uległ, z czego wywnioskowałem, iż był to widocznie główny rzeźnik - osoba w oczach Żydów niewątpliwie święta i bardziej ważna niż rabin. Zawołał coś do tłumu, który natychmiast się uciszył. Potem zbliżył się do mnie twarzą w twarz i gburowato krzyknął, zwracając się do mnie przez „ty”: „Jak się poważyłeś tu wejść? Czy nie wiesz, że według naszego prawa osoby postronne nie mogą być obecne przy uboju?” W możliwie najspokojniejszy sposób odparłem: „Jestem lekarzem weterynarii i stawiłem się tu w celu służbowym, wobec czego proszę zwracać się do mnie w odpowiednim tonie”. Moje słowa zrobiły na rzeźniku i na motłochu pewne wrażenie. Rzeźnik wcale uprzejmie i już per „pan”, lecz nadal w tonie nie cierpiącym sprzeciwu zadeklarował: „Radzę panu natychmiast stąd się oddalić i nikomu - dla pańskiego dobra - nic nie mówić o tym, co pan tu widział. Pan widzi, jak rozgniewany jest lud i ja nie ręczę za konsekwencje, jeśli pan natychmiast nie opuści terytorium rzeźni”. Pozostawało mi tylko pójść za jego radą. [Tutaj wreszcie zrozumiałem powód dla którego nad wejściem do Świątyni Jerozolimskiej znalazł się napis: „Kto przekroczy ten próg, niech wini samego siebie, bo za nim nastąpi śmierć”. Stopień przerażenia, budzonego przez prawdziwe żydowskie składanie ofiar „według wszelkich przepisów”, niekiedy z tysiącami pomordowanych zwierząt w jednym dniu, musiała w każdym postronnym człowieku budzić taki lęk i takie oburzenie, że mury Jerozolimy runęłyby znacznie wcześniej niż za Wespazjana. Utrzymując w tajemnicy wnętrze świątyni chroniono swe zbiorowe żydowskie „ja” przed oczyma innych narodów, ponieważ normalni ludzie, stojący na punkcie widzenia powszechnego człowieczeństwa i moralności ogólnoludzkiej, roznieśliby w pył i puch owo gniazdo zadawania nieskończonych męczarni i cierpień].
Tłum bardzo niechętnie, ale jednak się rozstąpił, a ja możliwie najpowolniej, nie tracąc panowania nad sobą ruszyłem w kierunku wyjścia z rzeźni. Gdy znalazłem się w odległości kilkunastu kroków, poczułem za sobą stuk spadających za mną kamieni, rzucanych przez fanatyczny tłum Żydów, i nie mogę ręczyć, iż nie zdruzgotałyby one mojej czaszki, gdyby nie obecność starszego rzeźnika i nie smykałka i samodyscyplina, które nieraz wyręczały mnie w życiu. Już zbliżając się do bramy przemknęła mi myśl: „A co, jeśli oni mnie zatrzymają i każą okazać dokumenty?” Mimo woli przyspieszyłem kroku. Dopiero za bramą z ulgą odetchnąłem i wyraźnie sobie uświadomiłem, jak bardzo poważnego niebezpieczeństwa udało mi się uniknąć.
Oto więc jaki obraz obejrzałem w żydowskiej rzeźni, obraz jakiegoś straszliwego przerażenia, jakiejś wielkiej, skrywanej tajemnicy, jakiejś do połowy skrywanej zagadki, której bym nigdy nie chciał odcyfrować do końca. Próbowałem z całych sił jeśli nie zapomnieć, to choćby niejako odsunąć na dalszy plan pamięci ów obraz straszliwego okrucieństwa, co mi też po części się udało. Z biegiem czasu stracił on na wyrazistości i został wyparty przez inne przeżycia”.
W XX wieku część rabinów, idąc, jak się wydaje, za wyobrażeniami islamskich sufiów, doszła do wniosku, że bestialsko mordowane w trakcie uboju rytualnego zwierzęta zanoszą swój głos do Boga, który przecież ich też stworzył, a On wysłuchuje ich skarg i narzekań i nie pozostawia okrutnych dręczycieli bezkarnymi. Należy więc ubój rytualny przekazać w ręce ludów prymitywnych, mających ograniczony umysł i tępych pod względem moralnym, najlepiej chrześcijańskich, aby za pieniądze dręczyły i zabijały Boże stworzenia (proces umierania naszych „młodszych braci” trwa nie – jak pisała niedawno głupia prasa – dwie minuty czterdzieści pięć sekund, lecz ponad dwie godziny, a cierpienia tych istot Bożych są niewyobrażalne. Tylko prawdziwe dzieci szatana mogą w tym procederze brać udział, niechby tylko poprzez spożywanie „koszernego” mięsiwa umęczonych zwierząt.
Rozanow dalej pisze: „Okropny obraz morderstwa na Andrzejku Juszczyńskim, opisany przez ekspertyzę profesorów Kosoworotowa i Sikorskiego, wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Widok ten był dla mnie potworny w dwójnasób: przecież ja to widziałem. Tak, widziałem na własne oczy krwawe molestowanie w żydowskiej rzeźni. Dla mnie nie była to żadna nowina. Nie wiem, dlaczego nie wołałem wówczas „Ratunku!”, nie wrzeszczałem od współprzeżywanego bólu. Przecież domyślałem się, że mam przed sobą nie ubój bydła, lecz pradawne misterium, krwawe składanie ofiary wypełnione lodowatym okrucieństwem! Nie przez przypadek poleciały za mną kamienie i nie przez przypadek w ręku rzeźników błyszczały krwawym połyskiem ostre noże. Nie przez przypadek znalazłem się wtedy tak blisko śmiertelnego niebezpieczeństwa. Przecież samą swą obecnością dokonałem profanacji ich świątyni. Oparłem się o framugę drzwi świątynnych wówczas, gdy mogli być w niej obecni tylko Lewici i kapłani; pozostali zaś pospolici Żydzi stali w oddaleniu. Wreszcie w dwójnasób zbezcześciłem ich misterium, ich rytuał, zdejmując czapkę. (…) Tak, po tysiąckroć ma rację obrońca Andrzejka Juszczyńskiego, gdy powiada: „Osamotniony, bezradny, będący w stanie śmiertelnego przerażenia i rozpaczy przyjął chłopczyk swój męczeński los. Nie mógł widocznie nawet zapłakać, gdy jeden zbrodniarz zatykał mu usta, a drugi zadawał ciosy w głowę i mózg”… Tak, to odbywało się właśnie tak, byłem tego widzem, naocznym świadkiem, a jeśli milczałem podczas procesu, to tylko dlatego, że byłem absolutnie pewien, iż Bejlis zostanie obwiniony, a bezprecedensowa zbrodnia zostanie pomszczona, że sędziom przysięgłym zostanie przedstawione w całej pełni zagadnienie mordów rytualnych, że nie dojdzie do maskowania, tuszowania, że nie będzie miejsca na choćby chwilowy triumf okrutnego żydostwa.
Tak, morderstwo Andrzejka było widocznie bardziej złożonym i mrożącym krew w żyłach rytuałem niż ten, który miałem możliwość zaobserwować w rzeźni; przecież temu chłopcu zadano 47 ran, podczas gdy zwierzęciu ofiarnemu zadawano ich 10 – 15, być może trzynaście, nie liczyłem. Natomiast charakter i lokalizacja zranień jest zupełnie identyczna: na początku są zadawane ciosy w głowę, następnie w szyję i ramię… W tym czasie ofierze zaciskano usta, ona zaś dygotała w konwulsjach świadoma swego umierania i rzęziła… Właśnie to ustaliła ekspertyza sądowa w sprawie Juszczyńskiego: „Chłopcu zaciskano usta, aby nie krzyczał oraz po to, aby spotęgować upływ krwi. Był przytomny, bronił się. Pozostały sińce na ustach, na twarzy, na bokach”… Oto jak umierało maluśkie człekokształtne zwierzę. Oto jest ona, ofiarna śmierć chrześcijańska - z zatkanymi ustami, podobna do bydlęcej. Oto w taki męczeński sposób umierał, według słów profesora medycyny Pawłowa, „młody człowiek, pan Juszczyński, od śmiesznych, zabawnych ukłuć”… Lecz co z niepodważalną dokładnością ustaliła komisja, to pauzę, przerwę, która nastąpiła po zadaniu ran w szyję, powodujących obfity wylew krwi. Tak, ta pauza niewątpliwie miała miejsce… Lecz oto szczegół, który widocznie zupełnie uszedł uwagi ekspertów, a który wyraziście i jednoznacznie pozostał mi w pamięci: Podczas gdy ofierze wyciągano głowę i mocno zamykano usta, trzech innych pomocników z całych sił miętosiło i ugniatało boki zwierzęcia, widocznie w celu zaktywizowania wycieku krwi. Według analogii przypuszczam, że tak samo postępowano z Andrzejkiem Juszczyńskim. Widocznie jemu też uciskano żebra i pocierano ciało, aby spotęgować upust krwi, i stąd widocznie duży siniec na jego boku, na który komisja nie zwróciła uwagi… W miarę upływu krwi zwierzę słabło, lecz było sztucznie utrzymywane w pozycji stojącej. Właśnie to stwierdza profesor Jan Sikorski, gdy powiada: „Chłopczyk słabnął z przerażenia i rozpaczy i opadał na ręce morderców”…
Potem po przerwie nastąpiły dalsze metodyczne razy, którym towarzyszyły modły. Te ukłucia dawały bardzo niewiele krwi lub wcale jej nie dawały. Zadawano je w plecy, pod pachy i w bok ofiary… Zwierzę po zadaniu mu serii ciosów jest przewracane na grzbiet i zadaje mu się ostatni, decydujący cios przez poderznięcie gardła. Czy coś takiego uczyniono z Andrzejem Juszczyńskim, nie ustalono. Ale widocznie był to rytuał bardziej złożony niż ten, którego się dokonuje w trakcie zabijania zwierząt…(…)
Jestem głęboko przekonany, że w osobie Andrzeja Juszczyńskiego ma się do czynienia z ofiarą mordu rytualnego i żydowskiego fanatyzmu. Nie ulega wątpliwości, że musiał to być rytuał bardziej skomplikowany niż zwykły, według którego codziennie szlachtuje się tysiące zwierząt, składając krwawe ofiary barbarzyństwu. (…) Żydostwo nie chce przyciągać do siebie zbytniej uwagi, chce popełniać swe zbrodnie po kryjomu. Jakże mało wiemy o Żydach i żydostwie! Zupełnie ich nie znamy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak umiejętnie ukrywają pod figowym liściem niewinności swą gigantyczną siłę globalną, która z każdym rokiem zmusza coraz bardziej, aby z nią się liczono i ją słuchano”…
Opublikowanie powyższego artykułu Wasilija Rozanowa spowodowało falę protestów ze strony światowej wspólnoty Żydów jako przejaw najdzikszego i najzawziętszego antysemityzmu. I zupełnie słusznie. W trakcie bowiem trwania procesu Bejlisa i po jego usprawiedliwieniu w Imperium Rosyjskim odnotowano setki wyjątkowo krwawych pogromów żydowskich. Zginęło wiele absolutnie niewinnych ludzi w różnych miastach i regionach tego rozległego kraju. Później przebąkiwano, że w ten sposób podpisano karę śmierci dla samego Cesarstwa. Niebawem wybuchła tu rewolucja komunistyczna.
***
Niektórzy narodowcy rosyjscy piszą, że apogeum dominacji żydowskiej w Rosji stała się antychrześcijańska rewolucja bolszewicka 1917-1919 roku, kiedy to naród rosyjski boleśnie doświadczył na sobie praktycznej realizacji wandalizmu nauk zawartych w księdze „Awoda Zara”, a zdezorientowany przez talmudyczną propagandę gojski motłoch na czele z wyszkolonymi w midraszach komisarzami wymordował ogromną większość dworianstwa rosyjskiego, czyli naturalną elitę narodową. „Od wieków i przez całe stulecia marzenia mesjaniczne o państwie idealnym, w którym by nie było ani biednych, ani bogatych i w którym panowałaby sprawiedliwość i zupełna równość, nigdy nie przestały pociągać wyobraźni Izraela. W obrębie getta, przepełnionego pyłem odwiecznych marzeń, Żydzi galicyjscy z uporem szukali na niebie w jasne wieczory księżycowe znaków zapowiadających przyjście Mesjasza. Trocki, Bela Kun i inni im podobni podjęli z kolei te marzenia swych przodków. Tylko że zmęczeni szukaniem w niebie Królestwa Bożego, które jakoś nie nadchodziło, postanowili zaprowadzić je na ziemi” (Jerome i Jean Tharaud, Gdy Izrael jest królem). Ten los padł - widocznie nie przypadkowo - właśnie na Rosję.
Według historyków rosyjskich zbliżonych do kręgów arystokratycznych i narodowych dwie rewolucje rosyjskie 1917 roku (lutowa i październikowa) były dziełem tajnych lóż masońskich, afiliowanych do żydowsko-francuskiego „Wielkiego Wschodu”. [Według Georgija Klimowa masoni, rotarianie, iluminaci, hierarchowie katoliccy itp. to tajne towarzystwa biologicznych degeneratów, przede wszystkim pół-Żydów i homoseksualistów, których celem jest opanowanie świata i wyniszczenie osób normalnych i szczególnie uzdolnionych. Degeneraci z reguły intensywnie nienawidzą ludzi normalnych; mają głęboką skłonność zarówno do homoseksualizmu, jak i do seksu patologicznego (zoofilia, seks analny i oralny, nekrofilia, koprofagia itp.). Degeneraci, jak twierdzi tenże autor, posiadają często niezwykłe uzdolnienia oraz mają wyolbrzymione dążenie do dominacji, władzy, popularności. Społeczności złożone z degeneratów (np. kryminaliści czy pederaści) czują się „wybranymi”, „elitą” (mania wielkości), a jednocześnie twierdzą, że są jakoby „prześladowane” i „dyskryminowane” (mania prześladowcza.]
Wszyscy członkowie Rządu Tymczasowego 1917 roku byli ponoć masonami, pół-Żydami, a ich nadrzędnym celem w skali światowej było (i jest) rozbicie i rozczłonkowanie Rosji jako jedynego mocarstwa słowiańskiego, aryjskiego, wzniesionego na podstawach chrześcijańskich, i poddać ją nieograniczonej władzy żydostwa. W. Uszkujnik w znanej książce Paradoksy historii. Tajna historia Rosji, Europy i świata (polskie wydanie 1996) pisze o „żydowskich rewolucjach” 1917 roku: „Jak należało oczekiwać, jednym z pierwszych aktów rządów masońskich w Rosji było nadanie pełnych praw obywatelskich wszystkim Żydom, zamieszkałym w tych czasach na obszarze kraju, których liczebność dochodziła do 3% wszystkich mieszkańców imperium. Oprócz tego powołano natychmiast specjalną komisję, składającą się prawie wyłącznie z samych Żydów, dla wyszukiwania tych osób ze składu administracji, które według od dawna zakorzenionej w całym świecie „żydowskiej legendy” były odpowiedzialne za organizowanie żydowskich pogromów na południu Rosji. Nastąpiła konsternacja. Takich ludzi nie znaleziono i sprawa szybko została zatuszowana, lecz legenda, tak jak i też inne legendy z tego samego źródła, jest bardzo żywotna i niekiedy pojawiała się w ostatnim czasie na szpaltach zachodnich gazet.
Obecnie w obiegu jest drugi wariant historii rosyjskiej. Lutowa masońska rewolucja, która nadała Żydom pełne prawa obywatelskie, wykreślona została całkowicie z kronik historii przez niektórych amerykańskich „ekspertów do spraw rosyjskich”. Natomiast czynny udział Żydów w przewrocie komunistycznym tłumaczy się w ten sposób, jakoby Lenin i spółka pierwsi nadali w Rosji wszystkie prawa obywatelskie Żydom i tym samym zdobyli ich wdzięczne serca.
To, co tworzyło się w ciągu wieków, masoni z pomocą kamaryńskich chłopów zdołali zrujnować w ciągu półwiecza. Nieznany rosyjskiemu organizmowi bakcyl komunizmu nie miałby żadnych szans na odniesienie sukcesu, jeśliby masoni tego nie pragnęli i nie przygotowali dla niego najbardziej odpowiedniej gleby, czegoś w rodzaju sztucznej pożywki, na jakiej rozwijają się mikroorganizmy w laboratorium.
Także według oświadczenia samego Lenina, nawet w tych najbardziej dla nich sprzyjających warunkach, bolszewicy nie mieliby żadnych szans na zwycięstwo, gdyby nie znaleźli całkowitego poparcia wśród setek tysięcy małomiasteczkowych Żydów, ewakuowanych w czasie I wojny światowej z zachodnich guberni do centralnej Rosji. Ich kadry utworzyły tam szkielet administracji, który uratował komunizm w najbardziej krytycznym okresie jego istnienia i zapewnił ostateczne zwycięstwo.
Z taką samą pełną otwartością jak Aronson o udziale masonów w Rewolucji Lutowej pisał inny Żyd, profesor Samuel Goldman o tym, jak Żydzi z małych miasteczek poparli i obronili rewolucję Lenina oraz jaką czarną niewdzięcznością spadkobiercy Lenina odpłacili im za to. (Biuletyn „Instytutu Naukowo-Badawczego ZSRR”, Nr 4/32, 1959, Monachium). W artykule tym przytoczone zostały niżej przedstawione słowa Lenina wypowiedziane do jego przyjaciela Żyda Dimansztajna.
Artykuły profesora Goldmana i dziennikarza Aronsona są „kluczowe”, a takie rzadko pojawiają się na szpaltach współczesnej prasy. Na mgnienie oka jak wybuch magnezu oświetlają one ciemne zakątki historii. Ale błysk jest krótki, oczy publiczności przywykły do mętnej mgły i wszystko zostało zapomniane.
Słowa Lenina przytoczone w znakomitym artykule Goldmana były takie: „Te żydowskie elementy były mobilizowane przeciw sabotażowi Rosjan i w ten sposób Żydzi mieli możność obrony rewolucji w tym krytycznym okresie. My zaś mogliśmy przejąć aparat administracyjny tylko dlatego, że mieliśmy pod ręką taką rezerwę mądrej i wykształconej siły roboczej.”
Wszystko jest jasne i dokładnie tak było. Nieliczni jeszcze pozostali przy życiu, którzy widzieli na własne oczy dni rewolucji w Rosji, dobrze pamiętają tę „siłę” i jak ona rozprawiała się z narodem rosyjskim. Liczba „mobilizowanych Żydów” dochodziła do 1,4 miliona osób, a bardzo znaczna część „poborowych” skierowana została do szeregów tworzonego „Czeka” i zajęła w nim wszystkie kierownicze stanowiska.
Niejaki Nowak, były komunista i być może Żyd, potwierdził w pełni słowa Lenina w artykule, który ukazał się w „Saturday Evening Post” 28 maja 1960. Pisał tak: „Rosyjscy Żydzi uciskani przez carów, związali swój los z rewolucją 1917 r. od samego początku i podtrzymywali ideały komunizmu. Inteligencja żydowska stała na czele rewolucji i była jej siłą przywódczą w najcięższym okresie. Lecz sowiecka rewolucja tak jak i inne pożarła swoje dzieci.”
Tu trzeba wspomnieć o drugim „paradoksie” rosyjskiej historii, o którym nikt, nigdy i nigdzie nie wspomniał. Żydowsko-francuski „Wielki Wschód” przez swoje rosyjskie „córy” przejął władzę nad olbrzymim krajem – Rosją. Zawrót głowy od sukcesów, rozumie się samo przez się, był proporcjonalny do wielkości zdobyczy. Jednak przełknąć jej nie udało się i smaczny kąsek w ostatniej chwili został brutalnie wyrwany z gardła.
Lenin – z Europy przy pomocy Niemców, a Trocki – z Nowego Jorku przy pomocy bankierów Żydów, ściągnęli do Rosji kilkuset zawodowych rewolucjonistów, wśród których co najmniej 9/10 było Żydami. Bardzo bogaty, mający tajemnicze powiązania Żyd Parwus odgrywał poważną rolę w tych ciemnych machinacjach – importu owego niebezpiecznego towaru na rosyjską ziemię. Znalazłszy się w Petersburgu ten „zaczyn” zaczął przejawiać szaloną aktywność. Importowani rewolucjoniści przyciągnęli na swoją stronę masy półanalfabetów lub w ogóle analfabetów, „kamaryńskich chłopów” i poprowadzili ich do szturmu na już dotknięty zgnilizną masońską „Rząd Tymczasowy”.
Ta cała demokratyczna farsa skończyła się przy pierwszym uderzeniu. Kiereński przebrany w ubiór kobiety uciekł do Finlandii. Rozpoczęła się straszna i krwawa epoka wojennego komunizmu, wojna domowa i całkowite rozprzężenie państwa. Obecnie jasne jest, że żydowska elita zgubiła Rosję przy pomocy niedużej grupy renegatów Żydów, wspieranych przez Żydów z małych miasteczek, którzy w swej politycznej naiwności nie mieli żadnego pojęcia, na kogo podnoszą rękę. Innymi słowy, słodki owoc zwycięstwa światowej masonerii nad Rosyjskim Imperium po głuchej wojnie trwającej ponad sto lat został wyrwany przez żydowską grupę etniczną zamieszkałą w tym czasie na terytorium kraju i grupę przywiezioną przez Lenina i Trockiego dla realizacji ich planów... Czyż nie jest to gorzki i przykry paradoks historii?
Wyższe sfery żydowskie straciły głowy od takiego nieoczekiwanego afrontu; uciekły się nawet do terroru: założyciel Czeka, Żyd Urycki został zabity przez młodego bogatego Żyda Kannegisera, a sam Lenin był ciężko zraniony przez Żydówkę Dorę Kapłan.
Przejście całej masy małomiasteczkowych Żydów na stronę bolszewików, co dało im zwycięstwo, nie miało żadnego ideologicznego podkładu. Od „najbardziej demokratycznego państwa na świecie” – jak nazywał Rosję masonów Kiereński – Żydzi już otrzymali pełne prawa obywatelskie i otwierały się przed nimi najszersze możliwości przeniknięcia do wszystkich dziedzin handlu i gospodarki narodowej kraju.
Jak magnes przyciąga niepowstrzymanie do swoich biegunów opiłki żelazne, tak też Żydzi z całej Rosji przyssali się ze wszystkich stron do nowych organów władzy, czyniąc je trwałymi i odpornymi w okresie okrutnych i krwawych lat wojny domowej.
Trudno sobie wyobrazić, że wśród Żydów istniało w tym smutnym okresie sprzysiężenie i że mieli oni jedno ogólne dla wszystkich kierownictwo. Można raczej przypuszczać, że cała ich masa znajdowała się pod wpływem swego rodzaju „rasowego instynktu”, który jak magnes ciągnął ich do biegunów władzy. Rząd Tymczasowy uczynił ich „równymi wśród równych”, ale komunizm stworzył znacznie bardziej ponętną perspektywę: nie równości lecz panowania nad gojami i pełną władzę nad ich życiem i mieniem. Było to zgodne z gorącymi marzeniami żydostwa, wyrażonymi w następującej formie: „Niezłomna nadzieja Izraela dotyczy dwóch spraw: po pierwsze, że kiedyś wróci on do ziemi obiecanej Kanaan oraz po drugie, że pojawi się w Izraelu „Książę Mesjasz”, który zmusi cały świat do kłaniania się jego Bogu i zrobi swój naród właścicielem świata”. Nie, to zdanie nie jest wzięte z Protokołów Mędrców Syjonu, lecz z bardzo rozpowszechnionej w Ameryce Kolumbijskiej Encyklopedii, gdzie można je znaleźć pod hasłem „Judaizm” na stronie 1026 wyd. z 1950 r. (...)
Jak można się domyślić, powszechne przejście wszystkich mas żydowskich na stronę bolszewików – związane dla nich ze zbiorowym ryzykiem – było dla wszystkich zjawiskiem nieoczekiwanym. Oczywiście, że Lenin i Trocki mieli nadzieję, iż przyciągną na swoją stronę znaczną część żydowskich młodych „aktywistów”, lecz o tym, żeby pozyskać prawie półtora miliona żydowskich pracowników, nikt z przywódców bolszewizmu nie mógł marzyć. Nikt również nie potrafił przepowiedzieć przyszłości. Bolszewicy niejednokrotnie stali na krawędzi przepaści i ich zniszczenie nieuchronnie pociągnęłoby za sobą prawie całkowite wyniszczenie Żydów na całym terytorium Rosji, a szczególnie na Ukrainie, gdzie Żyd i bolszewik byli prawie synonimami dla białogwardzistów, którzy nie mieli dla nich litości. Z drugiej strony, bez żadnego dla siebie ryzyka całe rosyjskie żydostwo mogłoby okazać zorganizowane wsparcie dla Rządu Tymczasowego i zapewnić mu tym samym zdecydowaną przewagę w walce z bolszewikami. Dlatego można z całym przeświadczeniem stwierdzić, że w tym przypadku w masach żydowskich nie decydował rozum, lecz wyczucie – intuicja. W ciągu wieków w ich duszach kultywowano nienasyconą żądzę panowania nad gojami – panowanie twardo im obiecano w Talmudzie. Rozpad państwa rosyjskiego stanowił dla nich całkowicie wyjątkowy przypadek, sprzyjający realizacji tego okrutnego marzenia Izraela i dawał im do ręki możliwość „bycia wszystkim” tam, gdzie dotąd byli oni niczym. Los został wyzwany i kierując się nie rozumem, lecz ukształtowanym przez Talmud instynktem nienawiści i pogardy dla gojów, Żydzi bez zastanowienia rzucili się w nurt rosyjskiej krwawej rewolucji i nie u boku tych, którzy już im dali równouprawnienie, lecz tych, którzy obiecali dać coś znacznie ważniejszego”.
Przerywając w tym miejscu rozważania rosyjskiego historyka przypomnijmy, że 13 czerwca 1918 roku pod Permem bolszewicy bez sądu ograbili i rozstrzelali wielkiego księcia Michaiła Aleksandrowicza Romanowa, tego samego, który po Rewolucji Lutowej 1917 roku paradował po Piotrogrodzie z czerwoną kokardą w klapie i nie uczynił nic, aby unieszkodliwić podnoszącą coraz wyżej głowę hydrę bolszewicką. Parę dni później, w nocy na 17 lipca, grupa zawodowych rewolucjonistów, czyli bandytów, na czele z Filipem Gołoszczokinem (Kahlwangiem), Georgijem Safarowem i Abramem Jurowskim w bestialski sposób wymordowała całą rodzinę imperatora: Mikołaja II, jego żonę, pięć młodziutkich córek i małoletniego syna. Wszystkie ciężko zranione i agonizujące cesarzówny zostały – zgodnie z nakazem Talmudu (jako niewinne, nie znające przedtem mężczyzn) – rozebrane do naga i pozbawione dziewictwa przez zgwałcenie, niektóre były już martwe. (Dopiero na przełomie roku 2017/18 Rosyjska Cerkiew Prawosławna odważyła się z pozwolenia prezydenta Władimira Putina powołać specjalną komisję, aby ustalić konkretnie i naukowo, czy ten mord był rzeczywiście i formalnie mordem rytualnym, co natychmiast wywołało hałaśliwy sprzeciw Żydów rosyjskich i zdystansowanie się prezydenta od tematu).
To nie był jednak kres martyrologii rodu Romanowów, dynastii, która uczyniła Rosję mocarstwem, i za której panowania Żydzi dominowali w rosyjskiej literaturze, teatrze, medycynie, sądownictwie, prasie. Niedaleko od miasta Ałapajewsk w nocy na 18 lipca 1918 roku bez śledztwa i sądu został rozstrzelany (pod bezpośrednim kierownictwem Safarowa) wielki książę Sergiusz Aleksandrowicz Romanow. Za tym została żywcem wrzucona do głębokiej na 60 metrów sztolni jego żona Jelizawieta Fiodorowna, siostra cesarzowej Aleksandry Fiodorowny. Tuż za nią w podobny sposób żydowscy rewolucjoniści wespół z pijanymi bandytami łotewskimi i rosyjskimi zakatowali księcia Joanna Konstantinowicza oraz Igora Konstantinowicza Romanowów, jak też księcia Władimira Paleja (syna wielkiego księcia Pawła Aleksandrowicza czyli kuzyna cesarza Mikołaja II). Umierający, z pogruchotanymi kośćmi zaintonowali z dna piekła chrześcijański hymn cherubiński, a ciało Jielizawiety Fiodorowny nie uległo rozkładowi, jak stwierdzili oficerowie Białej Gwardii w 1919 roku, po przejściowym oswobodzeniu tych okolic.
Nieco później, w nocy na 28 stycznia 1919 roku w Piotrogrodzie, na terenie Twierdzy Pietropawłowskiej rozstrzelano wielkich książąt Georgija Michajłowicza, Dmitrija Konstantinowicza, Nikołaja Michajłowicza i Pawła Aleksandrowicza Romanowów. Warto odnotować, że w kwietniu 1917 roku (po Lutowej Rewolucji masońskiej w Rosji) król Anglii Jerzy V (kuzyn cesarza Mikołaja II) pod naciskiem żydowskiego lobby odmówił gościny w swym państwie komukolwiek z rodziny Romanowów! Czyli wszystkie powyżej przedstawione zbrodnie były zawczasu planowane i skrupulatnie przygotowywane. Makabryczny los domu Romanowów przypomina los krewnych Jezusa z Nazaretu, którego rodzice, trzej bracia i siostra już po ukrzyżowaniu Aramejczyka zostali bestialsko wymordowani.
Uszkujnik tedy dalej pisze: „Strona materialna miała również sporą siłę przyciągania dla żydowskich kadr, które opanowały władzę, wchodząc w skład nowego rządu. Trudno sobie nawet wyobrazić, na jaką skalę występowało trwonienie mienia państwowego przez żydowskich panów, którzy dorwali się do władzy. Ciągnęli wszystko i wszędzie tam, gdzie tylko mogli. Żadne, nawet najbardziej przybliżone obliczenie tej zorganizowanej przez naród „zwycięzców” grabieży nie jest oczywiście możliwe. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów: bezcenną kolekcję znaczków pocztowych zabitego cara ukradł z pałacu osobiście sam Bronsztejn – Trocki. Jak mówią, kolekcja ta spoczywa dotychczas w sejfach jednego z żydowskich banków w Nowym Jorku. Najlepszą w świecie kolekcję rosyjskich monet zebraną przez W. Ks. Georgija Michajłowicza zrabowała grupa Żydów, a następnie przewiozła ją potajemnie do Ameryki i tam rozsprzedała częściami bogatym numizmatykom. Kodeks Synajtikus przypadkowo znaleziony przez barona Tyszendorfa w jednym z klasztorów Synaju właśnie w momencie, kiedy zakonnicy postanowili go już spalić razem z nagromadzonymi gratami, był sprzedany przez Żydów za 100 tys. funtów szterlingów Muzeum Brytyjskiemu. Ten Kodeks oraz Koran Omara zalany jego własną krwią były chronione w bibliotece Ermitażu i uważane za najbardziej drogocenne książki świata. Kodeks został sprzedany jawnie, a Koran zniknął bez śladu i do tej pory nie wiadomo, u kogo się znajduje.
Znany Żyd Saul Barnato był głównym pośrednikiem w sprzedaży wielu kosztowności zrabowanych w cerkwiach i u osób prywatnych. Była ich taka nieprawdopodobna ilość, że jednostką pomiarową drogocennych kamieni nie był karat, który zazwyczaj jest stosowany, lecz drewniana skrzynka do cygar...
Po całkowitym przejęciu przez Żydów aparatu administracyjnego kraju zostali oni jego rzeczywistymi gospodarzami. Robert Wilton, Anglik, który przebywał w Rosji, będąc korespondentem Times’a, poinformował, że po zdobyciu władzy przez bolszewików z 556 osób zajmujących wyższe stanowiska administracyjne w Rosji, 447 było Żydami. Raz uchwyciwszy władzę w swoje chciwe łapy Żydzi nie mieli żadnego zamiaru jej wypuszczać, co potwierdza etniczny skład rządu sowieckiego tuż przed drugą wojną światową. Z 500 członków wyższej sowieckiej administracji 83% było Żydami, 5% Rosjanami, 5% Łotyszami i 6% innej narodowości. Czyli w stosunku procentowym Żydów w składzie sowieckiego aparatu rządowego było nawet nieco więcej (o 3%), niż w pierwszym porewolucyjnym okresie. (...)
I jeszcze jeden paradoks historii! Kiedy Lenin umarł w 1924 r., w 54 roku życia, z przyczyn całkowicie niezrozumiałych i do tej pory przez nikogo nie wyjaśnionych, na miejsce Lenina został wybrany nie Trocki, jak wszyscy oczekiwali, lecz mało komu znany Stalin, który niczym szczególnym się dotąd nie wsławił. Natomiast żydowski Napoleon – Trocki, został z hańbą zesłany do środkowej Azji, później wydalony z ZSRR i w końcu zginął z rąk anonimowego Żyda w Meksyku, dokąd zabójca po długich przygotowaniach potrafił się podstępnie przedostać.
Większość innych współpracowników Lenina i Trockiego zostało wściekle i bezlitośnie zamordowanych w piwnicach GPU przez swoich własnych rodaków, którzy obwinili ich o najbardziej nieprawdopodobne przestępstwa. Kiedy stary bolszewik Kamieniew (Rozenfeld) został wezwany przed sąd, jego oskarżycielami byli: Oldberg, Dawid, Berman, Reingold i Pikel, jako sędziowie występowali naczelnicy oddziałów NKWD – Słucki, Friczowski, Pauker i Redens. Cała dziewiątka to Żydzi!
Drugi współpracownik Lenina, Bucharin, oświadczył na procesie, że krajem obecnie kieruje nie partia, lecz tajna policja, co było naturalnie prawdą. Bucharin mógł dodać, że na czele tej policji stoją „zmobilizowani” małomiasteczkowi Żydzi i wówczas wszystko byłoby całkowicie jasne i zrozumiałe.
W dniu śmierci Lenina, który nawiasem mówiąc prawdopodobnie został otruty, jest bardzo możliwe, iż Żydzi – pseudobolszewicy, będąc świadomi swej siły, już zaczynali uprawiać swoją własną politykę. Jako podwójny zdrajca masonerii i żydostwa Trocki był dla nich osobistością znienawidzoną i całkiem nie do przyjęcia. Stalin, posiadający „niejasną przeszłość” (w pewnym okresie był agentem policji przy rządzie carskim), był człowiekiem najbardziej odpowiednim, którego łatwo było trzymać w ręku. O tym, że Żydom było wiadomo już od dawna o tej stronie życia Stalina, napisano długi, potwierdzony dokumentami artykuł, wydrukowany w czasopiśmie „Life” wkrótce po śmierci „wodza”. Pozostało tylko do wyjaśnienia, DLACZEGO tak długo trzymano tę historię w ścisłej tajemnicy... Autorami tego artykułu byli Lenin i Krywicki.
Dokładnie tak samo, jak to zrobili zwycięzcy-masoni, którzy postawili swoich przedstawicieli na czele rządu, zwycięzcy-Żydzi umieścili swoich ludzi na wszystkich najważniejszych stanowiskach w nowym rządzie.
Rozumiejąc wyjątkową ważność organów bezpieczeństwa wewnętrznego dla swojej władzy postawili sobie za cel przeniknięcie do ich szeregów, które w krótkim czasie stały się swego rodzaju „rządem w rządzie” – posiadającym całkowicie autonomiczną organizację i nawet rodzaj sił zbrojnych – i które były bezpośrednio podporządkowane szefowi organizacji bezpieczeństwa... Tajna policja jest „kluczem” do władzy w ZSRR. A „klucz” ten był całkowicie w kieszeni Żydów: posługiwali się nim dla umocnienia i podtrzymania swojego panowania. (...) We wszystkich sowieckich państwach satelitarnych tajna policja była pod kontrolą Żydów, co samo wpłynęło na nasilenie „antysemityzmu” w tych krajach... Na Węgrzech, gdzie 70% tajnej policji i wszyscy jej naczelnicy byli w tym czasie Żydami, skończyło się w 1956 roku dużym pogromem. Tłum łapał Żydów na ulicach, zabijał na miejscu i wieszał na słupach i płotach”...
Rozzuchwaleni swymi zwycięstwami na terenie zniszczonego przez nich Cesarstwa Rosyjskiego Żydzi rozpoczęli krwawe porachunki we własnym gronie, a ich różne sekty walczyły bez skrupułów o dostęp do władzy. Żydowscy bojówkarze spośród tzw. „socjalistów-rewolucjonistów” zastrzelili zarówno swego rodaka i byłego członka Bundu Mojżesza Goldsztejna (pseudo: Wołodarskij, 26 lat), Mojżesza Urickiego (34 lata), jak również mnóstwo innych niedawnych współbojowników. Cudem uratował się W. Lenin, podziurawiony (6 kul!) z naganu przez Fanny Kapłan. Później było jeszcze gorzej. W. Uszkujnik pisze: „Żydowscy oprawcy dręczyli i znęcali się nad swoimi rodakami w bardzo okrutny i podły sposób, czego by oczywiście nie robili, gdyby byli wykonawcami woli „azjatyckiego despoty” Stalina. Jednak zorganizowany na wielką skalę spisek w jednostkach sowieckich sił zbrojnych stanowił najbardziej realne i śmiertelne niebezpieczeństwo dla małomiasteczkowych Żydów. To, co wydarzyło się latem 1953 roku, mogło się zdarzyć już piętnaście lat wcześniej i zmienić cały bieg historii świata.
Ostrze spisku wojskowego skierowane było oczywiście nie przeciw „dyktatorowi”, lecz przeciwko Berii z jego komunistami i wszystkimi małomiasteczkowymi Żydami z Kaganowiczem na czele. Masoni, samo przez się zrozumiałe, okazali istotne wsparcie dla dwóch Żydów – Berii i jego bliskiego towarzysza broni Izraiłowicza w wynajdywaniu różnych argumentów częściowo fałszywych, pociągających za sobą śmierć wielu tysięcy ludzi.
W końcu 1938 roku, kiedy Żydzi kończyli już czystkę w armii sowieckiej, jej straty w stanie osobowym wynosiły w przybliżeniu około 30 tys. osób z kadry dowódczej.
Wśród nich było:
186 z liczby 220 dowódców brygad,
110 z liczby 195 dowódców dywizji,
57 z liczby 85 dowódców korpusów,
13 z liczby 15 dowódców armii – oraz wszyscy bez wyjątku dowódcy okręgów wojskowych itd.
Jak widać z powyższych liczb, czystka była bardzo ostra i radykalna. Jest zrozumiałe, że musiała ona w następstwie osłabić gotowość bojową armii.
Źródła niemieckie potwierdzają obecnie, że właśnie ta czystka była główną przyczyną, mającą wpływ na decyzję Hitlera w sprawie napadu na Związek Sowiecki. Byłoby rzeczą dziwną, gdyby Hitler pominął taką wyjątkową okazję. Kto mógłby przewidzieć, że potencjalny przeciwnik hitlerowskich Niemiec nagle sam pozbawi się doświadczonego kierownictwa własnej armii i tym samym niejako otworzy wrota na wtargnięcie wroga.
Historycy zagraniczni, którzy już dawno nie odważali się mówić prawdy z obawy przed Żydami, w żaden sposób nie mogą rozwiązać problemu tych krwawych czystek w armii sowieckiej wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Niemiec i próby Stalina zawarcia układu z Hitlerem dla jego uspokojenia.
Prawdziwe podłoże i kulisy tej historii leżą znacznie głębiej. Zwłaszcza, jak zaznacza Deutscher, w „konserwatywnych” kręgach wojskowych już w latach przedwojennych zaznaczał się silny ruch przeciw „żydowskiemu jarzmu”, które było wielokrotnie gorsze od tatarskiego.
Żydzi znaleźli się wobec dwóch wrogów – wewnętrznego i zewnętrznego. Istniała mała nadzieja, aby z wrogiem zewnętrznym dogadać się w jakiś sposób i odwlec na jakiś czas jego agresję. Wyboru po prostu nie było: albo my (Żydzi) albo armia (tj. Rosjanie).
Wersja, że spisek był skierowany przeciw osobie Stalina, a nie przeciw tym, którzy nim kierowali i stali za jego plecami, stanowi oczywiście zupełny absurd.
Czy można przyjąć wersję, że znajdując się w obliczu groźnego niebezpieczeństwa, którym były dla nich hitlerowskie Niemcy, Żydzi poszliby na straszne ryzyko, pozbawiając sowieckie siły zbrojne dowództwa dla ratowania Stalina? Jeśliby tu nie chodziło o ich własną skórę, „pretoriańska gwardia” w Związku Sowieckim zdławiłaby natychmiast swojego „wodza”, gdyby on tylko zapragnął, w obliczu bezlitosnego wroga Żydów – Hitlera, zniszczyć dowódcze kadry swej armii.
Teraz, jakby „paradoksalne” to się nie wydawało, dla lepszego zrozumienia tych wydarzeń, które miały miejsce w Rosji w owych latach, musimy zrobić małą wycieczkę w czasie, w daleką przeszłość, kiedy to Rosja – jako taka – jeszcze nie istniała na mapie.
Na nizinach nadwołżańskich istniało wówczas bardzo bogate i silne państwo chazarskie. Chazarowie ze względu na swoje pochodzenia byli Turko-tatarami. Pozostając pół-koczownikami, posiadali oni w tamtym okresie duże miasta i prowadzili rozległy handel ze wszystkimi sąsiadami. Handel „żywą siłą”, tj. niewolnikami, był ich główną specjalnością. Dla uzupełniania zasobów Chazarowie często dokonywali najazdów na słowiańskie plemiona i pojmanych jeńców brali na sprzedaż.
W siódmym i ósmym stuleciu naszej ery judaizm zaczął przenikać przez konstantynopolskich rabinów do Chazarów, najpierw do wyższych klas tej społeczności, a później rozprzestrzenił się także wśród prostej ludności.
Warto nadmienić, że w rosyjskich legendach wspomina się niekiedy „Wielkiego Żydowina”, z którym rosyjscy bohaterowie staczali boje na „Dzikich Polach”. Samo przez się rozumie, że ten „Żydowin” nie był palestyńskim Żydem-semitą, lecz chazarskim najeźdźcą grabiącym słowiańskie wioski.
Doprowadzeni do rozpaczy Słowianie dokonali w 965 roku głębokiego napadu na Chazarię pod wodzą kijowskiego księcia Świętosława, i przy pomocy finansowej Bizancjum, któremu Chazarowie również sprawiali dużo kłopotów i nieprzyjemności. Spalili wówczas i rozgrabili główne chazarskie miasta: Itil, Białą Wieżę i Samender, po czym z bogatą zdobyczą wrócili do siebie do domu.
Nie sposób przypuszczać, że wbrew prawu i obyczajom tych czasów, Słowianie nie odpłacili swym dręczycielom-Chazarom tą samą monetą i nie pognali w niewolę po zwycięstwie tylu chazarskich jeńców, ilu można było schwytać i sprzedać. Jeśli dostarczenie czarnych niewolników z Afryki na plantacje do Ameryki było sprawą dość trudną, to przepędzić tłum chazarskich jeńców, posadziwszy ich na własne wozy i konie, przez stepy południowej Rosji było rzeczą prostą i łatwą do wykonania.
Należy przypuszczać, że i dług zaciągnięty w Bizancjum przez Świętosława został spłacony tą samą monetą, tj. chazarskimi niewolnikami rzuconymi na rynek w dużej liczbie po dokonaniu owego zwycięskiego najazdu.
Więcej niż 80% populacji żydowskiej żyjącej dziś na świecie należy do tzw. „aszkenazyjskiej” grupy wschodnich Żydów, którzy od swych pobratymców należących do południowo-zachodniej grupy „sefardyjskiej” różniła się znacznie nie tylko obyczajami, lecz również wyglądem zewnętrznym.
Jak niektórzy rosyjscy historycy od dawna przypuszczali, większość „wschodnich” Żydów nie jest Semitami, lecz Turko-tatarami, właśnie potomkami tych Chazarów, którzy najpierw zostali rozbici przez Świętosława, a później dobici przez Czyngis Chana i uciekli do Europy Wschodniej pod naciskiem jego hord.
Nawet w samym Izraelu są obecnie, wprawdzie nieduże, grupy społeczne, które są przekonane o prawdziwości tej historii.
Jeżeli na ogół wszyscy wybitni działacze żydowscy i syjonistyczni należą do grupy „wschodnich” Żydów, to z przyczyn w pełni zrozumiałych ta historyczna prawda nie cieszy się wśród nich dużą popularnością. Jednak ku ich wielkiemu zdziwieniu, bardzo znany w kręgach europejskiej inteligencji pisarz Artur Koestler, sam wywodzący się ze wschodnich Żydów, wydał książkę pod tytułem „Trzynaste pokolenie” [„The Thirteenth Tribe”], w której wyraźnie i przekonywująco udowadnia, że on sam i wszyscy jego rodacy Żydzi „aszkenazyjscy” w żaden sposób nie mogą być Semitami, lecz są w prostej linii potomkami Chazarów. Jak Koestler słusznie twierdzi, takie silne i żywotne plemię jak Chazarowie w żaden sposób nie mogło zniknąć bez śladu z powierzchni ziemi. Jako naród koczowniczy przenieśli się po prostu na zachód pod naciskiem Mongołów i osiedlili się w Europie Środkowej, powiększając tam liczbę swoich rodaków zagarniętych siłą i sprowadzonych przez Świętosława. Znani w Polsce i na Ukrainie jako „Żydzi”, ci przesiedleńcy z nizin nadwołżańskich byli właśnie tymi „Żydami”, o których wspominają stare pieśni rosyjskie.
Jak to zwykle bywa po przyjęciu nowej wiary, neofici zaczęli wykonywać wszystkie obrzędy z jeszcze większą gorliwością, niż to czynili sami Żydzi semickiego pochodzenia, dodając do tych obrzędów również swoje chazarskie obyczaje.
Trudno oczywiście twierdzić, że wschodni Żydzi nie mają domieszki krwi semickiej. Wielu Żydów-semitów żyło w Chazarii, a część Żydów zachodnich, ratując się przed Krzyżakami przeniosła się do wschodniej Europy i zamieszkała ze swoimi współwyznawcami Chazarami. Lecz turecko-tatarska krew pozostała dominująca wśród tzw. Żydów „aszkenazyjskich”.
Sam tego nie podejrzewając oczywiście Koestler uchylił swoimi historycznymi badaniami rąbek tej zasłony, która zakrywała do tej pory przed oczami niewtajemniczonych niektóre dziwne „obyczaje” chazarskich władców Kremla.
Na 54 stronie jego książki jest taki akapit: „Arabscy i współcześni historycy są zgodni, że chazarski system rządzenia miał podwójny charakter: Kagan był przedstawicielem władzy religijnej, a Bek – państwowej”. Koestler dodaje, że prawie nigdy nie widziany przez zwykłych śmiertelników Kagan był w rzeczywistości pełnoprawnym władcą Chazarów, a Bek był tylko jego pełnomocnikiem wykonującym funkcje administracyjne.
Po przejęciu władzy w swoje ręce, potomkowie Chazarów postępując zgodnie ze swymi starymi obyczajami, nie tylko wprowadzili również podwójny system kierowania społeczeństwem w ujarzmionym przez siebie kraju, ale – co już zupełnie nieprawdopodobne i wręcz dziwne – wprowadzili swojego Kagana – potomka chazarskich chanów – Łazara Kaganowicza nazwanego przez emigrantów „Bladym strażnikiem Kremla”, a Stalina wyznaczyli jego Bekiem...
Kaganowicz był jednym z nielicznych komunistów Żydów, który nigdy nie zmienił swojego rodowego nazwiska, składającego się z dwóch części: Kagan, tj. „chazarski chan” i przyrostka -owicz, oznaczającego pochodzenie, jak na przykład Ruryk-owicz. Innymi słowy – i bez żadnej wątpliwości – Łazar Kaganowicz był w prostej linii następcą tj. męskim potomkiem ostatnich chanów chazarskich i „zgodnie z prawem” otrzymał władzę pod przykrywką stanowiska Sekretarza Partii. (...)
Koestler również pisze, że u Chazarów istniał zwyczaj rytualnych zabójstw, a w niektórych przypadkach zabijali rytualnie nawet swojego własnego chana. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że i w naszych czasach Chazarowie, lub inaczej mówiąc Żydzi wschodniej Europy, do których należą wszyscy niemal mieszkańcy Nowego Jorku w liczbie przeszło pięciu milionów, przestrzegają nadal krwawych obyczajów swoich przodków i jedzą tylko mięso „koszerne” rytualnie zabijanej zwierzyny, której gardło podrzyna się na krzyż w obecności „cadyków”, pobierających za to pieniężne wynagrodzenie”...
***
Natomiast sytuacja samych Żydów w diasporze nie była prosta nigdzie, gdzie wolą losu rozbijali swe namioty. Cesarz austriacki Józef II zniósł sądownictwo rabiniczne, zakazał używania języka hebrajskiego i jidysz. W sprawach handlowych i publicznych zakazałŻydom pobytu na wsi, w przypadku gdy próbowali zajmować się działalnością nieprodukcyjną, np. szynkarstwem i lichwą. Cesarzowa zaś Austro-Węgier Maria Teresa tak wypowiadała się o tym ludzie: „Nie znam żadnej innej tak złośliwej dżumy wewnątrz kraju jak ta rasa, która wyniszcza naród swą chytrością, lichwiarstwem, pożyczkami pod ogromny procent. W miarę możności powinno się ich izolować i wypędzać”. Wkrótce po upublicznieniu tej wypowiedzi będąca w kwiecie wieku cesarzowa została w biały dzień na ulicy Wiednia zadźgana nożem, a sprawcy nie ujęto, choć wokół pełno było policji i przechodniów.
W ciągu pół wieku w zaborze austriackim odsetek szynkarzy i arendarzy żydowskich spadł aż o około 75 proc.
Szczególną formą troski o „równouprawnienie” Żydów było wprowadzone przez biurokratów austriackich zakazuużywania przez Żydów hebrajskich nazwisk i odpowiednie „obdarowywanie” ich ośmieszającymi nazwiskami niemieckimi, jak np.: Eselkopf – (ośla głowa), Ziegenschwanz – (kozi ogon), Wildschwein – (dzika świnia), Galgenstrick – (sznur szubienniczy), Cifferblatt (tarcza zegarowa), (Scheissberg – (kupa gówna), Taschengregger – (kieszonkowiec), Borgenicht – (nie pożyczaj), Pferdapfel – (końskie łajno), Knobloch (czosnek); lub polskimi: Bzdyl, Chujec, Czerw, Dziura, Kłak, Kleszcz, Kwoka, Nędza, Pięta, Stopa, Siorek, Pinda, Kolano, Pizdło, Fiut, Dura, Badyl, Szatan, Paskuda, Juda, Rozporek, Ksiądz, Szachraj, Oszust, Pupa, Ogórek, Nicpoń, Cukier, Wychodek, Śledź, Menda, Tyłek, Pantofel, Kibel, Pergament, Tapczan, Knebel, Sołowiejczyk, Perec itp.
Dla uzyskania lepszego nazwiska, jak na przykład.: Kluger (mądry) czy Diamant, Żydzi musieli bardzo słono zapłacić.
W 1813 roku austriaccy urzędnicy obarczyli Żydów specjalną „taksą korekcyjną” (Korrektentaxe) czyli opłatą od każdego Żyda przybywającego do Wiednia. Szpiedzy policyjni czyhali na każdego Żyda, który po przybyciu do Wiednia nie zaopatrzył się w kartę meldunkową i traktowali go wówczas jak kryminalistę.
W zaborze pruskim, pod rządami Fryderyka II, wydano w 1750 roku tzw. „Prawa żydowskie”, które rozróżniały „zwyczajnych” i „nadzwyczajnych” Żydów.Żydów „zwyczajnych" pozbawiono dziedziczenia praw zamieszkiwania i ograniczono im dostęp do wykonywania licznych zawodów.W latach 1772-1780 z inicjatywy Fryderyka II doszło do wypędzenia biedniejszej części społeczności żydowskiej z Prus.
Po włączeniu do Rosji części ziem ówczesnej Rzeczypospolitej zamieszkałej przez wielką liczbę Żydów, caryca Katarzyna II szybko pozbawiła ich przywilejów jakimi cieszyli się w Rzeczypospolitej.Zaczęto likwidować samodzielność kahałów, rosyjscy dygnitarze zalecali jak największą ostrożność wobec Żydów w polityce i gospodarce. Żydzi musieli oddawać bardzo dużo pieniędzy do skarbu rosyjskiego.
Władze carskie podjęły działania dla ograniczenia żydowskiego szynkarstwa i arend, w ramach którego Żydzi rozpijali chłopów wódką, do której dodawali różnych ziół, aby tym sposobem łatwiej doprowadzić chłopa do utraty przytomności, aby później okraść go ze wszystkich pieniędzy i zapisać mu tyle długów, ile sami zechcą, żądając zapłaty w gotówce lub w ziarnie. Ukazem Carycy II w 1791 roku zakazano Żydom przemieszczania się w głąb państwa moskiewskiego.
Tak w praktyce wyglądała sytuacja Żydów w zaborach ówczesnej Polski, o wiele gorzej niż w niepodległej Rzeczypospolitej. W ogóle bywało zawsze tak: im głupszy naród i jego rządy, tym lepsza sytuacja intruzów; im mądrzejszy naród i jego rządy, tym zdecydowaniej broni swego kraju, dobytku i zdrowia.
* * *
W 1918 roku Jakub Nachamkes-Swierdłow ogłosił „bezlitosny masowy terror przeciwko wszystkim wrogom rewolucji”, co w zaszyfrowanym języku bolszewii znaczyło krwawy terror skierowany na wszystkie narodowo i kulturalnie świadome warstwy narodu rosyjskiego. Na jego bezpośredni rozkaz bestialsko zamordowano wszystkich żyjących wówczas członków rodziny cesarskiej, a zaspirtowane głowy ofiar tej straszliwej zbrodni nie zostały z Tobolska przesłane do Moskwy (jak tego domagał się Nachamkes-Swierdłow) tylko dlatego, że gdyby po drodze kompani Jurowskiego z takim bagażem wpadli do rąk oficerów Białej Gwardii, nie sposób sobie nawet wyobrazić, jaka by ich spotkała kara. W ten sposób mordercy zadowolili się tylko „zwykłym” wymordowaniem rodu carskiego. [Najbardziej naukowo uzasadniony, precyzyjny, a zarazem głęboko przejmujący obraz egzekucji rodziny carskiej przez żydowskich i łotewskich „gołoworezów” pod przywództwem Jakowa Jurowskiego podał Robert K. Massie w książce The Romanovs. The Final Chapter (New York 1995, p. 3-6)]. Rosyjski historyk W. Uszkujnik pisze dalej:
(...) „Rozkaz zabicia cara, jego rodziny i bliskich razem w liczbie jedenastu osób, został wydany osobiście przez Jakowa Swierdłowa i był przez niego przekazany do wykonania Szaji Gołoszczekinowi, ówczesnemu przewodniczącemu Uralskiej Rady. Jekaterynburg „na cześć” zabójcy został przemianowany na Swierdłowsk, a jeden z krążowników sowieckiej floty nosił również jego nazwisko. Swierdłow przeżył swoje ofiary o mniej niż rok. Jak podano – pobili go w czasie mityngu robotnicy jednej z morozowskich manufaktur i w następstwie tego pobicia zmarł w 1919 roku, w wieku trzydziestu pięciu lat. Oficjalnie podano, że jego śmierć była wynikiem zapalenia płuc.
Wykonawca zabójstwa Gołoszczekin wyznaczył z kolei Żyda Jankiela Jurowskiego, syna Chaima Jurowskiego, zesłanego na Sybir za złodziejstwo. Jankiel dobrał sobie szajkę profesjonalnych zabójców-czekistów, składającą się z trzech Rosjan, siedmiu „Węgrów” i jednej osoby o nieznanej narodowości. Mówią, że w tej liczbie Węgrów biorących udział w zabójstwie był również Imre Nagy (późniejszy ulubieniec zachodniej prasy), rozstrzelany przez wojska sowieckie po powstaniu w 1956 roku.
Jurowski osobiście zastrzelił z rewolweru cara i następcę, którego ojciec trzymał w ramionach. Carewicz Aleksiej cierpiący na hemofilię miał w tym czasie 14 lat.
Istnieje dokument podpisany przez Lenina, Trockiego, Zinowiewa, Bucharina, Dzierżyńskiego, Kamieniewa i Petersena datowany 27 lipca 1918 r. o dostarczeniu głowy cara i jej identyfikacji.
W świetle wyżej wspomnianych faktów staje się rzeczą oczywistą, że jekaterynburskie zabójstwo było rozmyślnym rytualnym morderstwem zaplanowanym znacznie wcześniej, dokonanym całkowicie i wyłącznie przez Żydów – Swierdłowa, Gołoszczekina i Jurowskiego. Wschodni Żyd Jurowski był tym „cadykiem”, który własną ręką „złożył na ofiarę” monarchę największego chrześcijańskiego państwa świata oraz jego następcę.
Jak należy przypuszczać, według obyczajów Chazarów, cała działalność Kagana – Łazara Kaganowicza – pozostawała, jak zwykle, w głębokiej tajemnicy. Bek Stalin był zawsze na widoku i jako nieograniczony w swoich prawach „wschodni despota” ponosił pełną odpowiedzialność za całą wewnętrzną i zewnętrzną politykę państwa.
Wychowany w ciągu lat na tym prymitywnym kłamstwie, przeciętny czytelnik, zarówno rosyjski jak i zagraniczny, po prostu nie może wyobrazić sobie innego prawdziwego obrazu tego, co rzeczywiście miało miejsce za kulisami sowieckiej historii.
Stalin był marionetką w rękach Kagana– Kaganowicza i jego najbliższego żydowskiego otoczenia. Władza wykonawcza należała do jego Beka tj. Dżugaszwili, który służyć miał również jako „kozioł ofiarny” w razie potrzeby. Żadnych ważnych samodzielnych decyzji podejmować on nie mógł, a jego bezgraniczny „despotyzm” był tylko iluzją dla „maluczkich” – jak mówią Polacy.
Nieograniczona władza KAGANA opierała się w całości nie na partii komunistycznej i nie na jej Komitecie Centralnym, które spełniały rolę parawanu – co prawda dość przejrzystego – a na niesamowicie złożonej i silnej organizacji organów bezpieczeństwa wewnętrznego, których główny sztab znajdował się w ogromnym bloku należącym wcześniej do towarzystwa ubezpieczeniowego przy ulicy Łubiańskiej w Moskwie, w pobliżu Kremla.
W ciągu szesnastu lat na czele tego aparatu bezpieczeństwa stał gruziński pół-Żyd, Ławrientij Beria, którego, jak powiedział pewnego razu Deutscher, nienawidził i bał się cały kraj.
Można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w całej historii ludzkości nikt i nigdzie nie potrafił utworzyć czegoś podobnego do sowieckiego systemu tajnej policji, która przenikała do wszystkich zakamarków życia i miała swoich agentów, tak zwanych „sekcyjnych”, w każdej komórce aparatu państwowego.
W zarządzie tej policji znajdowali się również wszyscy pracownicy przymusowych obozów pracy w Związku Sowieckim, w których tak skutecznie mielono żywą, biologiczną siłę kraju i łamano ludzkie dusze. Wynalezienie tych obozów jest „zasługą” Żyda Frenkiela, co, o dziwo, pisma zachodnie skromnie przemilczają.
Bogiem a prawdą należałoby przyznać pokojową nagrodę Nobla także Frenkielowi, zasłużył on na nią nie mniej niż jego ziomek i kolega po fachu Henry Kissinger, który zgotował wielu ludziom Azji śmierć i obozowe życie, czyli skazał na stopniowe zniszczenie miliony ludzi...
Cała etniczna grupa Żydów oczywiście znajdowała się po stronie „naszego” rządu i okazywała mu pełne poparcie i pomoc polegającą głównie na tym, że jej członkowie prowadzili gorliwie obserwację gojów i donosili na nich kierownictwu, jeśli spostrzegli cokolwiek podejrzanego w ich postępowaniu.
W każdym razie, jak by „super-paradoksalnie” to nie brzmiało, wschodni Żydzi postanowili zrekonstruować w połowie XX wieku system rządzenia panujący w ich ojczystej Chazarii około X wieku naszej ery, lecz pod płaszczykiem rosyjskiego quasi-komunizmu! Cały kościec tej władzy już istniał, lecz tylko został obciągnięty czerwoną skórą: Kagan, jako najwyższa, prawie niewidoczna władza, za nim Bek, wykonawca jego woli. Chańska gwardia pod kierownictwem współpracownika Kagana i „wdzięczni mieszkańcy” wspierający swojego chana przeciw ujarzmionym obcoplemieńcom.
Jak pisał z dużym uznaniem na stronach znanej brytyjskiej encyklopedii z 1953 r. Żyd, prof. Jakow Markus: „Uczyniono ogromny wysiłek, ażeby tępić wyjęty spod prawa antysemityzm. Karą za to „przestępstwo” były TRZY lata pracy przymusowej w obozach, co dla ludzi o słabym zdrowiu równało się śmierci. Można przypomnieć, że w „despotycznej” carskiej Rosji za obrazę samego cara skazywano na jeden miesiąc aresztu lub 300 rubli grzywny.
Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że tacy wybitni Żydzi wschodni jak Ben Gurion, Golda Meir, Mojsze Hertzog i inni, badali sowiecki system rządzenia i zachwycali się nim, o czym pisał na szpaltach Reader’s Digest (grudzień 1968 r.) znany amerykański pisarz Lester Welt. Będąc potomkami Chazarów i rozumiejąc istotę sowieckiego ustroju, nie mogli nie wpadać w zachwyt widząc, jak ich ziomkowie kierują największym krajem świata”...
***
Byłoby uproszczeniem, gdybyśmy w całości zaufali powyżej cytowanym zdaniom i spostrzegali historię Rosji jako dzieje jej zmagań z potomkami dawnych Chazarów. Rzeczywistość była i pozostaje bardziej złożona i wielopłaszczyznowa. Co prawda, antysemityzm był zawsze żywy w masach ludności wielkoruskiej. Dlatego rosyjski wyraz „pogrom” stał się tzw. „internacjonalizmem”. Ale i w tym kraju Żydzi wcale nie dawali za wygraną.
W 1787 roku Katarzyna II (na prośbę i za łapówkę Żydów ze Szkłowa) wydała ukaz, na mocy którego zabroniono w Rosji używania wyrazu „Żyd”, jako obraźliwego (miał rzekomo dosłownie znaczyć „psi chuj”), a nakazano pisać i mówić tylko „jewrej” (czyli Hebrajczyk, czyli „wybrany przez Boga”).
W 1804 roku cesarz Aleksander I wydał ukaz, aby Żydzi sami sobie wybierali nazwiska (przedtem w większości ich nie mieli albo mieli zbyt jednoznaczne). I od tego roku Żydzi wręcz masowo zaczęli (i to w majestacie prawa) zmieniać i przybierać nazwiska polskiej szlachty i arystokracji: Dunajewski, Krasiński, Giedrojć, Nowakowski, Czajkowski, Brodski, Potocki, Politkowski, Konarski, Pac, Mickiewicz, Zamojski, Mazowiecki, Radziwiłł, Radziński, Sienkiewicz, Korf, Lubomirski, Tyzenhauz(en), Cywiński, Plater itd.
[W zaborze pruskim i austriackim – jak zaznaczyliśmy powyżej – urzędy niemieckie wręcz znęcały się nad Żydami, nadając im nazwiska ośmieszające i poniżające. Szczególnie wynalazczy był pod tym względem E. T. A. Hoffman (1776-1822), wybitny pisarz, poeta, kompozytor i malarz, autor znanych baśni, ale też pruski urzędnik i ciężki alkoholik. To on wymyślał w Warszawie dla Żydów takie „barwne” nazwiska jak: Krötenstaub, Penisglanc, Hosenstank, Gebetbuch, Schweinefleisch, Biskup, Arschdick, Pissflasch, Scheissenreich, Nissenbaum itp.
To samo czyniły władze austriackie w Galicji, z tym, że i polskim chłopom dobierały tak „finezyjne” nazwiska, jak Figa, Biskup, Sraka, Depa, Łajdacki, Mendocha, Soska, Szczur, Dunda, Sikun, Ofermiak itp.].
***
Do rosyjskiej szlachty neofickiej w XIX wieku należeli: Abramson, Adelson, Ariel, Beilstein, hr. Belkassem, hr. Cancrin, Chwolson, hr. Devieres, Eybenberg, Frenkel, Hantower, Hartwig, Horowitz, Heimann, Jewrieinow, hr. Kaiserling, Löwenthal, Magasiner, Messerer, Mestmacher, Oettinger-Wallenstein, Oppenheim, Peretz, Raffałowicz, br. Rall, Rosenfeld, Rubinstein (pierwotnie Ruben), Salomon, Sacharow, br. Schafirow, Schmulewitsch, Weiner, hr. Witte, Zdekauer, szereg innych. Po rewolucji socjalistycznej 1917 roku nowa nomenklatura sowiecka początkowo na ponad 80% była etnicznie żydowska, co pozwoliło antysemitom na używanie zdań w rodzaju: „Gdziekolwiek komuniści doszli do władzy, pierwszą czynnością było wymordowanie albo uwięzienie narodowych przywódców; drugą czynnością było usadowienie Żydów na każdym szczeblu władzy. W Rosji miliony nie-Żydów zostały zamordowane przez żydowskich oprawców” (Frank L. Britton, Za plecami komunizmu, Wrocław 1996). W rosyjskiej prasie antykomunistycznej z lat 1918 – 1925 znajdujemy spisane nieraz na gorąco straszliwe obrazy tego, jak bolszewiccy komisarze wymordowywali wówczas kwiat inteligencji tego kraju. Oto niektóre fragmenty z tych publikacji:
„Komisarz Wichman w Odessie zarzynał ludzi nożem, przy czym na początku podcinał gardła dzieciom na oczach rodziców, a potem zarzynał kolejno wszystkich”…
„W Kijowie żydowscy czekiści przywiązywali osobę torturowaną twarzą do ściany czy do słupa, następnie umocowywali z tyłu żelazną rurę, grubą na kilkanaście centymetrów, jednym końcem skierowaną do odbytu ofiary. Przez drugi zaś otwór wsadzali do rury szczura, a otwór zamykano żelazną siatką. Niekiedy zamiast rury używano metalowego garnka z wąskim gardłem i z dziurą w dnie. Następnie szczura drażniono rozpalonym żelaznym prętem, albo straszono palącym się tuż przy otworze płomieniem. Przerażone gorącem i bólem zwierzę rozpaczliwie szukało wyjścia i znajdowało go w otworze odbytniczym katowanego człowieka; szczur wściekle wdrapywał się do wnętrza ofiary powodując niewyobrażalne jej cierpienia . Tortura trwała często po kilka i kilkanaście godzin ku uciesze sadystów z CzK, na których oczach w męczarniach umierał człowiek ze szczurem we wnętrzu. Szczególnie często ten sposób „walki klasowej” stosowano względem przedstawicieli kleru chrześcijańskiego”…
„W czernihowskiej satrapii podczas egzekucji generała Cz., jego żony i 20-letniej córki dziewczyna została najpierw brutalnie zgwałcona na oczach związanych rodziców, a następnie całej rodzinie podcięto gardła nożem”…
„W pojedynczej celi męczono nauczycielkę Dąbrowską, której wina polegała na tym, że podczas rewizji znaleziono w jej mieszkaniu walizkę z rzeczami jakiegoś oficera, jej dalekiego krewniaka, który odwiedził ją przejazdem jeszcze gdy służył u Denikina. Co do tej winy Dąbrowska szczerze się przyznała, ale czekiści otrzymali donos, że ukrywa ona jakieś złote przedmioty. Anonimowy donos wystarczył, by poddano ją torturom. Najpierw została grupowo zgwałcona. Jako pierwszy gwałtu dokonał komisarz Fridman, potem inni. Następnie młodą osobę torturowano, aby wyznała, gdzie ukrywa domniemane złoto. Nie mogła tego uczynić, gdyż nie miała żadnego złota. Zaczęła więc odchodząc z bólu od zmysłów konfabulować, wskazując to lub owo miejsce w mieszkaniu, gdzie rzekomo znajdują się skarby. Rozebranej do naga kobiecie wyrzynano nożami kawałki skóry i mięśni z obolałego ciała; żelaznymi obcęgami zmiażdżono kolejno koniuszki wszystkich palców rąk i nóg. Skatowaną do nieprzytomności rozstrzelano dopiero o 21 godzinie 6 listopada”…
„W Odessie byłych carskich oficerów, którzy zresztą nie podjęli walki z komuną, przywiązywano do desek, a następnie wkładano je powoli nogami do przodu do palących się pieców parowozów, tak aby człowiek żył, a już się palił jednocześnie. Innych rwano na części dźwigami ręcznymi lub parowymi; jeszcze innych zanurzano po kilka razy do baków z kipiącą wodą”…
„W 1918 roku jakoby „w celu sprawdzenia dokumentów” zgromadzono w teatrze miejskim około 2 tysięcy byłych carskich oficerów. Wszystkich co do jednego zarąbano i wystrzelano na tejże sali teatralnej, tak iż wynoszący trupy robotnicy brodzili po kostki w ludzkiej krwi”…
„Byłych oficerów wieszano masowo na drzewach w parkach w uniformie i z zasłużonymi na froncie orderami”…
„W Kronsztadzie wziętych do niewoli oficerów w marcu 1919 roku krępowano drutem kolczastym i zabijano strzałem w tył głowy. Innych skrępowanych razem po dwoje i troje ładowano po kilkaset na barże, które następnie zatapiano w otwartym morzu… W zakładach metalurgicznych palono żywcem młodych oficerów i junkrów, przedtem wiążąc im nogi i ręce tak, aby stali w poniżonej pozycji pochylonej. Tak zamordowano ponad 50 osób”…
„W Sewastopolu w lutym 1918 roku wymordowano ponad 800 oficerów i najbardziej szanowanych obywateli miasta. Przed powieszeniem ofiarom wydłubywano oczy, obcinano nosy , uszy i genitalia, dzieciom podcinano gardła; skrępowanym drutem oficerom bolszewicy gwoździami przybijali epolety do ramion”…
Georgij Klimow później skomentował te wydarzenia zdaniem, iż Żydzi, mordując i prześladując inne narody, wciąż krzyczą, że to oni są prześladowani przez „antysemitów”… Według niego i profesora Igora Szafarewicza „żydosowiecka” władza wyniszczyła około 60 milionów Rosjan, słynne sowiecko-stalinowskie „trojki” NKWD, ferujące i natychmiast wykonujące wyroki śmierci na niewinnych ludziach, stanowiły kontynuację i odmianę judaistycznych małych trzyosobowych sądów „Bet Din”. Niestety, obaj rosyjscy autorzy przypisują te potworne zbrodnie wyłącznie Żydom, podczas gdy wiadomo, że w CzK, a potem w NKWD, służyło mnóstwo Ormian, Gruzinów, Czeczenów, Polaków, Ukraińców, Łotyszów, Rosjan. A byli to przeważnie mordercy i inni zbrodniarze uwolnieni w 1917 roku z więzień Imperium Rosyjskiego, którzy masowo zaciągnęli się pod sztandary rewolucji komunistycznej, a potem zdominowali władzę tego kraju. Byli wśród tych bandytów także bardzo liczni Żydzi, ale w żadnym razie - tylko Żydzi.
Rosyjscy historycy należący do nurtu nacjonalistycznego pomijają też fakt, że wiele tysięcy Żydów znajdowało się po stronie antybolszewickiej, stając się na równi z Aryjczykami ofiarami terroru rewolucyjnego...
Ale też prawdą jest, że elita sowiecka w znacznej większości składała się z Żydów i pół-Żydów w rodzaju Lenina, Kahanowicza, Breżniewa czy – jeśli chodziłoby o sferę intelektualną – Łurie, Kiedrowa, Rozentala, Ginzburga, Judina. W literaturze rosyjskojęzycznej okresu sowieckiego większość też stanowili pisarze żydowscy, tacy jak Ehrenburg, Pasternak, Brodski, Grossman, Babel, Kanowicz i mnóstwo innych, niekiedy zresztą wcale utalentowanych mistrzów pióra.
Żydologów rosyjskich w szczególny sposób fascynuje psychologia „narodu wybranego” oraz metody jego działanie na arenie międzynarodowej. W. Polikarpow i I. Łysak w książce „Fenomen jewrejskoj cywilizacji” przedstawiają m.in. trzynaście sposobów przetrwania, jakoby stosowanych przez globalną wspólnotę żydowską, wymieniając „technologię anonimowości”, kiedy to te czy inne działania nie są afiszowane lub wręcz są ukrywane (pozostając w cieniu można skutecznie realizować swe cele stosując presję finansową, propagandową, polityczną). Z powyższą sąsiaduje pokrewna „technologia działań pośrednich”, czyli wywieranie wpływu na bieg zdarzeń przez ukryte kanały i sposoby. Także niezachwiane wyznawanie narodowej ideologii (nacjonalizm) pozwala bardziej jednoznacznie orientować się w złożonym, zmiennym świecie i umożliwia trwanie przez wieki. Ważną rolę odgrywa fakt bezpośredniej więzi i ścisłej współpracy społeczności żydowskich różnych krajów w skali międzynarodowej, koordynacja poczynań i inicjatyw, wymiana informacji finansowej, politycznej, gospodarczej (jest to możliwe dzięki obsadzeniu przez „swoich” ludzi źródeł, kanałów przesyłu i magazynów informacji, która staje się obecnie najdroższym towarem). Rękojmię efektywnego i operatywnego wykorzystanie tych czy innych danych stanowi ich rzetelność oraz zupełne wzajemne zaufanie i lojalność w rywalizacji z obcym, uważanym za wrogie, otoczeniem. Umacnia pozycje światowej wspólnoty Żydów także ich inicjatywa, ruchliwość, nieustanne kreowanie nowych pseudorzeczywistości wirtualnych, używanych w celu siania zamętu, manipulacji i tumanienia rywali. Ogromną rolę odgrywa - zdaniem rosyjskich socjologów - „technologia wirtualnej imitacji”, czyli mimikry, polegającej na tworzeniu pozorów upodobniania się do swego obcego otoczenia, np. pozornego przyjmowania obcej religii, poprawnych poglądów politycznych i światopoglądowych, imitacji tej czy innej postawy moralnej, udawania lojalności (podczas gdy faktycznie pozostaje się lojalnym wyłącznie w stosunku do globalnego narodu żydowskiego). Wiąże się z nią „technologia wirtualnej asymilacji”, kiedy to Żydzi na zewnątrz udają patriotyzm, solidarność i upodobnienie się do obcego narodu, w istocie zaś pozostają sobą; zmieniają nazwiska na nieżydowskie, ostentacyjnie okazują jakąś obcą wiarę itp. (są na pozór gorliwymi katolikami w Polsce, niemieckimi nacjonalistami w Niemczech, komunistami w ZSRR itd.). Zmieniając maski tym bardziej pozostają sobą.
Polikarpow i Łysak twierdzą, że jedną z socjotechnik jest również dążenie do sterowania życiem obcych społeczeństw za pośrednictwem wiedzy, którą to - wysoce wyspecjalizowaną np. w dziedzinie finansów, psychotechniki, politologii - wiedzę nabywają i posiadają tradycyjnie, przyłamując swoje potomstwo od najmłodszych lat do poważnych lektur, rozważań, dyskusji, studiów. Władze wielu krajów, które nie potrafią samodzielnie sterować procesami socjalnymi, angażują do tego sprytnych i inteligentnych ekspertów i „doradców” żydowskich, którzy oczywiście robią przy okazji znakomite własne interesy kosztem głupiego „szefa”. Zresztą obecnie elity żydowskie po prostu (i bez zaproszenia) sadowią swych ludzi na fotelach prezydenckich, ministerialnych, premierowskich, dyrektorskich nikogo o nic nie pytając, nie stosując żadnego kamuflażu i działając już nie zza kulis, lecz zupełnie otwarcie - na tyle są pewni swej wszechpotęgi. Kolejna socjotechnika polegałaby na delegowaniu osób żydowskiej narodowości (to jedyne i najważniejsze kryterium) do wszystkich bez wyjątku partii (przed wszystkim mających w nazwie wyraz „chrześcijańska” czy „demokratyczna”), ruchów politycznych, kościołów, rządów - nawet do tych o proweniencji antysemickiej - aby trzymać „rękę na pulsie” i niczego nie zaniedbać. Infiltracja pozwala wszystko wiedzieć i we wszystkim się precyzyjnie orientować. Jeśli jakiegoś kontrowersyjnego ruchu nie da się od razu zniszczyć, wprowadza się do niego swoich ludzi, obejmuje kierownictwo nim, a następnie rozkłada i dyskredytuje od wewnątrz, prowadząc na manowce lub stawiając na służbę żydowskim celom. Żadna partia w Europie czy Ameryce nie ma szans na istnienie, jeśli w jej gronie kierowniczym nie ma Żydów.
Niejawne manipulowanie świadomością za pomocą fałszu i terroru informacyjnego stanowi ponoć jeszcze jedną metodę ułatwiającą przetrwanie w nieprzyjaznym środowisku socjalno-etnicznym. Manipulacja jest skrytym oddziaływaniem, które nie powinno być uświadamiane przez przedmiot, na który ona się kieruje. Typową cechą manipulacji jest ukrywanie określonych faktów, podawanie zmyśleń za fakty, pokrętna interpretacja i przekręcanie zdarzeń - wszystko zaś w scenerii udawanej szczerości i życzliwości. Jeśli np. ktoś nas pyta o drogę do Krakowa, myśmy zaś kierujemy go do Białegostoku, popełniamy zwykłe kłamstwo. Gdy jednak tak zagadamy pytającego, że w trakcie konwersacji odechce mu się jechać do Krakowa i podejmie decyzję podążania do Białegostoku, będzie to znaczyło, żeśmy go skutecznie zmanipulowali, czyli dokonaliśmy swoistego aktu przemocy na jego umyśle. Dokonywanie licznych manipulacji przez Żydów - jak piszą Polikarpow i Łysak - jest ułatwiane przez cechującą ich jakoby swoistą bezczelność, połączoną z zupełnym brakiem sumienia i wstydu, oraz charakterystycznym „małpim” artyzmem. I wreszcie trzynastą „technologią”, stosowaną rzekomo przez Żydów w stosunkach z gojami, jest alfonsie wykorzystywanie czynnika kobiecego, polegające na tym, że wpływowym osobom w społeczeństwach gojskich dyskretnie podsuwa się żydowskie żony lub kochanki, albo też ułatwia się kariery tym spośród nich, którzy już takowe żony mają. Awans służbowy, polityczny, naukowy, artystyczny „naszych” ludzi odbywa się poprzez skryte finansowanie, propagandę itp., potem zaś ci, zajmujący eksponowane stanowiska goje, są wykorzystywani w interesach żydowskich. Już w „Biblii” w podobny sposób wykorzystano Sarę, Esterę, Judytę, Ruth. Polikarpow i Łysak podkreślają, iż żydowskie kobiety posiadają ukształtowane przez wieki rozwoju kulturalnego cenne cechy charakteru, jak delikatność, elastyczność, wrodzone poczucie taktu, tolerancja, subtelność, wyrafinowanie, oddanie i gotowość do niesienia pomocy swemu mężowi, o ile nie jest on antysemitą. Są one przeciwieństwem gojek, które nagminnie swych mężów zdradzają, obmawiają, szykanują, poniżają, a nawet donoszą na nich do tajnych policji. Tak w ZSRR żydowskie żony np. Mołotowa, Kalinina i innych prostackich dygnitarzy sowieckich pomagały swym mężom w nabyciu ogłady, kultury, a nawet wiedzy w zakresie spraw państwowych. Obecnie ponoć w krajach europejskich i amerykańskich nie ma żadnego prezydenta, który albo nie byłby Żydem, pół-Żydem lub nie miał żony Żydówki.
Kreśląc psychologiczny wizerunek Żyda Polikarpow i Łysak opisują 22 jego cechy charakterystyczne:
1. Żydowi brakuje odwagi, ale posiada on inną odmianę męstwa - konsekwentny upór, dzięki któremu wiecznie rozpoczyna wszystko od nowa.
2. Działając solidarnie z innymi rodakami Żyd, nie robiąc wiele hałasu, dąży wedle możności do zajęcia kluczowego miejsca w obcym społeczeństwie.
3. Żyd zastępuje siłę rozumem i chytrością.
4. Żyd działa orientując się na rzeczywistość, a nie na różnego rodzaju iluzje i utopie, wszystkie jego dążenia ograniczają się do spraw ziemskich, fizycznych.
5. Żyd posiada nader przenikliwy i giętki, lecz ograniczony, umysł.
6. Żyd nie jest ani dobry, ani zły.
7. Żyd jest energiczny, natarczywy, stanowczy i uparty w dążeniu do celu, w jego usposobieniu nie ma skromności, nieśmiałości i lękliwości.
8. Żyda cechuje dar praktycznej smykałki, cudowny i nieuchwytny dar, przynoszący obfite owoce w sferze działalności politycznej i finansowej.
9. Żyd posiada uzdolnienia dyplomatyczne dzięki wysokiemu poziomowi obcowania z innymi ludźmi.
10. Żyd jest obdarzony takimi cechami jak niezwykła odporność na przeciwności losu oraz talent organizatorski.
11. Żyd nie pozwala obrażać swych rodaków, posiada poczucie własnej godności.
12. Żyd umie zbierać informacje, co pozwala mu być na bieżąco we wszystkim, co się dzieje na świecie.
13. Żyda cechuje naiwność, dziecięca percepcja świata, co bardzo ważne w twórczości naukowej.
14. Żyd jest hedonistą, zorientowanym na przyjemności i rozkosze, odrzuca ascetyzm i wyznaje filozofię marności wszystkiego co ziemskie.
15. Żyda cechuje zadziwiająca energia, ukierunkowanie na przeciwstawianie się wpływowi środowiska oraz poczuciu zupełnej bezradności.
16. Żyd posiada genialną zdolność rozstrzygania skomplikowanych problemów, znajdowania wyjścia z najbardziej niezwykłych sytuacji.
17. Żyda cechuje umiejętność wyczekiwania, niezwykła cierpliwość, co pozwala mu na osiąganie swych celów.
18. Żyd jest zdolny do działania na dwa fronty, aby wyciągać korzyści dla siebie.
19. Żyd pełni w społeczeństwie humanitarną misje, służy sprawie cywilizacji, sprzyjając zbliżeniu narodów.
20. Żyd nie jest okrutnikiem, nie dąży do działalności destrukcyjnej.
21. Żyd może uchodzić za wzorzec człowieka rozmiłowanego w życiu rodzinnym, dba o swą rodzinę, jest znakomitym wychowawcą i pedagogiem.
22. Żyd jest zorientowany na pozyskanie majątku, a jednocześnie może być zadziwiająco bezinteresownym.(…) Alegorycznym modelem Żyda jest lis; nie przypadkiem pierwszą książką, z którą zapoznają się żydowskie dzieci, są właśnie baśnie o tym inteligentnym, przebiegłym, sprytnym zwierzęciu, potrafiącym wyjść cało z każdej opresji. (…) Żyd naprawdę jest podobny do lisa: w ciągu 2,5 tysięcy lat nieprzerwanie był poddawany prześladowaniom, nieraz ograbiano go do nitki, on zaś zawsze potrafił przeżyć i wszystko zacząć od nowa”…
Jest czymś zgoła zaskakującym, że tym nieco ryzykownym wywodom rosyjskich socjologów wtóruje znakomity żydowski intelektualista Uri Slezkin, który w książce „The Jewish Century” opisuje i zachwyca się właśnie fenomenalną zręcznością swych rodaków i wyszczególnia dokładnie te cechy i „technologie”, jakie przedstawiliśmy powyżej.
***
Na terenie Rosji zostały opublikowane po raz pierwszy słynne „Protokoły mędrców Syjonu” (Protokoły sionskich mudriecow), będące czymś w rodzaju opartego ponoć na dokumentach archiwalnych opracowania publicystycznego. G. Klimow jest zdania, że „Protokoły mędrców Syjonu” zostały spisane przez Aszera Ginzberga jako program polityczny chasydyzmu, najbardziej złowieszczej sekty judaizmu” (Por. „Bożyj Narod”, s. 19 – 20). Kluczową postacią jednak był w tej sprawie Piotr Raczkowski (1853-1910), początkowo prawnik, potem redaktor naczelny antyżydowskiego czasopisma „Russkij Jewrej”, zamieszany w działalność jednej z polsko-rosyjskich organizacji rewolucyjnych. Od 1884 do 1902 roku współpracował z tajną policją polityczną, z Paryża kierował rozgałęzioną siecią rosyjskiej agentury w Europie i Ameryce. W 1905 roku był szefem ochrony osobistej cesarza Aleksandra III, wicedyrektorem departamentu policji. Inicjował pogromy Żydów, aby ratować Rosję – jak deklarował – przed ich wywrotową działalnością; na jego wniosek opublikowano (na podstawie jakoby przechwyconych materiałów kahału) słynne Protokoły mędrców Syjonu, których publikację rozpoczęła w sierpniu 1903 roku petersburska gazeta „Znamia”, a które w ciągu XX stulecia wydano w kilkudziesięciu językach w astronomicznych nakładach zbliżonych do nakładów dzieł najbardziej popularnego pisarza wszechczasów Teodora Dostojewskiego. Istota tej publikacji była prosta: Raczkowskiemu, jako superszpiegowi wywiadu rosyjskiego, udało się zdobyć domniemane protokoły tajnych posiedzeń światowej czołówki żydostwa. W tych protokołach został streszczony złowieszczy plan zniewolenia całego świata przez „dzieci szatana”, wykorzystujących instrumentalnie idee demokracji, liberalizmu, praw człowieka w celu zdemoralizowania i podboju całej ludzkości, m.in. przez opanowanie środków przekazu i dyskredytowanie w nich papieża oraz całego chrześcijaństwa, przez zniszczenie tradycyjnego modelu rodziny, ośmieszanie patriotyzmu, prowokowanie wojen między narodami, religiami i klasami społecznymi w celu schaotyzowania całego świata i przejęcia kontroli nad nim.
Po raz pierwszy w postaci książki Protokoły zostały opublikowane w dziele Sergiusza Nilusa Wielikoje w małom w 1905 roku. Autor widział w Żydach uosobienie wszelkiego zła, zbiorowego Antychrysta. Cesarz Mikołaj II przeczytał tę książkę jednym tchem, a na jej ostatniej kartce napisał: „Nie ma żadnej wątpliwości co do autentyczności protokołów”. Otoczeniu zaś swemu mówił: „Oto skąd wszystkie rewolucje, oto jest ręka wskazująca i kierująca”. Nie potrafił jednak tej ręki ukrócić, a ona wymordowała w 1918 roku w Jekatierinburgu całą cesarską rodzinę.
[Istniej też inna wersja tego tematu, którą streszczamy poniżej idąc za przypisami do książki Douglasa Reeda („Strategia Syjonu”, t. 1, str. 342 – 343. Wrocław 2017): „W 1884 roku Justyna Glinka, córka rosyjskiego generała, zaangażowana była we Francji w zbieranie informacji politycznych dla dworu cara Aleksandra III. Glinka zatrudniała żydowskiego agenta Józefa Schoersta alias Szapiro, który podawał się za masona i członka loży „Mizraim”, żydowskiego zakonu masońskiego o własnych rytuałach i protokołach. Schoerst zaoferował Glince za kwotę dwóch i pół tysiąca franków pewien dokument, który, jak powiedział, z pewnością ją zainteresuje. Dokument ten składał się z niezwykłych dyktowanych pism, pochodzących z różnych przemówień, później włączonych do końcowego zbioru „Protokołów Syjonu”. Glinka niezwłocznie przekazała dokument swojemu zwierzchnikowi w Paryżu, generałowi Orgijewskiemu, który z kolei przesłał go generałowi Szerewinowi, ministrowi spraw wewnętrznych, bezpośrednio na dwór w Petersburgu”… Szerewin dokument zatrzymał i dopiero tuż przed śmiercią udostępnił protokoły cesarzowi Mikołajowi II. I dalej narracja się kończy, niewiadomo, co się z dokumentami działo. W 1902 roku Sergiusz Nilus opublikował ich fragmenty w książce „Rządy Szatana na ziemi”; w 1917 on że opublikował pełny tekst tych dokumentów. Gdy bolszewicy objęli władzę nad Rosją, Nilus został aresztowany, poddany długotrwałym bestialskim torturom i w 1924 roku rozstrzelany. W 1919 roku bolszewicy wydali ukaz, na którego mocy każdy przyłapany na posiadaniu lub czytaniu tekstu „Protokołów mędrców Syjonu” podlegał karze natychmiastowego rozstrzelania na miejscu.].
„Protokoły mędrców Syjonu” były szczególnie popularne w Rosji w latach 1917-1920 (rewolucja bolszewicka), w Niemczech między 1933 a 1945 rokiem, w Turcji i Japonii w pierwszych dekadach XXI wieku. W tym ostatnim kraju Protokoły wydano w XX wieku ponad 70 razy w milionowych nakładach, a teza o „żydowskim zagrożeniu” jest w Japonii niesłychanie popularna. Na tym tle doszło pewnego razu do zaskakującego zdarzenia. Gdy w samym końcu XX wieku do Izraela zaproszono wybitnego japońskiego pisarza, ten złożył w prezencie premierowi Menahemowi Beginowi przepięknie wydany tom Protokołów mędrców Syjonu, mówiąc: „Jacy wy, Żydzi, jesteście mądrzy, żeście potrafili opracować tak świetny plan podboju świata”. Premier Izraela początkowo się pogubił, a potem rzekł: „Wie pan, to jest najstraszliwsze oszczerstwo przeciwko Żydom w całej historii ich istnienia”... Teraz z kolei pogubił się Japończyk i bardzo przepraszał za nietakt.
Israel Szamir (Shamir) nazywa „Protokoły” „tajemniczym tekstem, którego stworzenie przypisuje się rosyjskiej ochranie, choć przecież władze carskie zakazały drukowania i rozpowszechniania tej książki, a i napisać jej nie mogły z powodu swej ograniczoności intelektualnej”.
Obecnie dalece nie wszyscy wiedzą, że inicjatorem opracowania i opublikowania „Protokołów”– jak już nadmieniliśmy – był generał policji rosyjskiej Piotr Raczkowski. Na marginesie warto dodać, że najbliższym jego współpracownikiem w dziele „demaskowania spisku żydowskiego” był Matwiej (czyli Mateusz) Hołowiński, też szlachcic polski z pochodzenia, który zasłynął w swoim czasie (przełom XIX-XX w.) jako wyjątkowo skuteczny oficer tajnej policji rosyjskiej (lekarz z wykształcenia), a przy tym utalentowany publicysta i analityk procesów politycznych. Jego ojciec był w młodości rewolucjonistą, został skazany na karę śmierci w tymże procesie sądowym, co Dostojewski. Ale ten wyrok złagodzono i zesłano młodego człowieka na Sybir. M. Hołowiński urodził się w 1865 roku w Symbirsku, został sierotą mając 10 lat i w bardzo młodym wieku, znajdując się w trudnej sytuacji, zgodził się na współpracę z tajną policją polityczną.
Na początku XX wieku generał Piotr Raczkowski, kierownik rosyjskiej sieci agenturalnej za granicą, oddał do dyspozycji M. Hołowińskiego pewną ilość materiałów archiwalnych, jakoby powstałych podczas tajnych narad przywódców światowej wspólnoty żydowskiej, a przechwyconych przez „ochranę”, i kazał mu przygotować je do druku. W ten sposób powstał najsłynniejszy tekst antyżydowski wszechczasów, powszechnie znany jako Protokoły mędrców Syjonu.
Po rewolucji bolszewickiej 1917 roku – co jest kompletnie niepojętym paradoksem – Maciej Hołowiński znalazł się w najbliższym otoczeniu Włodzimierza Lenina, jako dyplomowany i zdolny medyk leczył dyktatora komunistycznego, zakładał organizację czerwonych pionierów (sowieckich harcerzy), udzielał się jako publicysta, teoretyk socjalizmu, wychowawca młodzieży itp. Zmarł w 1920 roku.
W 1919 roku, gdy w Rosji bolszewickiej obowiązywał ustawowy zakaz kary śmierci, wprowadzono w tym kraju jedyny wyjątek – rozstrzelanie na miejscu (bez śledztwa i sądu!) za użycie wyrazu „żyd”... Wówczas to powstało ludowe porzekadło: „Nie gowori „żyd”, budiet dołgo żyć; gowori „jewriej”, sdochniet skorej”…
W ZSRR przy wydawaniu kolejnych edycji dzieł takich pisarzy, jak Dostojewski, Gogol czy Rozanow, bądź co bądź klasyków literatury europejskiej, pierwotne teksty od roku 1917 i aż do końca okresu socjalizmu były poddawane cenzurze, to znaczy redagowane w ten sposób, że skreślano w nich wszystkie „antyżydowskie”, to znaczy krytyczne w stosunku do Żydów sformułowania, niechby nawet tylko żartobliwe, a na ich miejsce wstawiano „poprawne politycznie” zdania. W ten sposób np. czytelnicy Pamiętnika pisarza Dostojewskiego od prawie stu lat nie mogą dowiedzieć się, co w tym temacie myślał ich narodowy geniusz. Czyż nie byłoby mądrzejsze, a przy okazji skuteczniejsze, umieszczenie w tych książkach odnośnych krytycznych komentarzy, ukazujących, dlaczego np. taki Rozanow był w jakimś sensie „antysemitą”. Cenzurowanie natomiast dzieł wybitnych pisarzy i uczonych pod jakimkolwiek względem i z jakichkolwiek powodów jest przejawem nieokrzesania, barbarzyństwa i chamstwa. Nawiasem mówiąc, antypolskie akcenty w rosyjskiej literaturze nigdy nie były „wyciszane”, i zupełnie słusznie, gdyż pomaga to ew. polskim czytelnikom spojrzeć na samych siebie cudzym, krytycznym okiem.
* * *
W pierwszych latach XX wieku w Rosji opublikowano szereg książek demaskujących domniemane plany światowego żydostwa w stosunku do tego mocarstwa. Szczególnie znamienne były pod tym względem dwie pozycje: Sergiusz Nilus Wielikoje w małom i Antichrist kak blizkaja politiczeskaja wozmożność (1902) oraz G. Butmi Obliczitielnyje rieczi. Wragi roda czełowieczeskogo (1907). W zaskakujący sposób te książki szczegółowo opisywały zdarzenia, które zaszły w Rosji dopiero w okresie 1917-1938, łącznie z masowym mordowaniem elity narodowej, zniszczeniem monarchii, arystokracji, kapłaństwa, cerkwi, wszelkich swobód obywatelskich. A wszystko pod hasłem rzekomej walki o wolność i demokrację. Jako narzędzia w tym dziele zniszczenia użyto mas ludowych, w czasach pokoju uśpionych, lecz strasznych w swym zaślepieniu, zwierzęcej głupocie i okrucieństwie, gdy zostaną one przez propagandę napuszczone na swe własne państwo i swe własne elity moralne i umysłowe.
Znany historyk francuski Joly nie bez sarkazmu notował: „Zły instynkt człowieka jest mocniejszy niż instynkt dobry. Człowieka bardziej pociąga zło niż dobro; strach i siła działają nań skuteczniej niż rozum. Dlatego lepsze wyniki w kierowaniu ludźmi są osiągane przez przemoc i niszczenie niż przez wysoce moralne dywagacje. Wszyscy ludzie dążą do władzy, a nikt z nich nie zrezygnowałby z roli tyrana, gdyby to tylko było dlań możliwe. Prawie wszyscy są gotowi złożyć ofiarę z innych ludzi gwoli swym własnym interesom. Tylko poddanie tych drapieżnych zwierząt takiejże jak one prostackiej sile – najlepiej ujętej w kształt prawa – zdolne jest do powstrzymania ich przed zupełnym wzajemnym zniszczeniem. Kto był świadkiem zmienności i nikczemności czerni, jej niezdolności do rozumienia i cenienia życia wolnego, ten widzi, że lud stanowi ślepą, skazaną na samozagładę siłę, o ile ona się nie znajdzie w twardej ręce jednej osoby... Nikt nie zdaje sobie sprawy z nieskończonej nikczemności ludów. One się czołgają przed siłą, są bezwzględne w stosunku do słabych, okrutne do błędów i wyrozumiałe do zbrodni. Ludy są niezdolne do dźwigania ciężaru i przeciwieństw ustroju wolnościowego, lecz cierpliwie znoszą wszelkie poniżenia i przemoc ze strony odważnego despotyzmu. Podczas rewolucji lud, to krwiożercze zwierzę, zasypia tylko wówczas, gdy upije się krwią; a wówczas nowi władcy zakuwają je w kajdany jeszcze mocniejsze niż poprzednie”... Trędowaty pod względem moralnym i bezwartościowy pod względem umysłowym motłoch może posłużyć za narzędzie do wykonania każdych planów i osiągnięcia dowolnych celów. Manipulacja nim za pośrednictwem tych czy innych sprytnie spreparowanych haseł stanowi zagadnienie czysto technologiczne i nieskomplikowane, gdyż tłum jest prymitywny, łatwowierny, pozbawiony rozumu, czci, wiary i godności.
Większość żydowskich intelektualistów uważa Protokoły za fałszywkę, ale dalece nie wszyscy. Tak np. Henry Makow uważa je za autentyk i pisze: „Protokoły Mędrców Syjonu” przedstawiane są nieustannie jako „fałszywka”. Tymczasem, mówi się w nich wyraźnie o atakowaniu czterech podstawowych filarów naszej ludzkiej identyfikacji, jakimi są rasa, religia, rodzina i naród. W jaki sposób je podważyć? I tu wypada przypomnieć, że spisywane były one ponad 100 lat temu! A więc obecne wydarzenia, jakich doznajemy na co dzień – czyż nie są realizacją tychże protokołów?
Oczywiście, że frontalny atak na nie mógłby sprowokować duchowy opór. Zamiast tego lansuje się „tolerancję”, która ma zniszczyć te kolektywne siły poprzez zacieranie różnic między nimi. W rezultacie mamy więc: ruch ekumeniczny w Kościele, lansowanie mieszania ras, czy wreszcie regionalizm w narodowych państwach (EU, NAU). Rodzinę rozwala się poprzez zacieranie się różnic pomiędzy płciami. Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji kręgi masońsko-bankierskie uznały narody chrześcijańskie i muzułmańskie jako swoich głównych wrogów.
Tolerancję stosuje się u nas selektywnie. Toleruje się wszystko co podważa wspomniane podstawy społeczeństwa, ale równocześnie lansuje się „zero tolerancji” w stosunku do wszystkich działań, które próbują się przeciwstawiać tej destrukcji. Np. toleruje się czarnych raperów, którzy znieważają w swoich utworach kobiety i w tym samym czasie zwalnia się z pracy Don Imusa za jego uwagi na temat afro-amerykańskich zawodniczek.
Zero tolerancji dla białych chrześcijańskich heteroseksualistów, a aktywiści gejowscy mogą spiskować przeciwko społeczeństwu, które kieruje się heteroseksualnymi normami moralnymi, przykład – Unia Europejska potępia Polskę za „homofobię” w związku z zakazem promowania homoseksualizmu w szkołach.
Rosyjski oligarcha Żyd Borys Bierezowski może na emigracji w Londynie organizować spisek w celu obalenia Putina oraz wykorzystywać czeczeńskich terrorystów, aby zabijać rosyjskie dzieci np. w Biesłanie, ale każdy muzułmanin podejrzany o terroryzm może być w UE i USA torturowany lub nawet zabity. Amerykańscy syjoniści mogli sprowokować straszną wojnę w Iraku i to jest tolerowane, ale w Unii Europejskiej za nielegalne uznaje się każdą próbę wyjaśniania wątpliwości związanych z Holokaustem, aby przypadkiem nie uznać syjonistów za współwinnych.
Tolerancja i prawa człowieka to dwulicowa mowa zwolenników światowego rządu, o której pisał kiedyś Orwell. W takim świecie toleruje się homoseksualistów a zwalcza heteroseksualistów. W świecie rządzonym przez jeden rząd, w którym obowiązywać będzie jedna religia i gdzie będzie jedna rasa musi być również jedna płeć (by były spełnione plany szatana).
Tworzy się homoseksualny świat, w którym zaciera się różnice pomiędzy tym co żeńskie a co męskie. W 1973 r. Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne sponsorowane przez Fundacje Rockefellera wykreśliło definicje homoseksualizmu jako dewiacji i uznało go za normalny wybór stylu życia. Na internecie Fundacja Rockefellera ma ok. 500 000 linków, co pokazuje, jak łatwo za pieniądze bankierów można kupić różnych „naukowców” i „ekspertów”. Niektórzy niezależni psycholodzy protestowali przeciwko wspomnianej definicji. Np. Ray Johnson napisał, że ASP zostało podporządkowane politycznym aktywistom, którzy nie dbają o naukę lub demokrację.
Od lat 70-tych ASP zaangażowało się w promowanie nieograniczonej aborcji (włączając w to aborcje u nieletnich matek bez obowiązku informowania rodziców), homoseksualizmu oraz walkę z dyskryminacją płci, rasy lub grupy etnicznej. ASP zajmuje się lobbingiem na rzecz homoseksualistów, których uznaje za „chronioną mniejszość”. Propaganda syjonistyczna atakuje stany, które mają ustawodawstwo antygejowskie.
ASP popiera programy szkolne, które walczą z homofobią oraz lansują ideę młodzieży biseksualnej lub gejowskiej i lesbijskiej. ASP jest przeciwne prowadzeniu terapii konwersji homoseksualistów w heteroseksualistów, ponieważ oznaczałoby to, że homoseksualizm jest czymś niewłaściwym. W 1979 r. dwaj psychoterapeuci Masters i Johnson opublikowali wyniki swoich badań, z których wynikało, że pewna grupa homoseksualistów niezadowolonych ze swojej sytuacji, którzy poddali się terapii, przekształcili się w zadowolonych heteroseksualistów. ASP natychmiast przeprowadziło atak na wyniki tych badań podważając zastosowaną metodologię i kwestionując, czy byli to rzeczywiście homoseksualiści. W ten sposób skończyła się kariera naukowa obydwu amerykańskich psychologów. Tylko w takim syjono-komunistyczno-masońskim systemie nauka może być uzależniona od polityki.”
* * *
Niezwykłe były dzieje antysemityzmu w ZSRR (1922-1991), w kraju, w którym Żydzi zajmowali kluczowe pozycje we wszystkich sferach życia społecznego, łącznie z polityką, w którym jednak formacje aryjskie nigdy nie dały za wygraną, a nawet wymuszały na Semitach określone ustępstwa. Ciekawym w tym względzie zjawiskiem była działalność złożonego wyłącznie z Żydów Radzieckiego Komitetu Antysyjonistycznego, jak też publikowanie w tym kraju licznych pozycji edytorskich, demaskujących i potępiających politykę światowego żydostwa, których autorami znowuż były nieomal wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia. Przeciwstawianie się ekspansji żydowskiej było w ZSRR prowadzone pod sztandarem tzw. „walki z syjonizmem”. W 1982 roku - przytoczmy tu po prostu jeden z ogromnej liczby przykładów tego rodzaju publikacji - wiele pism, w tym polskojęzyczny dziennik „Czerwony Sztandar” w Wilnie, zamieściło na swych łamach charakterystyczny artykuł publicysty Borysa Bannowa (żydowskiego pochodzenia) pt. „Syjonizm w naturze. Złowieszcze podobieństwo”. (Rosjanie zawsze byli mistrzami wykorzystywania Żydów w walce przeciwko Żydom). Ten tekst in extenso brzmiał jak następuje: „W dniach agresji izraelskiej na Liban ludzkość poznała nową odmianę faszyzmu - syjonofaszyzm pod izraelską flagą narodową. Mimo woli opinia społeczna przeprowadziła analogię między bestialstwami rasistów syjonistycznych a zbrodniami faszystów niemieckich podczas II wojny światowej. Ówczesne Coventry i dzisiejszy Bejrut, Oradour i Treblinka wówczas, a obecnie Szatila i Sabra są zjawiskami tożsamymi. Ludobójstwo, „ostateczne rozwiązanie”, „nowy ład” - to terminologia Izraelczyków wywołująca w pamięci zbrodnie nazistów - pisał Sekretarz Generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Izraela Meir Wilner w dniach wydarzeń libańskich. Dziś jednak stosuje się ją w odniesieniu do polityki kół rządzących Izraela. Jest to naturalne. Tamte i te, mimo wielu różnic, łączy niewątpliwe pokrewieństwo, polegające na rozpasanym rasizmie, niepohamowanej agresywności, kursie na zagarnięcie obcych ziem i na fizyczną zagładę całych narodów, w tym przypadku - palestyńskiego. Zbrodnie agresorów syjonistycznych na ziemi libańskiej stoją w jednym szeregu z bestialstwami faszystów w okresie II wojny światowej.
„Kierując spojrzenie na północ, widzimy żyzne niziny Syrii i Libanu; na wschodzie leżą bogate doliny Eufratu i Tygrysu, ropa naftowa Iraku; na zachodzie - kraina Egipcjan. Nie będziemy mieli możliwości rozwoju zanim nie rozwiążemy naszych problemów terytorialnych za pomocą siły, póki nie zmusimy Arabów do całkowitej uległości.” - Tak mówi premier Izraela Menachem Begin. Wtóruje mu oprawca Bejrutu generał Ariel Szaron: „Interesy strategiczne Izraela nie ograniczają się do arabskich krajów Bliskiego Wschodu, regionu Morza Śródziemnego i Morza Czerwonego. W imię zapewnienia bezpieczeństwa powinny one się rozszerzyć na takie kraje jak Turcja, Iran, Pakistan, na takie regiony jak Zatoka Perska i Afryka”… W wywiadzie zamieszczonym w czasopiśmie „Stern” Szaron zapytywał ze skrajnym cynizmem: „Czyż warto się niepokoić z powodu tego, że chcemy podbić Turcję, Iran, Irak, Pakistan, czy nawet całą Afrykę?” Tak, Izrael zamierza zostać państwem imperialistycznym i w tym celu usiłuje rozbić świat arabski, zawładnąć jego bogactwami naturalnymi i zasobami siły roboczej.
Zbrodnicza praktyka podbudowana jest równie przestępczą ideologią. Jakie zaś są te „idee”, które pobudzają syjonistów do niesłychanych zbrodni? Jest to oficjalna ideologia państwa syjonistycznego, są to „święte” księgi, na których studiowanie każdy uczeń w szkołach Izraela półtora tysiąca godzin rocznie. W szkolnym podręczniku izraelskim czytamy: „Naród żydowski - to naród wybrany na mocy siły swej rasy, swego wykształcenia i charakteru ziemi, na której się rozwijał… Rasa narodu żydowskiego jest najlepszą spośród wszystkich innych, powstała bowiem drogą selekcji najlepszych w każdym pokoleniu”… Czego uczą syjoniści w szkołach izraelskich? Nienawidzić inne narody i wynosić naród żydowski ponad wszystkie inne. Czym to się różni od filozofii faszystów niemieckich?...
Złowieszcza analogia między syjonizmem Izraela a faszyzmem hitlerowskim i tym, co jest napisane w książce Adolfa Hitlera „Mein Kampf” daje się zauważyć bez trudu. „Historia obdarzyła nas rzadkimi cechami etycznymi i intelektualnymi, a to daje nam prawo i nakłada obowiązek bycia gwiazdą przewodnią dla innych narodów” - to słowa Ben Gubiona. A oto co twierdził Adolf Hitler: „Aryjczyk jest Prometeuszem ludzkości. Jego jasna głowa jest obdarzona iskrą bożą. To jemu było sądzone zapalić pierwszy ogień rozumu ludzkiego”…
Syjonizm i faszyzm łączy nie tylko podobieństwo pozycji ideowych i doktryn politycznych. W Wiedniu opublikowano „Rozmowy z Hitlerem” Hermanna Rauschninga, które zawierają szczere wyznanie Hitlera, iż zapożyczył on od syjonistów „sztukę intrygi politycznej, technikę konspiracji, rozkład rewolucyjny, umiejętność zachowania tajemnicy i wprowadzania w błąd „obcych”, jak też zasady organizacyjne i ideologię wyższości rasowej i narodowej (…)”. Tyle radziecki publicysta żydowski Borys Bannow. Nic dodać, nic ująć…
***
Najbardziej bodaj znamienną i charakterystyczną figurą w „antysyjonizmie” sowieckim był Władimir Biegun, profesor filozofii na wyższych uczelniach Mińska w latach około 1960-1980, autor szeregu książek i artykułów w zakresie żydoznawstwa. Aby unaocznić charakter i styl tej „radosnej twórczości”, przytaczamy poniżej fragment artykułu W. Bieguna Sożżenije Wieniery, opublikowany w zbiorowym tomie pt. Dary Danajcew (Mińsk 1987). W tym tekście białoruski filozof wysuwa twierdzenie, że żydostwo zawsze i wszędzie stanowi siłę rozkładową i niszczycielską, uważającą za swój obowiązek religijny profanację, zohydzanie, wyśmiewanie i podważanie wszelkich wartości, doktryn, dzieł i nauk, powstałych w obrębie kultur nieżydowskich. Z czego W. Biegun wyciągał wniosek, iż Żydzi są wrogami nie tylko każdej wyższej kultury, ale też ludzkości jako takiej. Oddajmy jednak głos autorowi Spalenia Wenus.
W. Biegun pisze, iż Talmud, stanowiący komentarz do Tory, wszystkie wyznania poza mojżeszowym uważa za heretyckie, pogańskie, bałwochwalcze i zabobonne. Przewiduje więc dla nich odpowiednie potraktowanie, a przepisy odnośne zostały zawarte w specjalnej księdze Talmudu, zwanej Awoda-zara, co dosłownie znaczy „obce służenie”, to jest służenie cudzym, nieżydowskim bogom, obcym bałwanom. W Biegun pisze: „To pojęcie ogarnia faktycznie cały pozajudaistyczny kult, przedmioty tego kultu – rzeźby, wizerunki, naczynia, świątynie, ołtarze, a nawet zakazane zachowania, które mogłyby być wyrazem zamierzonego lub niezamierzonego szacunku do cudzego bóstwa lub sacrum, czyli, mówiąc językiem Biblii, do „obcoplemiennych obrzydliwości”. Awoda-zarą jest też każda nieżydowska sztuka, szczególnie jeśli się opiera na podstawach religijnych. Traktat „Awoda-zara” określa stosunek Żydów do świata niejudaistycznego, „pogańskiego” w ogóle, sugeruje „głęboką nieufność do zasad etycznych pogaństwa”.
Talmud wymaga od swych zwolenników nie po prostu negatywnego, lecz ostro krytycznego, wrogiego stosunku do „obcego służenia”. Jeśli jakaś obca wartość została nazwana mianem pełnym szacunku, np. „oblicze Boga”, to wierzący Żyd ma obowiązek nazwania jej mianem pogardliwym – „oblicze psa”. Nawet jeśli pojemnik został wypełniony powietrzem (to znaczy po prostu znajdował się) w domu „awoda-zary”, jest on nieczysty, trefny. „Jeśli komuś wysypały się pieniądze naprzeciwko domu awoda-zary, to żyd nie może się pochylić, aby je zebrać, dlatego że miałoby to postać ukłonu oddanego awoda-zarze, lecz on się odwraca tyłem i dopiero zbiera rozsypane monety”.
Jako „obce służenie” są interpretowane wszelkie „pogańskie” wizerunki, w stosunku do których kategorycznie się zabrania wyrażać szacunek lub ich używać. Zabrania się wizerunków na „rzeczach szanowanych”, a więc naszyjnikach, pierścionkach, co zaś dotyczy „rzeczy nieszanowanych”, takich np. jak naczynia kuchenne, nocniki, prześcieradła, koszule itp., to awoda-zara może być na nich przedstawiana, a nawet to się zaleca, by zademonstrować brak szacunku do tychże wizerunków. Tak więc znęcanie się nad cudzymi wartościami jest nawet nakazem religijnym. Wszelkie „helleńskie”, to jest „pogańskie” księgi też należą do „obcego służenia”. A w jakim razie awoda-zara przestaje być zakazaną? „Zniesienie zakazu – podaje „Jewriejskaja Encikłopiedija” – jest warunkowane zniszczeniem świętości danego przedmiotu... Najpewniejszą zaś oznaką kresu czci jest porzucenie przedmiotu na łaskę losu, jego zepsucie i celowe uszkodzenie jego części”. W ten sposób np. wykradane z kościołów obrazy i rzeźby można po ich uszkodzeniu chować w żydowskich domach jako dzieła sztuki, sprzedawać je i nabywać, darować etc. (...) Jasne i klarowne wskazówki co do walki przeciwko „obcemu służeniu” zostały zebrane w księdze „Szulchan-Aruch”. Oto niektóre z nich: „Każdy, kto zobaczy bałwany, postąpi dobrze, jeśli je spali i zniszczy”... „Powinno się dążyć do wykorzenienia bałwanów i do nazywania ich hańbiącymi imionami”... „Zabrania się też wszelkich przyjemności, które bałwany mogą dawać; nawet gdy są spalone, zakazuje się robić użytek z węgli i popiołu po nich, jednak cieszyć się ich płomieniem można”...
Przedstawiona powyżej judaistyczna koncepcja dotycząca stosunku do obcej sztuki, dokładnie potwierdza słowa Karola Marksa o tym, że religia żydowska zawiera „głęboką pogardę do teorii, sztuki, historii, pogardę do człowieka”...
Dlaczego jednak Talmud wymaga od wierzących znęcania się nad obcą sztuką? W jakim celu Tora to nakazuje? (...)
W literaturze syjonistycznej nierzadko jest gloryfikowana trzeźwość Żydów i ta, niewątpliwie dodatnia ich cecha, jest interpretowana jako jeszcze jeden dowód wyższości Żydów w porównaniu z innymi, skłonnymi do alkoholizmu, ludźmi. Otwarty szowinista L. Zukrajnij pisał np., iż Żydzi „stanowią arystokrację ducha wśród wszystkich narodów świata”, i że „apostołowie powściągliwości, walki przeciwko pijaństwu rekrutują się przeważnie spośród żydostwa”. W rzeczywistości trzeźwość Żydów trzeba wyjaśniać nie jakimiś ich etnicznymi czy biologicznymi cechami, lecz dawną i głęboką tradycją, u której podstaw tkwi bezpośredni sens polityczny.
Rzecz w tym, że tenże traktat talmudyczny „Awoda-zara” surowo zakazuje wyznawcom judaizmu picia wina „pogan”. Brak tego zakazu prowadziłby, według autorów Talmudu, do niepożądanego obcowania cielesnego ze środowiskiem nieżydowskim, co by prowadziło do zacierania się odrębności etnicznej, wyjawiania kastowych tajemnic i bastardyzacji. Wykonanie nakazu stało się tradycją, a jego rzeczywisty sens dla wielu ludzi pozostał tajemnicą... Tak za tym co „boskie” nietrudno jest dojrzeć to, co jest socjalne, ludzkie.
Społeczne ukierunkowanie i klasową istotę żydostwa głęboko ujął K. Marks. W swej znanej pracy „W kwestii żydowskiej” pisał: „Jaka jest świecka podstawa żydostwa? Praktyczna potrzeba, merkantylizm.
Jaki jest świecki kult Żyda? Geszefciarstwo.
Kto jego świeckim bogiem? Pieniądz...
Pieniądz to zazdrosny bóg Izraela, przed którego obliczem nie może być żadnego innego boga”.
Filozof niemiecki Ludwik Feuerbach, którego poglądy w kwestii żydowskiej wysoko cenił K. Marks, także odnotowywał, że „najwyższą zasadę żydostwa stanowi utylitaryzm, korzyść”... Nie negują tego także ci syjonistyczni ideologowie, którzy dyskutują we własnym środowisku. Tak, M. Weintrob przyznaje, że w judaizmie „najwyższą wartość stanowi bogactwo”, a „główne zadanie człowieka polega na pozyskiwaniu dóbr”.
Jeśli jest to prawdą, to nie byłoby błędem nazywanie całej współczesnej cywilizacji kapitalistycznej cywilizacją „żydowską”, opartą na zapamiętałym produkowaniu, nabywaniu i używaniu dóbr materialnych czyli na kulcie „złotego osła”.
W. Biegun kontynuuje: „Możliwości pomnażania majątku i egoistycznego dysponowania dobrami zwiększają się, gdy się posiada władzę polityczną. Oto dlaczego wiara judaizmu ustami Jahwe i proroków ogłasza dążenie do panowania nad światem: „Opanujecie narody, które są liczniejsze i silniejsze od was. Każde miejsce, gdziekolwiek stąpi wasza noga, będzie wasze; od pustyni i Libanu, od rzeki Eufratu nawet do morza zachodniego będą wasze”. Ta myśl o opanowaniu świata jest wielokrotnie powtarzana w Pięcioksiągu.
Bogactwo i władza to dwa wzajemnie warunkujące się cele ogłaszane przez judaizm. To są jego najważniejsze dogmaty, leżące u podstaw ideologii i polityki syjonizmu, a mające prowadzić do zapanowania nad całym światem. Gdy całe bogactwo globu znajdzie się w ręku Żydów, w ich ręku znajdzie się też władza nad całym światem. Do realizacji tej idei ma prowadzić „poprzez polityczną demokrację, poprzez modyfikację kapitalizmu w kierunku wolnego rynku i wreszcie do panowania nad światem” droga ostatecznego zwycięstwa według ideologa współczesnego syjonizmu M. Steinberga.
Żydowska burżuazja, której „konstytucją” zawsze był i obecnie pozostaje Talmud, nigdy nie potrafiła osiągnąć tych celów metodą bezpośredniej przemocy zbrojnej, ponieważ zawsze stanowiła statystyczną mniejszość wśród narodów. Dlatego stale urzeczywistniała pokojową, pełzającą ekspansję, niedostrzegalną dla profanów, gdyż nie każdemu dane jest widzieć i wiedzieć, jak są dokonywane spekulatywne geszefty i finansowe machinacje, przekupstwo, korumpowanie, polityczne intrygi. Wyzysk dostarczał pieniądze, te zaś umacniając pozycje polityczne żydowskiej burżuazji, szczególnie w warunkach kapitalizmu, gdy w większości krajów europejskich dokonała się emancypacja polityczna żydostwa. Władza finansowa Rotschildów, Montefiorów, Polakowów, Ginzburgów i wielu innych żydowskich magnatów, a również pomniejszych biznesmenów i bankierów, potęgowała się tak gwałtownie, że zostawali lordami, baronami, szlachcicami, ministrami i zostali dopuszczeni do sterów władzy w różnych krajach. Teodor Herzl, autor wielu fałszywych frazesów o „żydowskim cierpieniu”, nie mógł ukryć faktu, że „osiągnęliśmy przewagę w sprawach pieniężnych” i że „stale wzrasta nasza potworna potęga finansowa”. W wyprawie po majątek i władzę ci cisi okupanci zawsze usiłują zachować jedność i solidarność swych szeregów, a osłabić tych, przeciwko którym jest kierowana ich gospodarcza i polityczna agresja. Według Talmudu wszyscy Żydzi są rękojmią jeden drugiego, wszyscy Żydzi stanowią jakby jednego człowieka, a interes ich jest wspólny. Syjonistyczne czasopismo „Rasswiet” stwierdziło, że w łonie żydostwa odwiecznie istnieje zasada trzymania razem i zachowania solidarności narodowej. G. Wuk określa Żydów jako „nieśmiertelne indywiduum korporatywne”.
Taka samoizolacja i wrogość w stosunku do obcych spowodowały zastój i kulturotwórczą bezpłodność żydostwa, zawistnie zezującego na cywilizacyjny rozkwit innych narodów, o czym nie bez goryczy pisał Martin Buber. Jakby zaś uzupełniając go syjonista A. Idelson pisał o tym, że „myśl żydowska w ciągu dwóch tysięcy lat nie wytworzyła niczego w żadnej dziedzinie ludzkiej kultury: ani w poezji, ani w beletrystyce, ani w sztuce, ani w muzyce, ani w naukach przyrodniczych czy socjalnych, ani w sferze higieny, pedagogiki, architektury, ani w żadnej innej”. Ten punkt widzenia prezentuje też izraelski analityk A. Galin.
Taki więc jest żałosny wynik liczących dwa tysiące lat wysiłków zmierzających do wyegzekwowania prawa o awod-zarze. Twórczość kulturalna została złożona w ofierze konsolidacji narodowej, zachowaniu wzajemnej rękojmi wyzyskiwaczy. Poszukiwanie Prawdy i Piękna zostało zinterpretowane jako przeszkoda w oddawaniu czci złotemu cielcowi – jedynemu bogu, który zabezpieczał władzę żydowskich bogaczy zarówno nad współwyznawcami, jak i nad „poganami”.
W masie żydowskiej jednak zachowywał się potężny impuls twórczy, a talentów rodziło się nie mniej niż wśród sąsiednich narodów. Ludzkość otrzymała niezniszczalne dzieła Marksa, Heinego, Lewitana i wielu innych wybitnych działaczy kultury światowej nie dzięki, lecz wbrew judaizmowi i osławionej solidarności plemiennej.
Ci, którzy ważyli się odstąpić od wiary, byli okrzykiwani za niszczycieli „solidarności podstawowego zespołu”, za renegatów i byli okrutnie prześladowani. Są znane liczne przykłady bezwzględnego stosunku zwierzchników kahału do owych odważnych humanistów, którzy ważyli się zerwać klejką pajęczynę talmudycznego ciemnogrodu i prowadzić swych rodaków do światła nauki i kultury. Myśliciela racjonalistę Uriela d’Acostę, który wystąpił przeciwko judaizmowi i katolicyzmowi, Żydzi kopali nogami przed wejściem do synagogi. Wielki filozof Baruch Spinoza za wolnomyślicielstwo został poddany heremowi (anatemie), szowiniści podejmowali nawet próby zgładzenia go. „Niech będzie przeklęty za dnia i za nocy, gdy się kładzie i gdy wstaje, przy wyjściu z domu i przy powrocie! Niech mu Bóg nigdy nie wybaczy, niech Jego gniew i zemsta wybuchnie nad tym człowiekiem, i niech ciążą nad nim wszelkie przekleństwa zapisane w Prawie!” – tak brzmiał tekst anatemy rzuconej na Spinozę przez rabinów Saula Morteirę i Izaaka Awoawa... Zaszczuwany i obrażany był obok wielu innych słynny rosyjski rzeźbiarz Marek Antokolski, który tworzył swe wspaniałe dzieła wbrew prawom Talmudu.
Tak więc judaizm, stanowiący narzędzie dla realizacji egoistycznych dążeń burżuazji żydowskiej, konserwował patriarchalne skostnienie, izolował wierzących Żydów od kultury powszechnej, nakładał zakaz na twórczość artystyczną i w ten sposób odegrał w ich życiu skrajnie ujemną rolę. Obecnie judaizm połączył się z syjonizmem, gdyż głównym, podstawowym celem syjonizmu jest osiągnięcie panowania nad światem przez zbudowanie globalnego izraelickiego supermocarstwa, którego zalążkiem są USA. W książce „Wierzę” (Credo), zaaprobowanej przez rabinów „ziemi obiecanej”, powiada się, że: „Należy studiować i znać prawa Tory oraz nauki mędrców żydowskich. Ale się zabrania w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek celu zwracać się do cudzych nauk. Nie wolno oglądać przedmioty ich kultu, słuchać ich muzyki, czytać ich książki, zbliżać się bliżej niż na cztery łokcie (2 m ) do ich świątyń i budowli (...) U kresu czasów przyjdzie Żyd z Domu Dawidowego, który zostanie odkupicielem świata”... Takie są apetyty syjonistów.
*
Skonsolidowana pod sztandarem syjonizmu żydowska burżuazja występuje w roli przestępczego klanu międzynarodowego, pasożytującego w wielu krajach świata. Ta mafia tym skuteczniej zdobywa bogactwo i władzę, im bardziej jest skonsolidowana i im bardziej poróżnione i osłabione są te siły, przeciwko którym kieruje się jej agresja. Dlatego też syjonizm dąży, z jednej strony, do poddania sobie pod względem politycznym różnych krajów i narodów, a z drugiej strony, do ułatwienia sobie takiego podboju metodą dzielenia i demoralizowania społeczeństwa, destrukcji kultury narodowej i dyskredytacji jej najlepszych przedstawicieli, do osłabienia w ludziach uczuć patriotycznych, wyrastających na gruncie tradycji historycznych i kulturowych. Sukces takiego podboju jest widoczny na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie moralna i duchowa degradacja społeczeństwa jest wprost proporcjonalna do politycznej i finansowej potęgi klanu syjonistyczno-masońskiego, który faktycznie sprawuje władzę w tym kraju...
Syjoniści, jak wyznawał ich lider W. Żabotyński, „powinni sączyć jad i rozkład niedostrzegalnie, po cichu i perfidnie”. (A. Idelson, Etiudy po sionizmu, SPetersburg 1903). Każde rujnowanie najlepiej zaczynać od podstaw. Najważniejszą zaś podstawą jest klasyczne dziedzictwo kulturowe. Wydrwić, oczernić, narzucić lekceważący do niego stosunek, zastąpić autentyczne wartości kulturalne tandetną kulturą masową – to znaczy osłabić podstawy życia narodowego, wyjałowić patriotyzm, obniżyć w duszach ludzi immunitet przeciwko wpływom obcym i wrogim. Taki anemiczny pod względem kultury narów staje się łatwą zdobyczą doskonale zorganizowanych drapieżników syjonistycznych.”
Jak jest dokonywana tego rodzaju działalność? – W poświęconym W. Biegunowi artykule w tygodniku „Russkij Wiestnik” (2000) można było przeczytać, że wydrwiwać i poniżać obcą duchowość można pośrednio, np. nadając miano „Madonny”, czyli w terminologii chrześcijańskiej „Matki Bożej”, wulgarnej i rozwydrzonej piosenkarce żydowskiego pochodzenia, skaczącej nago po scenie i słynącej z lekkich obyczajów, czy oferując literacką nagrodę Nobla za wulgarne antyislamskie teksty żydowskiemu paszkwilantowi Salmanowi (Salomonowi) Rushdiemu. Według W. Bieguna „niedostrzegalnymi” elementami judaizacji współczesnej kultury są m.in. bezprzedmiotowe malarstwo abstrakcyjne (Talmud zabrania wyobrażania graficznego „stworów”), poezja pisana bez znaków przestankowych (jak Talmud) czy atonalna (chaotyzująca umysł słuchaczy) muzyka. W dalszym ciągu swych dywagacji uczony białoruski pisał:
„Konkretne wykonanie takiego celu strategicznego może być realizowane na różne sposoby, w zależności od miejsca, warunków, konstelacji sił politycznych. Jeśli się zaś uważnie przyjrzeć licznym przykładom z najnowszej historii, to da się prześledzić pewne interesujące prawidłowości.
Za przedmiot napaści wybiera się jakiegoś geniusza narodowego. W oczach narodu jest on najwspanialszym z ludzi, kimś, kto wniósł do skarbnicy nacji i ludzkości swe nieśmiertelne dzieła. Wszystko, co on stworzył, powiązane jest z duszą narodu, charakterem narodowym, wartościami ideowymi, ale przecież nie z jakimiś osobistymi ułomnościami. Jest nieistotne, że Sokrates miał brzydkie oblicze, że Byron był chromy, a Kant przez całe życie pozostawał przekonanym kawalerem. Mądrość Sokratesa, czar poezji Byrona, głębia myśli Kanta nic przecież nie ucierpiały z powodu owych „wad”. Wielkość poematów Homera czy „Słowa o pułku Igora” jest niewzruszona, choć prawie nic nie wiemy o ich twórcach. Tak rozumuje każdy rozsądny człowiek. Jednak ten, kto knuje perfidne plany, dla kogo ten geniusz jest obojętny i obcy, a nawet wrogi, myśli inaczej, ma inny skład umysłu. Taki „odbrązowiacz” zaczyna mierzyć geniusza taką samą miarą, jakby to była jakaś pospolita miernota. Stawia na to, że z punktu widzenia filistra chromota stanowi jednak wadę, a niechęć do żeniaczki – niewybaczalny grzech. Filistra nie interesują nauki Sokratesa, ale za to on dobrze pamięta, że filozof biednie się ubierał i że miał kłótliwą żonę Ksantypę. Biorąc to wszystko pod uwagę, a nuż się da znaleźć w geniuszu lub mu przypisać coś niegodnego albo nieprzyzwoitego? Jeśli uda się to uczynić, negatywny stosunek do wielkiego człowieka rzuci cień także na jego dzieła, nauki, idee, mądrość. Wielokrotne powtarzanie w massmediach i literaturze informacji o rzeczywistych, rzekomych lub wyolbrzymionych wadach i niedostatkach, szczególnie jeśli czynią to osoby niejako z urzędu cieszący się kredytem zaufania (np. naukowcy i dziennikarze), potrafi poniżyć w oczach ludzi nawet najbardziej godnych szacunku twórców. W ten sposób są przez syjonistów niszczone wszelkie pozytywne autorytety.
Przytoczmy przykład takiej działalności.
W końcu XIX wieku włoski psychiatra Cesare Lombroso wydał książkę pt. „Geniusz i obłąkanie”. Wysunął w niej koncepcję, według której każdy geniusz jest psychicznie nienormalnym człowiekiem. We wstępie do książki autor otwarcie wyznał, że będzie skalpelem analizy ciał i odrzucał owe słabe zasłony, którymi się przyozdabia i za które chowa się człowiek w swej dumnej nikczemności. Cynizm Lombroso nazwał ostatecznym wynikiem służenia prawdzie.
Skalpel swej analizy Lombroso zmontował z wątpliwych wniosków, które wysnuł podczas obserwacji osób psychicznie chorych, z salonowych plotek, pogłosek, własnych fantazji oraz pseudonaukowych twierdzeń w rodzaju tego, że poeta pisze wiersze dlatego, że mu krew do głowy przypływa. Taki też galimatias posłużył za podstawę do „odbrązowiania” słynnych ludzi.
Wspomnijmy jeszcze raz o Sokratesie. Ten genialny filozof przeżył długie życie i do głębokiej starości zachowywał jasny umysł. W dialogu „Uczta” Platon pisze o nim: „Do wypitki nie był skory, ale gdy go do tego przymuszano, daleko wszystkich wyprzedzał, i, co najdziwniejsze, nikt nigdy nie widział pijanego Sokratesa”. Lombroso zaś twierdzi coś sprzecznego z tym, co pisał Platon, uczeń Sokratesa: „Nie wyróżniali się trzeźwością Sokrates, Seneka, Alcybiades i Katon”... Dalej do szeregu pijaków zapisuje Aleksandra Macedońskiego, Awicennę, Tassa, Haendla, Glucka.
A może ktoś uważa za znakomitość filozofa niemieckiego Schopenhauera? Czyżbyście więc nie słyszeli – szepce Lombroso – że on nienawidził kobiet, Żydów i filozofów, a na domiar złego był obżartusem? Na liście „wariatów” umieszcza też Newtona, Woltera, Rousseau, Pascala, Galileusza, Keplera, Michała Anioła i innych. Dowody? Lombroso nie zawraca nimi głowy ani sobie ani czytelnikom jego książki. Ale cień na genialnych ludzi już został rzucony.
O nienormalność można byłoby podejrzewać samego autora tej szarlatańskiej koncepcji. Jednak Lombroso miał trzeźwy umysł. Jak podaje „Encyclopedia Judaica”, „Lombroso pochodził z rodziny, która dała szereg wybitnych rabinów i talmudystów, a sam on początkowo studiował piśmiennictwo żydowskie”. Prócz tego Lombroso w liście do swego ucznia Maksa Nordau’a, znanego działacza syjonistycznego i oczerniacza klasycznej literatury europejskiej, z uznaniem pisał o syjonizmie i życzył mu powodzenia. W świetle tych faktów staje się zrozumiałym stosunek talmudycznie wykształconego intelektualnego kryminalisty do twórców awodo-zary.”
W. Biegun wskazuje na okoliczność, że w XX wieku powstała rozległa żydowska literatura pseudonaukowa, szczególnie w zakresie biografistyki, która się wyspecjalizowała w robieniu ludziom wody z mózgu przez potworne oczernianie i niszczenie wszystkich wybitnych nie-Żydów, wszystkich świętości i wartości świata chrześcijańskiego i islamskiego. Powstała też ogromna pod względem objętościowym i nikła pod względem artystycznym i intelektualnym masowa beletrystyka, tworzona przez osoby żydowskiego pochodzenia w różnych językach, a siejąca demoralizację, kult alkoholizmu, seksu i narkomanii, idee kosmopolityzmu i konsumizmu, a wszystko w celu zatrucia serc i umysłów oraz duchowego zniszczenia narodów aryjskich. Ciekawe jednak, że zło wraca do tych, którzy je czynią. Minęło trochę czasu, a autorzy aryjscy zaczęli stosować tę samą metodę, pisząc o... słynnych Żydach. Dało się ten nurt zaobserwować w Niemczech i Anglii, w USA i Rosji, we Włoszech i Francji. Tak np. ostre pióra gojów wyciągnęły na światło dzienne „prawdziwą sylwetkę” Alberta Einsteina, którą przedstawiliśmy powyżej, „największego geniusza fizyki”, jak go nazywają źródła żydowskie.
Wracając do tekstu Włodzimierza Bieguna, oddajmy mu znów słowo. „Nie mniej zabawne– pisze on – są wywody osławionego teoretyka psychoanalizy Sigmunda Freuda. We wstępie do wydanego w Londynie wyboru utworów Freuda znajdujemy twierdzenie, jakoby on „zmienił kierunek dziejów zachodniej kultury intelektualnej, wywarł zauważalny i długotrwały wpływ na całą naszą kulturę”, i że jego imię obecnie stanowi „synonim odrębnej części wszechświata”. „Ostatnie dziesięciolecia – czytamy w tym przesadnym panegiryku – są świadkami przyswojenia teorii i techniki psychoanalitycznej przez wszystkie dyscypliny naukowe. Olśnienia Freuda stały się nie tylko nieodłączną częścią współczesnej psychologii i medycyny, – w najgłębszy sposób wyjaśniły i zmieniły tak różne dziedziny, jak socjologia, moralność, antropologia, filozofia, nauki o polityce... Jako nowatora i odkrywcę Freuda porównuje się z Arystotelesem, Kopernikiem, Kolumbem, Magellanem, Newtonem, Goethe’m, Darwinem, Marksem i Einsteinem. Zbiór wypowiedzi o zasługach Freuda złożyłby się na opasły tom”... Być może nawet nie na jeden, a na kilka tomów, gdyż nie ma piedestału bardziej wysokiego niż tworzony przez potężną i hałaśliwą reklamę.
Freud jednak nie zasługuje na ubóstwienie, ponieważ jego teoria psychoanalizy, choć od lat propagowana na Zachodzie, jest bezpodstawna z naukowego punktu widzenia, czego już dostatecznie przekonywująco nieraz dowiedziono. Nie będziemy wchodzić w szczegóły, lecz zatrzymajmy się na chwilę przy „iluminacjach” Freuda, dotyczących osobowych charakterystyk wielkich działaczy kultury.
Oto np. co on pisze o Leonardzie da Vinci. „Określona bierność i indyferentyzm są w nim ewidentnie dostrzegalne. W okresie, gdy każdy człowiek usiłuje znaleźć dla siebie najszersze pole aktywności, co nie może się odbywać bez energicznej manifestacji agresywności w stosunku do innych ludzi, on manifestował uderzająco pokojowe usposobienie, unikał wrogości i sprzeczek. W stosunku do wszystkich był łagodny i życzliwy, zrezygnował, jak powiadano, z potraw mięsnych, ponieważ uważał za niesprawiedliwe pozbawianie życia zwierząt, i znajdował przyjemność w tym, by kupować na rynku drób i wypuszczać go następnie na wolność. Potępiał też wojny i wszelki przelew krwi”...
Zauważmy, że już samo twierdzenie, jakoby brak agresywności, łagodne, pokojowe, miękkie i życzliwe usposobienie, jak też odraza do przemocy były oznakami bierności i indyferentyzmu, a więc cechami ujemnymi, jak to twierdzi Freud. Czyżby pozytywny, aktywny, nieindyferentny człowiek musiałby koniecznie być agresywnym, okrutnym, złym, krwiożerczym, nieużytym? Oczywiście, takie cechy spotyka się u ludzi, lecz nie stanowią one normy.
„Wątpliwe, czy Leonardo trzymał kiedykolwiek kobietę w ramionach” – zjadliwie zauważa Freud. A dlaczego, na jakiej podstawie? Niewiadomo! I jeśli nawet „nie trzymał w ramionach”, cóż nam dziś do tego? I po co te wszystkie przypuszczenia?
Im dalej, tym trudniej czyta się te utwory, a ich referowanie stanowiłoby po prostu nieprzyzwoitość. Jednak spójrzmy, o co mu chodzi. Freud przytacza wspomnienie Leonarda da Vinci o tym, jak w dzieciństwie przyśnił mu się sen – jakby na niego, leżącego w kołysce spadł z nieba jastrząb i przelatując uderzył go ogonem po ustach. Sny, oczywiście, bywają bzdurne, o czym wie każdy bez podpowiedzi psychoanalizy. Ale czy naukowiec ma prawo gruntować swe rozważania na bzdurach? Freud zaś tak właśnie postępuje! Nie, powiada, to nie był ogon jastrzębia, lecz... penis! Następnie Freud przypomina sobie, że „podobno” Leonarda „podejrzewano” o stosunek homoseksualny do jakiegoś chłopca, skąd wnioskuje, iż ów sen był wizją erotyczną, a myśl swą kończy zdaniem wręcz niewyobrażalnym w przypadku naukowca: „Przy tym dla nas jest obojętnym, czy ów zarzut, dotyczący jego stosunku do chłopca, był oparty na faktach czy nie”...
W nauce obowiązuje fundamentalna zasada: istnieje obowiązek opierania wszelkich wywodów teoretycznych na doświadczeniu praktycznym, na konkretnych, sprawdzonych faktach. Ten, kto świadomie tę zasadę ignoruje, dla kogo fakty są obojętne, jest nie naukowcem, lecz szarlatanem. W tym przypadku, ponieważ brak dowodów kroczy ręka w rękę z poniewieraniem pamięci wielkiego artysty i uczonego, szarlataneria występuje obok oszczerstwa, przy tym oszczerstwa zamierzonego i świadomego.
Wykorzystując ulubioną metodę przypuszczeń – „wydaje się”, „być może”, „widocznie”, „jak można przypuszczać”, „trudno tego dowieść, ale...”, „nie można tego stwierdzić z pewnością” – Freud szuka czegoś w życiu (chciałoby się powiedzieć: „w brudnej bieliźnie” – uw. J.C.) jeszcze jednego geniusza.
„Jest on podobny do barbarzyńcy z okresu wędrówki ludów... Kultura przyszłości niewiele mu będzie zawdzięczała... Powstaje pokusa zapisania go do szeregu kryminalistów”... itd. Następnie, „choć nie da się tego dokładnie dowieść”, następują nikczemne i podłe pomówienia. Ten paszkwil ma nazwę „Dostojewski i ojcobójstwo”. Jak to się rzecze, komentarze są tu zbędne.
Będąc lekarzem psychiatrą, Sigmund Freud leczył chorych i dlatego mógł dokonywać jakichś odkryć oraz dochodzić do nieoczekiwanych wniosków w zakresie psychiatrii, ponieważ miał doświadczenie obserwatora i lekarza. Tutaj nie podajemy w wątpliwość tej strony jego działalności. Chodzi o to, że Freud, nie posiadając ani doświadczalnego, ani jakiegokolwiek innego pewnego materiału, imputował wielkim ludziom, oddalonym od niego przestrzennie i czasowo, dyskredytujące ich postępki, a więc znów „nadawał nieszacowne nazwy szacownym imionom”.
Czym zaś można by wyjaśnić stronniczy do nich stosunek „ojca” teorii psychoanalizy? Nie czym innym, jak jego członkostwem w syjonistyczno-masońskiej organizacji „B’nai Brith”, do której wstąpił – według jego własnego wyznania – „ze względu na tęsknotę do kręgu ludzi wybranych, mających wzniosły styl myślenia”. Że tam myślą i działają według schematów Talmudu, to sam Freud niezbicie udowodnił.”
Po części wypada W. Biegunowi przyznać rację, gdyż koncepcje psychoanalityczne S. Freuda naprawdę są nienaukowe, a jego „dzieła” to często oszczercze, złośliwe pamflety, oparte na fałszywych przesłankach i złych intencjach. Choć przecież nie sposób nie dostrzec okoliczności, że sam współtwórca psychoanalizy miał osobowość wykoślawioną i właśnie przez jej pryzmat widział świat w krzywym zwierciadle. O sobie pisze, kto pisze o innych. Jak donoszą najnowsi badacze życia i twórczości S. Freuda, miał on bzika na tle seksu, uprawiał ten proceder już w dzieciństwie, gdy był molestowany seksualnie na przemian przez swego ojca i matkę; gdy nieco dorósł kopulował z własną siostrą, a w wieku dojrzałym wykorzystywał seksualnie swego syna i córkę. Uchodził też za bywalca wiedeńskich domów publicznych, gdzie ponoć przepadał za seksem oralnym, liżąc i całując intymne miejsca prostytutek. Zważywszy zaś, że w waginie publicznych kobiet żyje pewna odmiana wirusa, która wywołuje raka jamy ustnej i gardła u mężczyzn (o ile tam trafia), trudno się dziwić, że w wieku 83 lat Sigmund Freud zapadł na syfilityczny herpes i po wielu miesiącach cierpień zmarł na raka gardła.
Powróćmy jednak jeszcze do tekstu Włodzimierza Bieguna.
„Freud i Lombroso– pisze on – nie raczyli zaszczycić swą uwagą Woltera. Tę „lukę” wypełnił niejaki Ch. Emmrich, który wydał książkę o encyklopedyście francuskim, która z kolei spowodowała tryumfujące wrzaski zachwytu i cmokanie w mediach syjonistycznych. Oto co napisał w recenzji Ch. Pfeffer, syjonistyczny dziennikarz: „Gdy przed kilkoma laty obchodzono 150 rocznicę śmierci Woltera, ze wszystkich stron słyszano głośne pochwały i uroczyste hymny. Jego gloryfikowano, rozdmuchiwano kadzidła przed ołtarzem jego chwały, ozdabiano legendę o „bojowniku tolerancji”, którą przez lata sztucznie wokół niego wytwarzano”. Taki stosunek do Woltera syjonistom nie pasował, Emmrich i Pfeffer nazwali więc Woltera falsyfikatorem, literackim kameleonem, osobnikiem pozbawionym wstydu, nieprzebierającym w środkach, barbarzyńcą i łgarzem. Czym się tak naraził encyklopedysta francuski syjonistom? Ano tym, że nawoływał Żydów do wyrzeczenia się judaizmu, niestosownie wypowiadał się o królu Salomonie, utożsamiał Molocha z Jahwe, uważał Stary Testament za siewcę fanatyzmu i okrucieństwa etc. Recenzent uznawał książkę Emmricha o Wolterze za ogromne osiągnięcie biografistyki światowej, ponieważ ukazano w niej prawdziwy (nieżyczliwy) stosunek francuskiego filozofa do żydostwa.
Dążąc do podbicia, do „amerykanizacji” Rosji syjoniści także skierowywali ostrze swej rujnującej działalności przeciwko klasykom literatury rosyjskiej. Podobnie jak Lombroso i Freud absolutnie się nie liczyli ani z godnością narodową Rosjan, ani z rzeczywistymi faktami.
W jednym ze swych publicznych wystąpień lider syjonistów W. Żabotyński pobłażliwie uznawał talent rosyjskiej literatury klasycznej, w tym też, jak nie bez pogardy się wyraził „niejakiego Gogola”, ale po drodze nazywał „antysemitami” i Gogola, i Turgieniewa, i Dostojewskiego. Uniwersalna broń „antysemityzmu” została przez Żabotyńskiego użyta z tego względu, że owi twórcy w swych dziełach... „nie ukazali pozytywnego Żyda”. Dywagując o kulturze rosyjskiej inny herszt syjonistów J. Bruckus, nie obciążając się zbytnią delikatnością, wprost deklarował, iż jego zwolennicy „nie mogą z jakąś specjalną czcią ustosunkowywać się do uczuć i tradycji ludów, które dopiero względnie niedawno wyszły ze stanu barbarzyństwa”, i dlatego nie mogą adekwatnie odbierać ani Gogola, ani Turgieniewa, ani Tołstoja, ani Czechowa”... Syjonista Mark Słonim wiele lat życia poświęcił wydrwiwaniu klasycznej literatury rosyjskiej i radzieckiej. Ze szczególną zaś nienawiścią ustosunkował się do Dostojewskiego, Majakowskiego, Jesienina. Napisana w stylu Freuda książka Słonima „Trzy miłości Dostojewskiego” stanowi odrażający paszkwil, poświęcony życiu osobistemu i rodzinnemu wielkiego pisarza. Poezja Majakowskiego w ocenie tego nienawistnika to nie więcej niż „prymitywne”, „płytkie” wierszydła rewolucyjne. Jesienin zaś został nazwany „poetyckim odszczepieńcem”, a jego życie „niedługą i niepomyślną egzystencją”.
Obserwacja życia wykazuje, że funkcjonuje jakieś niepisane prawo: im wyższy jest talent, im pełniej wyraża w swych dziełach usposobienie i duszę narodu, tym ostrzej i wścieklej się go atakuje i zaszczuwa. Ta prawidłowość jak najbardziej się potwierdza w przypadku S. Jesienina. Znane są podejmowane w przeszłości próby nałożenia zakazu na jego utwory, przedstawienia go jako „nieudacznika” i marnego poety... To robili i to robią dziś osobnicy dalecy od kultury rosyjskiej. Syjonistyczne pismaki piszą o rzekomej „infantylności” zarówno osobowości, jak i poezji Jesienina, polewają też błotem twórczość Balmonta, Siewierianina i innych znakomitych poetów rosyjskich.
W okresie, gdy w naszym kraju utwierdzał się ustrój socjalistyczny, do literatury radzieckiej, w tym na kierownicze stanowiska w organizacjach literackich, przeniknęło niemało osobników, którzy w swych poglądach mało czym się różnili od zawziętych syjonistów Bruckusa, Słonima itp. Oni dobrze rozumieli, że milionowe masy narodu, z którego tylko co zdjęto łańcuchy, i które dopiero zaczynają się zapoznawać ze skarbami kultury, nie mogą się zorientować w subtelnościach polemiki literackiej, w mnogości rozmaitych nurtów i szkół, a określały swój stosunek do tego czy innego reprezentanta kultury dość schematycznie: Kto on? Reakcjonista? Wróg klasowy czy bojownik o dyktaturę proletariatu? Prasa zaś dla tych niewytrawnych i niewyrobionych politycznie ludzi miała autorytet niepodważalny. Ona zaś, wypełniona złośliwymi oszczerstwami Awerbacha i Lelewicza, pouczała: klasycy rosyjscy – to „reakcjoniści”, „burżuje”, „wyzyskiwacze”, antysemici, „wrogowie ludu pracującego i proletariatu”. Na łamach opanowanej przez Żydów prasy dźwięczały nawoływania do „wyrzucenia Puszkina z okrętu nowych czasów”, do „spalenia Rafaela”, do zniszczenia całego kulturalnego dziedzictwa klasycznego. Dlatego w szkołach Rosji literaturę klasyczną mieszano z błotem, Dostojewskiego ogłaszano za „kontrrewolucjonistę”, M. Gogola i L. Tołstoja krytykowano i poniżano za religijność.
Trafną wykładnię tego szaleństwa, w którym tkwił oczywiście pewien system, podał historyk S. Siemionow, pisząc: „To nie były przypadkowe przejęzyczenia, wcale nie. To była absolutnie świadoma i w swoisty sposób dalekowzroczna polityka, polegająca na pozbawianiu różnych narodów perspektywy historycznej, na niszczeniu przez wieki ukształtowanej i uświęconej tradycji, na zdeptaniu naszej tysiącletniej kultury. A wszystko po to, by przekształcić całą ludzkość w amorficzną masę pozbawioną własnej twarzy, w powolne narzędzie żydowskich hochsztaplerów politycznych, marzących o panowaniu nad światem”.
Rzecz jasna, destrukcja kultury narodowej nie odbywa się tak prostolinijnie i zauważalnie, jak może się wydać na pierwszy rzut oka. W jednym przypadku, jak wyznaje M. Weintrob, syjoniści zaszczepiają to, co niemieckie, na gruncie rosyjskim, a to, co rosyjskie, na gruncie niemieckim, i wówczas powstają kosmopolityczne martwo narodzone chimery. W drugim przypadku sieje się defetyzm i autoagresję narodową. W trzecim – na powierzchnię wypływa ni stąd ni zowąd jakaś modernistyczna inicjatywa w zakresie literatury i sztuki albo jakaś agresywna „interpretacja” dziedzictwa kulturowego.”
Dzięki wysiłkom takich „autorytetów moralnych” cywilizowany naród przekształca się powoli w nieświadome bydło, - podsumowuje Władimir Biegun swe filipiki.
Jakimi bagnistymi ścieżkami może chadzać sztuka, a raczej „sztuka” w cudzysłowie, świadczą eksperymenty w tym względzie degeneratów uchodzących za nowatorów. I tak niejaki „twórca” o nazwisku Klein wykoncypował „bodyart”, czyli „sztukę” polegającą na tym, że „artysta” wysmarowywał pośladki i inne części ciała wynajętych do tego celu panienek o lekkiej konduicie, a następnie kazał im siadać, kłaść się lub tarzać po wyścielonych płótnach. Tak powstawały „modernistyczne” dzieła „sztuki”, które były okrzykiwane za najnowsze osiągnięcia kultury europejskiej. W czerwcu-lipcu zaś 2006 roku w Londynie odbyło się kilka wystaw i pokazów na żywo w zakresie tzw. „fallografii”, czyli „sztuki”, wykonywanej w ten sposób, że kobieta, „artystka malarka” tworzy swe dzieła malując obrazy penisem mężczyzny. 19 lipca 2006 roku rozgłośnia British Broadcasting Corporation (BBC) nadała w kilku językach zachłyśnięte z zachwytu reportaże o plenerach i wystawach na terenie Anglii tego nowego rodzaju „sztuki”, wynalezionego przez wolnomyślnych rodaków i kontynuatorów pana Kleina. Zaiste, Herr Klein, Ihre Kunst ist sehr klein!
W. Biegun kończy swe wywody następującymi zdaniami: „Niekiedy społeczeństwo jest szokowane jakąś szczególną modą, niemającą nic wspólnego z tradycjami i obyczajami narodu, która jest narzucana przez ponadnarodowe media, a wspierana i upowszechniana przez osoby lekkomyślne lub po prostu niewykształcone i niewyrobione pod względem kulturalnym. Ukryci zaś inspiratorzy kolejnej awantury z niewinną miną zacierają po cichu ręce, ciesząc się, że „głupi goje” sami sobie dołki kopią.”
Wypada zaznaczyć, że tego rodzaju charakterystyczne teksty były pisane w ZSRR przez setki autorów i publikowane ze szczególnym natężeniem na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii i Rosji. Inne republiki radzieckie pozostawały pod tym względem daleko w tyle.
Z książek W. Bieguna wyłania się imponujący obraz globalnego etnosu żydowskiego, licznego „jak piasek pustyni”, ogarniającego niewidoczną siecią całą kulę ziemską, świetnie zorganizowanego, mającego do swej dyspozycji nieograniczone środki finansowe, medialne, kadrowe. Jest to wizja jakiejś globalnej organizacji ni to rewolucyjnej, ni to wywrotowej, ni to konserwatywnej, w której każdy Żyd, pół-Żyd, kwadrogen czy oktogen pełni jemu nadaną i tylko jemu przeznaczoną funkcję, stosownie nie tylko do posiadanych kwalifikacji merytorycznych w tej czy innej dziedzinie, lecz przede wszystkim odpowiednią do poziomu czystości krwi, czystości rasowej. Najwyższe stopnie w hierarchii światowego, a niewidocznego, „państwa żydowskiego”, którego autonomicznym ośrodkiem jest Izrael, zajmują wyłącznie Żydzi czystej krwi, geny bowiem decydują o wszystkim, i tylko Żyd czysty rasowo może adekwatnie oceniać stan aktualny i perspektywy działania „narodu wybranego”.
Żydzi sowieccy z oburzeniem reagowali na kolejno ukazujące się w Mińsku książki W. Bieguna, nieraz wykupywali je „na pniu” i następnie palili, by „antysemickie brednie” nie docierały do szerszej publiczności czytającej.
Dotychczas w akademickich kołach Mińska krążą informacje, że W. Biegun pochodził z rodziny żydowskiej (choć w dowodzie osobistym miał wpis: „narodowość Polak”), i że za swe antysemickie książki został jakoby otruty w szpitalu, do którego trafił w wieku 60 lat ze względu na jakąś banalną dolegliwość.
* * *
Cechą charakterystyczną antysemityzmu radzieckiego było tzw. „klasowe podejście” do tego tematu, które polegało na tym, że demaskowano, krytykowano i potępiano nie Żydów jako takich, lecz „burżuazję” żydowską, kapitalistów, oligarchów, „wyzyskiwaczy”. Jednocześnie zaś z uznaniem pisano o demokratycznych tradycjach żydowskiego proletariatu czy tzw. mas ludowych.
Krótko podsumowując koncepcję W. Bieguna wypada powiedzieć, że nie ustrzegł się on niejako ześlizgnięcia się do schematów antysemityzmu. Miał rację, gdy pisał, że istnieje cały szereg naukowców i pseudonaukowców żydowskich, piszących w różnych językach, którzy polewają błotem wybitnych działaczy kultury innych narodów, którzy są skunksami historiografii, socjologii, antropologii, beletrystyki, a nawet filozofii. Czytając tych autorów, ich wynurzenia ma się poczucie, że się „wykąpało” w latrynie i widzi się, że jedyną winą owych oczernianych luminarzy światowej kultury jest to, iż „odważyli” się być wielkimi, nie będąc Żydami. I do tego momentu W. Biegun ma rację. Jego zaś błąd polega na tym, że nie zauważył lub świadomie pominął milczeniem dwie ważne okoliczności. Po pierwsze, obok „skunksiej” czy „szakalej” istnieje też rzetelna i wspaniała nauka żydowska (w tym antropologia i historia), która opisuje rzeczywistość nie tylko adekwatnie, obiektywnie i precyzyjnie, ale też w sposób szlachetny i mądry, stroniąc świadomie od przeinaczeń, narodowych przesądów i resentymentów. Istnieje też takaż żydowska polityka i takaż publicystyka. A więc byłoby rażącą niesprawiedliwością posądzać wszystkich intelektualistów i twórców żydowskich o tendencyjność i złą wolę.
Po drugie, W. Biegun przeocza też okoliczność, że wcale nie tylko „syjonistyczni” naukowcy bywają stronniczy i niegodziwi. Ileż to uczonych „skunksów” i „hien” można przy okazji znaleźć w obrębie nauki polskiej i niemieckiej, rosyjskiej i litewskiej, ukraińskiej i brytyjskiej! Przy czym – co wypada podkreślić z całym naciskiem – są to Aryjczycy „z krwi i kości”, a nie jacyś „zamaskowani” czy „ukryci” Żydzi. Zawodowi „odbrązowiacze”, a raczej obsmarowywacze, działają w obrębie wszystkich narodowości. Mieszają oni z błotem zarówno luminarzy kultury żydowskiej, jak i nieżydowskiej, obrzucają się nawzajem najpodlejszymi inwektywami, paskudzą wszystko wokół siebie – ale jednak jakoś nikt nie wpada na pomysł, by twierdzić, że np. pan Kowalski czy pan Brown są intelektualnymi śmierdzielami i osobnikami pozbawionymi wstydu i sumienia dlatego, że są odpowiednio Polakiem i Anglikiem. Dlaczego więc ktoś twierdzi, że Freud snuł swe chore idee dlatego, że był „zdegenerowanym Żydem i syjonistą”, a nie po prostu dlatego, że był chorym, ułomnym, zdemoralizowanym i niegodziwym, ale przecież też dość inteligentnym i dobrze wykształconym, choć bardzo stronniczym i omylnym, pisarzem.
W konfrontacji więc z całą rzeczywistością kulturową, a nie z jej wybranymi fragmentami, rozumowanie W. Bieguna samo okazuje się tendencyjne, stronnicze i świadomie złośliwe, czyli dokładnie takie, jakim mu się wydaje całe pisarstwo żydowskie.
Jeśli chodzi o zarzut, iż Żydzi rzekomo wszędzie występują jako gorszyciele i demoralizatorzy, jest to wierutne kłamstwo, gdyż ten naród – gdziekolwiek się osiedlał – promieniował na otoczenie wysoką kulturą moralną i umysłową, którą wypracował przez tysiące lat swego istnienia i swej wielkiej pracy cywilizacyjnej. To właśnie Żydzi byli w średniowiecznej Europie elementem najbardziej rozwiniętym pod względem etycznym i kulturalnym. I takie też było ich oddziaływanie na swych sąsiadów.
* * *
Sytuacja Żydów w ZSRR nie była jednoznaczna. Z jednej strony pełno ich było we wszystkich kierowniczych ogniwach i strukturach tego kraju, zaś służby specjalne były przez nich kontrolowane niepodzielnie. Ale z drugiej strony istniał oficjalny antysyjonizm, wielu zaś żydowskich intelektualistów i artystów dość bezceremonialnie szykanowano.
Kilkadziesiąt lat temu, gdy autor tych słów był jeszcze młodym człowiekiem, jego dwaj bliscy przyjaciele Leonid Sztejman i Mikołaj Ginzburg opowiedzieli mu o następującym wydarzeniu, które być może nawet nie miało miejsca, ale też niewykluczone, że jednak się zdarzyło. Otóż ponoć podczas pewnej uroczystości towarzyskiej w Moskwie czy Leningradzie (około roku 1950?), na której zgromadziła się śmietanka intelektualna tych miast, utalentowana poetka żydowskiego pochodzenia Margarita Aligier zwróciła się do swego rodaka, również wybitnego człowieka pióra, Ilji Ehrenburga z zapytaniem: „Poczemu w Rossii nie lubiat jewrejew?” – „Dlaczego w Rosji nie lubi się Żydów?”... Autor Upadku Paryżai Burzliwego życie Lejzorka Rojtszwancawzruszył ramionami, nic nie odpowiedział, przez parę minut się zastanawiał, a potem wstał, spojrzał na M. Aligier i zaimprowizował w następujący sposób:
„Na wasz wopros otwietit’ nie umieja,
Skażu ja, czto nam biedy sużdieny.
My winowaty w tom, czto my jewrei,
My winowaty w tom, czto my umny.
My winowaty w tom, czto naszy dieti
Striemiatsia k znanijam i mudrosti ziemnoj.
My winowaty w tom, czto broszeny na swietie
I nie imiejem rodiny odnoj
Nas sotni tysiacz żyzni nie żaleja
Proszli boi dostojnyje legiend,
Cztob wnow usłyszat’: „Kto eto, jewrei?
Oni w tyłu srażaliś za Taszkient” (...)
Narod biessmiertien, nowych Makkawiejew
On porodit griaduszczemu w primier.
I ja gorżuś, gorżus, a nie żaleju,
Czto ja jewrej, towariszcz Aligier.”
Ten wiersz – niektórzy zaprzeczają, iż autorem był Ehrenburg – był przekazywany z ust do ust i stał się jakby częścią folkloru intelektualno-politycznego Żydów radzieckich. Za jego publiczne recytowanie szereg z nich władze sowieckie wpakowały okresowo do lecznic psychiatrycznych, niektórych relegowano z uczelni, a innych znów zwolniono z pracy pod zarzutem szerzenia żydowskiego nacjonalizmu i syjonizmu, choć przecież w tym wierszu była i taka zwrotka:
„Niedarom słowo „Żyd” wsiegda sinonim
S wielikim słowom, słowom „kommunist”.
Istotnie, widziałem, że moi żydowscy przyjaciele byli głęboko przejęci duchem i treścią tego w zasadzie niepretensjonalnego utworu zwanego przez nich Otwiet Margaritie Aligier.
* * *
Wypada zaznaczyć, iż w okresie istnienia ZSRR kolportowano w tym gigantycznym kraju , w „drugim obiegu”, rozmaite elaboraty, co do istoty i autorstwa których dotychczas nie ma jasności, czy to były teksty przygotowane przez , za przeproszeniem, „demokratyczną opozycję”, czy wprost przez oficerów KGB. Często były to opracowania w temacie „kwestii żydowskiej”. Należał do nich tajemniczy „Katechizis jewrejew w SSSR”, którego wymowny fragment pozwolimy sobie poniżej przytoczyć w naszym tłumaczeniu z „bibuły”.
„Jewrei! Kochajcie siebie nawzajem, pomagajcie jeden drugiemu nawet wówczas, gdy się nienawidzicie!
Nasza siła - w jedności, w niej - gwarancja naszych sukcesów, nasz ratunek. Liczne narody zanikły w rozproszeniu, gdyż nie posiadały dokładnego programu działania, poczucia solidarności. My zaś dzięki naszemu kolektywizmowi przetrwaliśmy całe wieki zachowaliśmy, pomnożyliśmy i umocniliśmy siebie.
Jedność jest celem i środkiem osiągania celu. Oto jest sens i cel, do którego powinniśmy dążyć. Cała reszta jest czymś pochodnym, co przychodzi samo przez się.
Pomagajcie sobie nawzajem, nie obawiajcie się, że ktoś będzie was nazywał nacjonalistami; nie unikajcie protekcjonizmu, stanowi on bowiem naszą główną broń. Nasz nacjonalizm ma charakter międzynarodowy i dlatego jest niezniszczalny. W nim są otwarte drzwi dla Żydów wszystkich krajów, wszystkich konfesji, wszelkich partii. Prawdziwym internacjonalistą jest tylko ten, kto związany węzłem krwi z żydostwem, cała reszta to profanacja i fałsz…
Kształćcie narodowe kadry. Są one czymś najważniejszym. Dzisiejsze kadry to nasza przyszłość. Każda pracownia, każda katedra, każdy instytut powinny zostać kuźnią kadry narodowej Żydów. Szykujcie żydowską młodzież do przejęcia sztafety pokoleń. Niech każde kolejne pokolenie młodzieży żydowskiej ma głęboko zabezpieczone odwody. Każdego razu, gdy ze sceny schodzi starsze pokolenie, powinna na nią wstępować kohorta zawczasu przygotowanych młodych Żydów. W tym celu powinno się możliwie najwcześniej wysuwać młodych ludzi na stanowiska kierownicze, umacniając ich dojrzałość i talent. Kto ma władzę, ten ma rację. Powinniśmy przekazać naszym dzieciom więcej niż otrzymaliśmy od naszych ojców, a one przekażą jeszcze więcej swym dziedzicom. W sztafecie pokoleń tkwi nasza moc, nasza stabilność, nasza nieśmiertelność.
Świat jest okrutny, w nim nie ma miejsca na dobroczynność. Każdy naród jest kowalem swego losu. Nie jest naszym zadaniem dbać o interesy innych nacji. Jeśli one się lenią, dlaczego my musimy myśleć o nich. Nie bierzcie przykładu z Rosjan i Arabów, którzy żyją beztrosko dniem dzisiejszym według zasady „jakoś tam będzie”. Nie oczekujcie łaski od natury, lecz bierzcie od niej wszystko, czego potrzebujecie. Twórzcie swe zespoły i wypychajcie nie-Żydów z rywalizacji. Pamiętajcie: wszystkie wysoko płatne posady i urzędy powinny należeć do Żydów.
Pamiętajcie, że każdy nie-Żyd, który dorasta do naszego poziomu, stanowi zagrożenie i może zająć miejsce, które z natury przynależy Żydom. Tworzymy więc kolektywy, aby goje nie mogli przeszkodzić nam żyć tak, jak się nam podoba. Niech goje spróbują sami tworzyć własne zespoły, choć przecież to im się nigdy nie uda; zawsze posprzeczają się wcześniej, niż zdołają coś zrobić, a my im w tym pomożemy.
Goje nie potrafią myśleć głęboko, analizować, wyciągać wnioski; oni są podobni do świń, które żyją z ryjem tkwiącym w ziemi i nawet nie podejrzewają, że istnieje niebo. Oni odbierają wszystko zbyt powierzchownie, zbyt konkretnie, nie spostrzegają faktów w ich logicznej kolejności i powiązaniu. Oni nie są zdolni do abstrakcji i uogólnienia. Dla nich każdy przypadek to tylko osobny przypadek, z którego nic nie wynika. (…)
Wszystko, co oni posiadają, jest nasze - w ich czasowym korzystaniu. Zabrać im to - to nasz obowiązek wobec Boga. Rosjanie są uparci i leniwi, dlatego też ciągle się śpieszą. Wszystkie kwestie usiłują załatwić za jednym zamachem. Rezygnują z małego, aby odnieść duże zwycięstwo. Ale i zwyciężając pozostają z ręką w nocniku. My zaś stosujemy taktykę małych zwycięstw. Rosjanie nie umieją ani rozkazywać ani słuchać. Są zawistni, nienawidzą tych spośród swych rodaków, którzy czymś się wyróżniają. Dajcie im sposobność rozerwać na części lepszych spośród siebie, a uczynią to z przyjemnością. Bądźcie dla nich arbitrami, stańcie w pozę czyniących pokój, brońcie „praw człowieka” tych, przeciwko którym burzy się motłoch. Lecz tylko o tyle, ile trzeba, by zdobyć reputację kogoś bezstronnego o dobrotliwego. Gdy bije się dwóch Rosjan, zwycięża Żyd. Szczujcie ich na siebie nawzajem, podgrzewajcie zawiść, lecz czyńcie to pod maską życzliwości, dyskretnie i dyplomatycznie. Rosjanie nie umieją żyć i stawiać przed sobą zadania. Dlatego to my będziemy dawali im zadania, a oni niech usiłują je wykonywać. Rosjanie nie umieją prosić, uważają to za poniżające, a przecież i bez tego są poniżeni i biedni. Myśmy zaś powiadamy: „Wszelkie poniżenie jest dobrem, o ile przynosi pożytek”. Aby dopiąć swego celu, można się poniżyć; ale przecież i poniżać się można z godnością. Nic nie jest amoralne, co służy interesom naszego narodu. Rosjanie są głupi, a swą głupotę nazywają uczciwością, pryncypialnością, przyzwoitością. Brak umiejętności przystosowywania się, zmieniania swego zachowania odpowiednio do zmieniającej się sytuacji, oni zwą postawą zasadniczą, ale faktycznie jest to głupstwo, podobnie jak nieumiejętność sprytnego kłamania i zwodzenia. Ze względu na głupie zasady są zdolni do popełnienia samobójstwa. (…)
Trzymajcie się i przemawiajcie z pewnością siebie, natarczywie, agresywnie, „naukowo”. Twórzcie nowe teorie, hipotezy, kierunki, szkoły; im bardziej ekstrawaganckie i nierealne, tym lepiej. Niech durnie zaprzątają nimi swój umysł. Przyjdzie nowy dzień, a z nim i nowe idee. Na tym polega siła naszego ducha. Niech goje szukają w naszych ideach tego, czego tam nie ma. Jutro podamy nową strawę dla ich prymitywnych móżdżków.
Nie ma znaczenia, co im mówimy, ważne jest, jak to robimy. Wasza pewność siebie zostanie odebrana jako ideowość, ambicja - jako wzniosłość, zwyczaj poprawiania, pouczania i krytykowania - jako przewaga. Niszczcie wolę tych, którzy ważą się wam przeczyć. Podszczuwajcie motłoch przeciwko sceptykom. W polemikach i dyskusjach używajcie chwytów znajdujących się na granicy przyzwoitości. Pytajcie o nazwisko, miejsce pracy i zamieszkania tych, którzy wątpią o prawdziwości naszych słów. Z reguły to szokuje i zastrasza. Na wszelkie obiekcje odpowiadajcie: „To nie jest tak” itp. Jeśli jakiś mądrala spróbuje was zdemaskować, napuśćcie na niego tłum, mówiąc: „Czy pan uważa, że jest mądrzejszy od wszystkich tu zebranych, którzy podzielają przecież nasz punkt widzenia?”… Jeśli zaś zdemaskuje ich głupotę, oni mu tego nigdy nie wybaczą.
Jeśli Rosjanin spróbuje coś mówić, róbcie w tym momencie jak najwięcej hałasu na sali, rozmawiajcie, stukajcie nogami, chodźcie, przesuwajcie krzesła, śmiejcie się, opowiadajcie kawały, nućcie coś, pociągajcie nosem, kaszlajcie, przerywajcie żartami i głośnymi uwagami. (…)
Zarzucajcie antysowietyzm każdemu, kto usiłuje was zdemaskować. Przyklejajcie im łatkę antysemity i zobaczycie, z jak wielka przyjemnością reszta gojów uchwyci się za tą wersję. W ogóle to Rosjanie są antysemitami, ale jeśli przykleić łatkę tego rodzaju jednemu z nich, to cała reszta rzuca się na niego i dusi własnymi rękami.
Grajcie na współczuciu Rosjan, przedstawiajcie siebie jako biednych, nieszczęśliwych, prześladowanych; budźcie do siebie litość i współczucie jako do ludu wygnańców, wiecznych tułaczy, ciągle dyskryminowanych w przeszłości i obecnie. Taktyka „biednego Żyda” została sprawdzona przez tysiące lat… Patrzcie na wszystko przez pryzmat naszego interesu narodowego. Informujcie się nawzajem o wszystkim, co może być dla was pożyteczne lub szkodliwe. Informacja to najdroższy towar. Pieniądze, kadry i informacja - to kamienia węgielne naszej potęgi. Święty obowiązek każdego Żyda informować innych o zamiarach gojów. Dziś ty pomogłeś mi, jutro ja pomogę tobie - na tym polega nasza siła.
Bóg oddał świat w nasze władanie i my nim władamy. Zadanie polega na tym, by go utrzymać. Powinniśmy mieć we własnym ręku środki propagandy, prasę, radio, telewizję, kino; musimy nadal przenikać do aparatu władzy partyjnej i państwowej, aby móc kształtować opinię publiczną w zgodzie z naszym interesem narodowym. Żaden proces społeczny nie może być puszczony samopas. Trzeba stawać na czele każdej inicjatywy, aby ukierunkować ją we właściwym kierunku.
Bądźcie liderami, dążcie ku temu, aby zawsze być na pierwszym miejscu. Kształtujcie charakter przywódczy co godzinę, co minutę, nawet w drobnych sprawach życia codziennego. W każdym zespole pracy bierzcie władzę w swe ręce i rządźcie nim zgodnie z naszym interesem narodowym. Gojom trzeba pozostawić tylko prace najcięższe i brudne. Niech będą stróżami, sprzątaczkami, babciami klozetowymi, hydraulikami itp. Do twórczości można jako wyjątek niekiedy dopuszczać gojów nierosyjskiego pochodzenia. Rosjan w żadnym razie!
Jeśli macie wakat, zatrudniajcie tylko Żyda. Gdyby nie było to możliwe, wakat zlikwidujcie. Jeśli nie możecie uczynić ani tego ani owego, zatrudnijcie Azjatę. Jeśli takowego nie ma, bierzcie Ukraińca, Polaka lub nawet Białorusina. Oni mają własne porachunki z Rosjanami. Po niedużym szlifie zostaną naszymi sojusznikami. Wszyscy oni są antysemitami tylko w swojej ojczyźnie. W Rosji bardziej opłaca się być internacjonalistą.
Nie niszczcie pomników rosyjskiej tradycji, ale i nie odbudowujcie ich. Minie nieco czasu i one same się rozsypią. A chuligani i miłośnicy staroci rozkradną je po cegiełce. Udawajcie, iż tego nie zauważacie, gdyż jesteście zajęci bardziej ważnymi sprawami gospodarczymi. Naród bez historii jest jak dziecko bez rodziców, zaczyna wszystko od nowa i z niego można wylepić wszystko. Można pozbawić własnej twarzy całe narody: najpierw pozbawimy ich pamięci historycznej, tradycji, a potem ukształtujemy tak, jak się będzie nam podobało. Trzymajcie pod kontrolą każdy krok Rosjan. Nie pozwalajcie im się jednoczyć, rwijcie wszelkie między nimi więzy; ich kontakty między sobą muszą odbywać się z nami i poprzez nas. Nie pozwalajcie im omawiać cokolwiek bez naszej obecności.
Jeśli nie daje się „zasuszyć” lub zablokować młodych i perspektywicznych Rosjan, uczyńcie ich sterowalnymi. Wciągajcie ich do swego towarzystwa, twórzcie wokół nich ciasne koło żydowskiego otoczenia, pozbawiajcie ich kontaktów poza waszym kręgiem. Zmuszajcie do ożenku z żydowskimi kobietami i tylko po tym otwierajcie przed nimi „zieloną ulicę”. Nie bójcie się, ich dzieci już w każdym razie będą nasze. Pomagając takim Rosjanom, wnosicie swój wkład do sprawy żydowskiej. Odtąd ich wynagrodzenie stanowi nasz dochód narodowy. Ze względu na dobro własnych dzieci oni odrzucą swe obywatelskie uczucia i oczywiście nigdy nie będą antysemitami. Kojarzenie z żydowską kobietą stanowi jedną z metod wciągania utalentowanych Rosjan do sfery naszych wpływów. Bierzcie sobie za żony ładne i zdrowe kobiety rosyjskie, niech przyniosą nam jędrne i dzielne potomstwo, niech ulepszają naszą starą rasę. Tak więc dla każdego perspektywicznego Rosjanina - żydowską przyjaciółkę lub przyjaciela. (…)
Dawajcie im łapówki, róbcie prezenty, częstujcie koniakiem, wódką, a najlepiej - technicznym spirytusem. Za te obrzydliwości oni sprzedadzą wszystko - łącznie ze swą ojczyzną.
I jeszcze jedna rada. Czuwajcie! Hiszpańska inkwizycja i niemiecki faszyzm nie mają prawa się powtórzyć. Tłumcie w zarodku każdą próbę oporu wobec nas, gaście antyżydowskie tendencje na samym początku, niezależnie od tego, w jakim kształcie one się przejawiają. Faszyzm nie był zjawiskiem przypadkowym. Powstaje on wszędzie tam, gdzie my niedoceniamy dążenie tubylców do bycia gospodarzami swego kraju. Faszyzm dojrzewa wszędzie podskórnie. Ale na szczęście różne kraje dochodzą do niego w różnym czasie i pod różnymi nazwami.
Skupujcie, zagarniajcie i niszczcie, nie dopuszczajcie do publikowania wydań demaskujących naszą taktykę i strategię , przedstawiających nasz naród w nieżyczliwym świetle. Gojskie narody nie muszą znać faktycznych powodów pogromów i prześladowań; jeśli chodzi o te zagadnienia, mogą one znać tylko nasze interpretacje. Szczególną uwagę poświęcajcie osobom nonkonformistycznym, niepokornym, upartym, które nie chcą skłonić głowy przed naszą wyższością, nie chcą dla nas pracować oraz przeciwstawiają się naszej taktyce i polityce. Z takich osób wcześniej czy później kształtują się antysemici. Nie pozwólcie urosnąć przyszłym pogromszczykom. Muszą zostać zduszeni w zarodku razem z ich ideą godności narodowej. Demaskujcie i kompromitujcie ich pod byle pretekstem, zaszczuwajcie na wszelkie możliwe sposoby. Póki będą osamotnieni, nic nie poradzą w obliczu naszego kolektywizmu, w obliczu naszego nacisku. Niech będą mieli rację w tysiącach jakichś tam szczegółów, są winni - ponieważ nam zawadzają.
Rozpowszechniajcie o nich kompromitujące pogłoski, twórzcie wątpliwą reputację. W końcu zaczną ich omijać nawet ci, którzy dobrze ich znają, popierają i mają o nich najlepsze zdanie. Pozbawiajcie ich powiązań i kontaktów, pozbawiajcie możliwości efektywnej pracy, podawajcie w wątpliwość wartość ich dokonań i zajmowanego stanowiska; izolujcie ich, napuszczajcie na nich motłoch, nie dopuszczajcie do wpływowych pozycji w społeczeństwie.
Prowokujcie ich na konflikt; poniżajcie, poddawajcie niesprawiedliwemu traktowaniu. A gdy będą protestować, zarzucajcie im konfliktowość, nieumiarkowanie, ekstremizm, łamanie norm dobrego tonu i prawa. Mówcie o ich swarliwości, intryganctwie, wichrzycielstwie, kłótliwości i plotkarstwie. Dobre skutki przynosi obwinianie o wariactwo, szaleństwo, chorobę psychiczną. Apelujcie do społeczności i administracji, wleczcie ich do komitetów partyjnych, do milicji, do sądu. Jeśli jesteście starsi, obwiniajcie ich o brak szacunku dla ludzi starszych; jeśli jesteście rówieśnikami, zarzucajcie im koleżeńską nielojalność; a zawsze - brak internacjonalizmu. Efektywność tych chwytów została sprawdzona przez pokolenia.
Najważniejsze - obwiniać, zarzucać; niech się usprawiedliwiają. Kto się usprawiedliwia, już jest winien. Jeśli zaistnieje okazja, warto im zarzucić polityczną lub światopoglądową nieprawomyślność, pisać na nich donosy (najlepiej anonimowe, zawsze coś z brudu zostanie), obwiniać o amoralizm, merkantylizm itp.”
Można by ten tekst z lat osiemdziesiątych XX wieku (rozpowszechniany w ZSRR jako nielegalna „bibuła”) ciągnąć dalej, lecz już z przytoczonego fragmentu widać, że jest to opracowanie na bardzo wysokim poziomie kompetencji i socjotechniki. Żydowscy przyjaciele autora tej książki, który pracował ówcześnie w charakterze docenta filozofii w Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym, przekazali mu ten tekst z sugestią, aby go uważnie przeczytać, co też nie omieszkałem uczynić niezwłocznie. Wrażenie było „niezatarte”. Powstaje pytanie: kto może być autorem tego elaboratu? Jakiś wytrawny syjonistyczny intelektualista i działacz? A może jeszcze bardziej szczwany goj antysemita? Otóż z doświadczenia lat dla autora tej książki nie podlega żadnej wątpliwości, iż został on opracowany przez oficerów KGB ZSRR (należących do tamtejszej „frakcji rosyjskiej”) , a miał na celu moralną dyskredytację sowieckich Żydów, którzy wówczas coraz bardziej zdecydowanie przechodzili z pozycji obrońców na pozycje przeciwników realnego socjalizmu. Jako ciekawostkę warto w tym miejscu uwypuklić fakt, że wszystkie owe „szatańskie sztuczki”, które radzi się domniemanym Żydom do stosowania wobec gojów, już były od lat stosowane w „obozie socjalistycznym” przez komunistyczną bezpiekę w stosunku do osób „nieprawomyślnych” i „niepewnych”, czego autor tej książki doświadczył na własnej skórze bardziej niż dotkliwie.
Powyżej cytowane opracowanie - warto zwrócić na to szczególną uwagę - w czymś jest bardzo podobne do „Protokołów mędrców Syjonu”. Wyczuwa się „charakter pisma” rosyjskich służb specjalnych: jak coś złego - np. pogoda się zepsuje - to zaraz „Żydzi winni”…
***
Krzewienie antysemityzmu w Związku Radzieckim spowodowało - jak twierdzą niektórzy analitycy rosyjscy - że światowe żydostwo poczuło z tego względu dyskomfort i w końcu postanowiło unicestwić wymykające się spod kontroli „pierwszew dziejach państwo ludu pracującego”.W latach 1985-1991 ZSRR został odgórnie zdemontowany przez elitę polityczną i tajne służby tegoż państwa – fenomen niespotykany w dotychczasowych dziejach rodzaju ludzkiego. Narodowe publikatory rosyjskie są wypełnione rozważaniami o tym, że oto w latach 1990-2000 z nomenklatury bezpieki sowieckiej wyłoniła się kolejna fala „arystokracji” żydowskiej w Rosji, tym razem w kształcie oligarchii finansowej, i wymieniane są przykładowo takie nazwiska, jak Abramowicz, Bieriezowski, Boner, Szachraj, Afanasjew, Czubajs, Frenkiel, Gusinski, Szaronow, Chodorkowski, Miller, Gref, Potanin, Wajnsztok, Wekselberg, Hajduk, Newzlin i in. W samej Moskwie mieszka pół miliona Żydów, z których co dziesiąty jest dolarowym milionerem. Ci ludzie sprywatyzowali do swych kieszeni gigantyczny majątek narodowy byłego ZSRR, wielomiliardowe oszczędności zwykłych, uczciwych obywateli, jego niezmierzone bogactwa naturalne i wywierają zdecydowany wpływ na politykę i całe życie społeczne Federacji Rosyjskiej, której większość ludności żyje w biedzie, nędzy, często nie ma stałego zatrudnienia, ginie w alkoholizmie, a za wszystkie nieszczęścia swego kraju – znów! – wini Żydów. Ta sytuacja jest potencjalnie groźna i może stać się powodem do nowych nieporozumień, pretensji, konfliktów, a nawet zarzewiem wybuchu rozruchów antysemickich, na podobieństwo tych, które miały miejsce na początku wieku XX. Historia lubi się powtarzać, jeśli ludzie nie wyciągają z niej nauk.
Jak wspomnieliśmy powyżej, wybitni uczeni Igor Szafarewicz, matematyk zatrudniony na Uniwersytecie Moskiewskim, oraz Aleksander Janow, profesor Columbia University, uważają, iż w Rosji mieszka od 23 do 27 milionów Żydów, do których nadal należy cała władza realna w tym kraju. Proponują więc wysłać ich wszystkich do Izraela i ostrzegają, że jeśli ludzkość nie upora się z Żydami, to Żydzi uporają się z ludzkością, doprowadzając do zagłady wyższej kultury, elit narodowych, a może i całych - szczególnie niepokornych - narodów. Po prostu urządzą na skalę światową to, co w 1917 roku urządzili Rosji. Postulują więc m.in. wprowadzenie testu przedmałżeńskiego na żydowskość czyli degeneratywność. Według nich 90 procent Żydów to zwyrodnialcy i dewianci skłonni do pederastii, seksu analnego i oralnego, jak też wszelkiego nihilizmu moralnego, a każda domieszka krwi żydowskiej powoduje, iż na świat przychodzi potomstwo z zatrutymi genami (dziedziczni homoseksualiści, złodzieje, włóczęgi, bandyci, psychopaci, „suchorączki”, chromi, krzywi, kulawi, samobójcy, prostytutki itp.). Stąd postulat, aby przyszli małżonkowie mieli prawo jeszcze przed zawarciem związku nawzajem się genetycznie sprawdzić, czy aby nie są skażeni żydowskością, co by miało fatalne skutki dla ewentualnego potomstwa.
Wiedząc, jak długofalowe, radykalne i konsekwentne jest myślenie historiozoficzne Rosjan, można przypuszczać, że kolejnym postulatem będzie nakaz przymusowych badań genetycznych nad latentną żydowskością, potem - zakaz prokreacji dla „ukrytych Żydów” i w końcu ich powszechna kastracja i eksterminacja w obozach koncentracyjnych.
Przecież żadnych innych wniosków nie można wysnuć ze słów jednego z czołowych teoretyków antysemityzmu w tym kraju Borysa Mironowa, który w tekście „O żydowskim faszyzmie” pisze: „Żydzi dbają tylko o własną korzyść. Inaczej myśleć oni nie potrafią. Nie jest im dane. Tacy są. Żydów nie sposób reedukować czy przekonać. Nie ma sensu apelowanie do ich sumienia, wstydu czy litości. Oni tych uczuć nie znają. Powinno się ich brać takimi, jakimi są, i nie dawać im żadnej władzy, ani wielkiej, ani małej! Ponieważ oni każdą władzę wykorzystują wyłącznie na własną, żydowską, korzyść. Żyd pracuje tylko na Żyda. Żydowska ręka myje tylko żydowską rękę. Aby uratować Rosję, nie wolno na Żydów głosować. Niech odeschnie ręka głosująca na Żyda!”… I tak dalej w tymże duchu…
Także inni uczeni teoretycy antysemityzmu, osoby habilitowane, profesorowie, autorzy dzieł naukowych w różnych dziedzinach wiedzy - a jest ich w Rosji wielkie mnóstwo - wypowiadają się w równie jednoznaczny sposób.
***
Obecnie rosyjskie media narodowe lansują pogląd, że światowe żydostwo uważa za swój pierwszoplanowy cel osłabienie Rosji m.in. używając do tego celu takie „małe narody”, jak Ukraińcy, Polacy, Uzbecy, Kirgizi, Tatarzy, Łotysze itp., aby w końcu ten ogromny kraj rozbić na 7-8 części i uczynić z każdej z nich „niepodległe” nominalnie państewko, będące jednak pod faktycznym protektoratem USA, Japonii, Niemiec, W. Brytanii. Takie małe i poróżnione ze sobą stwory nie potrafią bowiem stawiać czoła Wielkiemu Izraelowi (tak rosyjska prasa narodowa nazywa USA), który też zawładnie niezmierzonymi terenami i bogactwami, których Rosja zjednoczona po części jeszcze broni (choć żydowscy oligarchowie np. z „Gazpromu” odprowadzają ponoć do Izraela 60 procent zysków wypracowywanych przez naród rosyjski, pozostawiając temu ostatniemu zaledwie ochłapy z ogromnych dochodów). Media nacjonalistyczne też twierdzą, że Żydzi, jako obca agentura i odwieczny wróg Rosji, podżegają ruchy separatystyczne i dążą do rozpętania wojny domowej w ich kraju. Często też się pisze o „podwójnej lojalności” Żydów, którzy są „lojalni” przede wszystkim w stosunku do swej globalnej wspólnoty i państwa Izrael, a dopiero na drugim miejscu - jeśli w ogóle - do kraju swego zamieszkania.
W nader swoisty sposób, nawiasem mówiąc, nacjonalistyczni publicyści rosyjscy interpretują tragedię Katynia, Charkowa i Miednoje, gdy w 1940 roku NKWD wymordowało do 25 tysięcy polskich oficerów i inteligentów. Argumentacja Rosjan streszcza się w mniej więcej takim ujęciu: Sowiecki reżym w Rosji został stworzony przez Żydów i to oni byli mordercami kilkudziesięciu milionów ludzi, w tym około 60 milionów Rosjan; że wykonawcami bezpośrednimi tych zbrodni byli reprezentanci różnych narodowości, ma mniejsze znaczenie. Ale ani Stalin, ani Beria, ani Kaganowicz, ani Merkułow, ani cała wierchuszka aparatu państwowego ZSRR nie była rosyjska. Całe kierownictwo NKWD było żydowskie, choć było w nim też mnóstwo oficerów Gruzinów, Ormian, Czeczenów, Azerów. Słowianie stanowili znikomą mniejszość.
Ukazujące się w Kraju Krasnodarskim, na Kubaniu, na Uralu lokalne narodowe pisma rosyjskie opisują tragedię Katynia inaczej niż prasa polska. Twierdzą mianowicie, że to barbarzyńskie morderstwo poprzedziła perfidna prowokacja zorganizowana przez żydowskie NKWD, które ułożyło tzw. List oficerów Wojska Polskiego do oficerów bohaterskiego Wehrmachtu niemieckiego, w którym znalazły się słowa o tym, że internowani w ZSRR polscy oficerowie z utęsknieniem czekają na chwilę, gdy zostaną uwolnieni przez armię niemiecką, aby wstąpić gremialnie do Wehrmachtu i wspólnie bronić Europy przed bolszewickim barbarzyństwem. Ten list był ponoć przez agentów NKWD, polskich Żydów, dawany w tajemnicy do podpisania więzionym polskim oficerom. Był to terror moralny, czyniony pod pozorem rzekomego polskiego patriotyzmu. Ci, którzy taki podpis złożyli, tym samym podpisywali na siebie wyrok śmierci i zostali nieco później rozstrzelani. Ci, którzy wcześniej złożyli deklarację, iż nie będą występować przeciwko władzom ZSRR, zostali przeniesieni do innych obozów lub nawet zwolnieni. [Jeszcze przedtem więźniom zaproponowano przejście do służby w siłach zbrojnych ZSRR; niektórzy się zgodzili i po zmianie żydowskich nazwisk na rosyjskie zostali oficerami NKWD. Ogromna większość jeńców pozostała jednak wierna przysiędze na wierność Narodowi Polskiemu i nie zgodziła się także na późniejszą propozycję podpisania przyrzeczenia, iż nie będą walczyć przeciwko ZSRR. Zresztą prawie 400 osób podpisało i zostało natychmiast zwolnionych. A gdy spreparowano ów list, los pozostałych został przypieczętowany. Dotychczas nazwiska prowokatorów i donosicieli NKWD (setki!) spośród więzionych, a potem zwolnionych, oficerów są utrzymywane w tajemnicy przez władze Polski; Rosja te dane przekazała Warszawie w 2010 roku].
Większość morderców z Katynia jakoby stanowili kadeci tamtejszej Szkoły Służb Specjalnych oraz żołnierze z I Batalionu Armii Berlinga, mający charakterystyczne nazwiska: Berman, Szechter, Goldwicht, Dikman, Kalksztajn, Stolzman itp. Udział w tym mordzie był dla nich deklaracją lojalności i złożeniem przysięgi na wierność swym sowieckim pobratymcom, którzy też po wojnie oddali im w pacht całą Polskę. Bezpośrednio dokonaniem tego odrażającego mordu masowego kierował generał NKWD Leonid Rajchman. Niektórzy z morderców potem długo dożywali wieku w Izraelu, USA, W. Brytanii, Argentynie, Australii i Niemczech. Tyle „narodowa” prasa wielkoruska o polskiej tragedii narodowej. Bóg wie, ile w tym szczerości, a ile dalekosiężnej perfidii.
Wypada zresztą zaznaczyć, że przedstawiona powyżej wizja tragedii katyńskiej raz po raz odbija się echem także w publikatorach polskich. W periodyku narodowym „Polski Przewodnik” (New York, czerwiec 2010) można było przeczytać artykuł pt. „Trzy tajemnice Katynia”, podpisany „płk. Słomiński”, w którym znalazły się następujące sformułowania: „Przed laty izraelska gazeta „Maariv” opublikowała wywiad z niejakim Wydra, którego wtajemniczali sami oprawcy, którzy osobiście rozstrzeliwali polskich oficerów w Katyniu. Wywiad ten, opublikowany po hebrajsku, trafił w ręce amerykańskiego dziennikarza znającego hebrajski, który przetłumaczył go na język angielski i zamieścił w amerykańskiej gazecie „Truth at Last”. Stąd wiemy, ze mordu na polskich oficerach dokonali Żydzi enkawudziści. (…) Gdy do Katynia przywieziono partię polskich oficerów żydowskiego pochodzenia, odłączono ich od reszty, zabrano im dokumenty, które włożono do kieszeni już pomordowanym polskim oficerom, po uprzednim zabraniu im polskich dokumentów identyfikacyjnych. Informacje te podaje Albin Siwak w książce „Bez strachu”. Gdy Niemcy w 1943 roku dokonywali ekshumacji ciał polskich oficerów przy udziale międzynarodowej komisji, Polakiem, który brał w tym udział, był polski pisarz Józef Mackiewicz. W książce „Fakty i ludzie” opisuje te zdarzenia i jest mocno zdziwiony, że wśród pomordowanych były ciała, przy których znaleziono dokumenty z żydowskimi nazwiskami. Ogólnie uważano, że Żydzi byli sprawcami tej zbrodni, a więc nie mogli rozstrzeliwać swoich. A tu takie zaskoczenie! Po latach wyszła na jaw machinacja enkawudzistów. Dlatego taki Wajda, „wielki gwiazdor kina polskiego”, może udawać, że jego ojciec zginął w Katyniu. A jego film „Katyń” zafałszowuje prawdę o zbrodniarzach. A szczególnie to, z jakiej pochodzili narodowości; zbrodnię katyńska zręcznie przerzuca na Rosjan”…
W ten sposób ponownie powraca teza, że „wszystkiemu są winni Żydzi”, a zbrodniarze innych narodowości po prostu nie istnieją lub też są „Żydami”. A przecież wiadomo, że reżym bolszewicki - na co już kilkakrotnie w tej książce zwracaliśmy uwagę - miał charakter internacjonalistyczny. W jego tworzeniu i w jego zbrodniach brali udział reprezentanci kilkudziesięciu narodowości, w tym Polacy, że przypomnimy okoliczność, iż twórcami i pierwszymi po kolei komendantami sowieckiej bezpieki byli dwaj „dobrze urodzeni” Polacy: szlachcic zagrodowy Feliks Dzierżyński i hrabia Czesław Mężyński, prokuratorem zaś generalnym ZSRR przez 35 lat był arystokrata z pochodzenia Andrzej Wyszyński. Komunizm i jego zbrodnie nie miały narodowości, były wytworem zbiorowego obłędu i wyrazem głębokiego kryzysu kultury europejskiej, nie zaś dziełem wyłącznie Żydów .
***
Współcześni antysemici zarówno rosyjscy, jak i polscy, uważają, że manichejskie zmagania między aryjskimi Rosjanami a semickimi Żydami trwają nadal. W Rosji, podobnie jak w Europie, obydwu Amerykach i Australii Żydzi – dzięki swym uzdolnieniom – prawie niepodzielnie dominują w mediach, przemyśle rozrywkowym (dającym ogromne profity i takież wpływy), wielu innych ważnych sferach życia społecznego.
W 2007 roku („Patriotyczny Ruch Polski” nr 160) profesor Henryk Pająk opublikował tekst, w którym m.in. pisał: „Twórcą niszczycielskiej dla Sowłagru pierestrojki, tym samym „naszej” Solidarności, nie był obecny gigant globalizmu czyli Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB potem gensek KPZR. O żydowskim pochodzeniu Andropowa pisali autorzy rosyjscy już w latach poprzedzających pierestrojkę, ale musieliśmy czekać do czerwca br., aby uzyskać oficjalne potwierdzenie tego faktu na podstawie dokumentów z archiwów KGB, opublikowanych w rosyjskim piśmie „Itogi” z 13 czerwca 2006 roku.
Andropow urodził się 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein. W archiwach Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, o czym na podstawie pisma „Itogi”, pisze „Ojczyzna” w numerze z lipca-sierpnia br. Jego ojciec to imigrant z Finlandii – bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919 r., stając po stronie białogwardzistów.
Biografię Andropowa przerabiano czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje całej prawdy o tym [mordercy gojów] bandycie. W oficjalnej biografii jest synem kolejarza [jak nasz Rokossowski] Władimira, z pochodzenia Osetyńca z guberni Stawropolskiej.
Rosyjskie i światowe żydostwo metodycznie inwestowało w karierę Andropowa, jego protegowanego Gorbaczowa i w kariery kilkudziesięciu innych rosyjskich krypto-syjonistów.
Niemal natychmiast po śmierci Breżniewa, niewidzialne lobby promowało [10 listopada 1982] właśnie Andropowa na stanowisko I Sekretarza KC KPZR. Ta nominacja była naruszeniem wszelkich reguł obowiązujących w dziejach Sowłagru. Czymś dotychczas nie spotykanym było bowiem mianowanie na szefa KGB genseka KPZR! Zawsze bowiem aparat partyjny dominował nad aparatem fizycznego terroru – nad KGB i GRU. Tak oto znawcy reguł otrzymali czytelny sygnał, że dokonuje się zasadnicze przesunięcie dominacji w nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy – Partia, Armia i KGB.
Andropowowi, jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę młota kruszącego żydobolszewickie imperium Szatana. Miał on od początku pełną świadomość tego historycznego zadania, tego zlecenia, tej misji.
Cieszył się jednocześnie dyskretną akceptacją „demokratycznego” Zachodu – szczególnie od powstania węgierskiego! Wtedy właśnie rozpoczęło się metodyczne przenoszenie rządów razem z Sowłagrem z partii i armii do KGB, naszpikowanego na wszystkich decyzyjnych szczeblach pobratymcami Andropowa. Dość przypomnieć, że po rozpadzie ZSRR aż 20.000 kagiebistów wyjechało do Izraela, wywożąc ze sobą dziesiątki miliardów dolarów w złocie, kosztownościach i dolarach.
Proces podporządkowywania partii kagiebistom rozpoczął już Breżniew [ożeniony z Żydówką]. Dał on przyzwolenie na gromadzenie „haków” przeciwko członkom KC i Politbiura. Pęczniejące teczki z „hakami” czyniły ich posłusznymi narzędziami w rękach Andropowa. Doskonałym, nieprzebranym źródłem „haków” była powszechna, epidemiczna korupcja.
Tak naprawdę został on namaszczony przez niewidzialne lobby już na kilka miesięcy przed śmiercią Leonida Breżniewa. Przygotowując się do funkcjigenseka, zrezygnował z funkcji szefa KGB.
Nieprzebrane kolekcje „haków” sprawiły, że Andropow już jako gensek wdrapał się na drugi szczyt Sowłagru – został przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR. Jego strategicznym celem była rozbiórka Sowłagru zapoczątkowana prowokacjami strajkowymi w Lublinie i Stoczni Gdańskiej, ale z wykluczeniem interwencji wojskowej.
Natychmiast rozpoczął strategiczny, wielopłaszczyznowy proces przygotowywania „pierestrojki”. Kiedy został gensekiem, los pozostawił mu niewiele czasu. W chwili nominacji był już ciężko chory na niewydolność nerek. Zmarł 9 lutego 1984 roku, po 15 miesiącach panowania.
Dopiero następne dziesięciolecie po śmierci wykazało, że Andropow zdążył jeszcze wykonać swoje podstawowe zadanie – przekazać władzę nad Sowłagrem jego protegowanemu, Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa, nagle, nie wiadomo dlaczego, Politbiuro jednogłośnie wybrało Gorbaczowa na genseka, co dokładnie opisał W. Bukowski w książce pt. „Moskiewski proces”. wyd. Polskie 1998 r.
Wkrótce potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa – Żydzi: Bierezowski, Chodorkowski, Gusiński, Potanin, Wekselberg, Abramowicz, Awel, Liwszyc, Szachraj, Czubajs, Burbulis, Popow, Gajdar, Jawlinskij i kilkunastu innych „oligarchów” otrzymali przyzwolenie na totalną grabież majątku narodowego Rosjan. Była to dokładna powtórka pierwszej gigantycznej grabieży, tej z lat 1917-1920.
W tym samym czasie trwała grabież majątku narodowego Polaków. W Rosji nazywało się to „pierestrojką”, w Polsce „transformacją ustrojową”.
Nie po raz pierwszy, i chyba nie ostatni, los narodu rosyjskiego sprzęgł się z losem narodu polskiego”...
***
W 2002 roku ukazało się w Moskwie pierwsze wydanie (później kilkakrotnie wznawiane) książki wielkiego pisarza, noblisty (1970) Aleksandra Sołżenicyna (rosyjscy narodowcy nazywają go pół-Żydem) pt. Dwiestie let wmiestie (Dwieście lat razem). Licząc od 1772 roku Cesarstwo Rosyjskie przyłączyło do siebie rozległe połacie Rzeczypospolitej Polskiej w dużym stopniu zasiedlone przez Żydów. Przedtem ten etnos nie był do Rosji wpuszczany lub był z niej wypędzany. Sołżenicyn opisuje dramatyczne dzieje stosunków wzajemnych między tymi dwoma narodami. „Moja książka– pisał autor – jest ukierunkowana na wczuwanie się w myśli, uczucia i psychologię Żydów – w ich duchową składnię... Nigdy nie wyciągałem uogólniających wniosków na temat ludzi. Zawsze będą rozróżniał między różnymi grupami Żydów... Temat Żydów przez długi czas był uważany za zakazany. Żabotyński, syjonista i pisarz żydowski, powiedział pewnego razu, że najlepszą przysługę, jaką nasi rosyjscy przyjaciele mogliby nam oddać, to nigdy nie mówić o nas głośno. Diabeł chce, by o nim mówiono, że go nie ma, i w ten sposób zyskuje swobodne i szerokie pole do nieskrępowanego działania.”
A. Sołżenicyn szczegółowo opisuje rewolucję bolszewicką w Rosji 1917-1919, wskazując na ogromną nadreprezentację w partii komunistycznej i w sowieckich służbach bezpieczeństwa elementu żydowskiego, demaskuje Żydów jako – jego zdaniem – oprawców narodu rosyjskiego, posuwa się do twierdzenia, że nawet żydowskich przestępców w obozach i więzieniach sowieckich traktowano ulgowo. „Gdybym chciał uogólniać i powiedział, że życie Żydów w łagrach było szczególnie ciężkie, to mógłbym to zrobić bez narażenia się na zarzuty niesłusznej narodowej generalizacji. Jednak w łagrach, gdzie mnie trzymano, było inaczej. Życie Żydów, których doświadczenie poznałem, było łatwiejsze niż innych... Czy znalezienie odpowiedzi na wieczne pytanie: kogo należy oskarżyć, kto prowadził nas na śmierć, jest niemożliwe? Wyjaśnienie akcji kijowskiej Czeki jedynie w oparciu o fakt, iż dwie trzecie jej członków było Żydami, z pewnością jest niewystarczające”. A. Sołżenicyn jednak podaje, iż prawie wszyscy kierownicy stalinowskich obozów pracy i zagłady byli Żydami.
Jest więc naturalne, że takie przedstawianie sprawy spowodowało, iż żydowscy krytycy i żydowskie media stwierdziły, iż książka noblisty „nie ma żadnej wartości”, że „jest zwykłą pomyłką” i antysemicką „tandetą”.
***
Narodowcy rosyjscy z przekąsem nazywają globalistyczny ruch żydowski „Czwartą Rzeszą”, czyniąc w ten sposób aluzję do podobieństwa między mentalnością hitleryzmu a „syjonofaszyzmu”.
W 2005 roku W. Nazarow, kierownik wydawnictwa „Russkaja Idieja” ułożył petycję, podpisaną następnie przez prawie sześć tysięcy rosyjskich uczonych, artystów, pisarzy, sportowców, generałów, dziennikarzy, nauczycieli, reżyserów filmu i teatru itd., a wystosowany do Prokuratury Generalnej FR, którego fragmenty przytaczamy poniżej.
„Szanowny Panie Prokuratorze Generalny!
Ukryte oznaki ludobójstwa wobec rosyjskiego narodu i jego kultury, zmusiły nas zwrócić się do Pana z tym podaniem. Kwestia poruszona przez nas jest pod „zakazem”, proponujemy nie ograniczać się suchymi i typowo prawnymi terminami, lecz zaopatrzyć je w objaśnienie treści tego zagadnienia i pokazać usprawiedliwione przyczyny naszego niepokoju.
Zapewniamy Pana Prokuratora Generalnego, że względem tych kwestii na całym świecie istnieje wielka ilość powszechnie znanych i uznanych faktów i źródeł, na podstawie którychmożna bezbłędnie wnioskować. Negatywne oceny patriotów rosyjskich przezŻydów, to typowe dla żydostwa działania skierowane przeciwko nie-Żydom. Są zgodne z rzeczywistością, i nie są przypadkowe, a nawet sązalecane talmudycznym judaizmem i są praktykowane od dwóch tysięcy lat. Inkryminowane patriotom wypowiedzi i publikacje przeciwko Żydom, w dużej większości przypadków są samoobroną, która nie zawsze bywa poprawna politycznie, ale jest usprawiedliwiona w swej istocie.
Zwracamy Pana uwagę na oficjalnie wydaną w Moskwie przez Kongres Żydowskich ReligijnychOrganizacji i Stowarzyszeń w Rosji (KŻROOR)książkę „Kicur Szulchan Aruch”. Została onawydana w dużym nakładzie. Jest to skróconewydanie judaistycznego zbioru zasad „Szulchan aruch”, powstałego kilka stuleci temu na podstawie „Talmudu”, którego zasady obowiązują Żydów aż do dziś. We wstępie do książki, wydanej w latach 1999-2001, kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR, rabin Zinowij Kogan, jawnie przyznaje:
„Rada redakcji KŻROOR postanowiła, że konieczne jest omijanie w tym przekładzie niektórych halachicznych wskazówek..., umieszczenie których w wydaniu w języku rosyjskim może być odebrane przez społeczeństwo Rosji, nie będące wyznawcami judaizmu, jako niesprowokowana obraza. Czytelnik, który zechce przeczytać książkę „Kicur Szulchan Aruch” w zakresie pełnym, jest zaproszony do jeszywy, żeby studiować tę oraz inne święte księgi w oryginale”.
To znaczy, że jeden z liderów rosyjskiego żydostwa przyznaje, że niektóre pozycje tego judaistycznego kodeksu, są obrażające dla nie-żydowskiego społeczeństwa Rosji, lecz uważa za normalne zapraszać swoich rodaków do studiowania tych nauk w jeszywach – żydowskich szkołach, finansowanych m.in. z budżetów terytorialnych oraz budżetu Państwa. Nawet w tym bardzo ocenzurowanym wydaniu znajdziemy następne punkty:
„Figura złożona z dwóch skrzyżowanych pałek, którą czczą, jest zakazana w stosowaniu”. To jest chrześcijaństwo należy do idololatrii...
– Nakaz w razie spotkania się z „domem służenia idolom” (tj. świątyni) – trzeba wygłosić mu przekleństwo: „Dom dumnych wyrwie Bóg”, a w razie zrujnowanej świątyni wykrzyknąć: „Bóg zemsty przejawił się!”. Mało tego, dalej proponuje się jeszcze taki wariant nakazu: „niektórzy sądzą, że chodzi o domy nie-Żydów, żyjących w pokoju i zamożności”.
Obowiązuje też zakaz nauczania nie-Żydów rzemiosła; „Żydówce nie warto pomagać nie-Żydówce przy porodzie", poza przypadkami, „żeby nie wywołać wrogości do nas..., lecz tylko za opłatą”.
– „Jeżeli człowiek pożyczył pieniądze u nie-Żyda, a ten zmarł, ma prawo nie płacić jego synowi, który nie wie dokładnie, czy pożyczał ten człowiek u jego ojca”.
– W rozrachunkach „jeżeli nie-Żyd sam się pomylił, jest dozwolone skorzystać z pomyłki”.
– „Zakaz oddawania Żyda w ręce nie-Żyda, jeżeli chodzi o życie Żyda albo o jego majątek; i nie ma znaczenia, czy to czyni się za pomocą jakiejś sprawy, czy też na słowach; zakazane jest donosić na Żyda lub zdradzać miejsce, w którym jest schowany jego majątek”.
– Koniecznie prosimy zwrócić uwagę: to dotyczy nakazu zachowania się Żydów na procesie sądowym lub śledztwie.
Judaizm w 13 swoich zasadach nakazuje oczekiwanie żydowskiego wszechświatowego króla, który pozwoli Żydom królować w świecie nad innymi narodami: „Bez wątpienia wierzę w przyjście Maszyacha, i chociaż on spóźnia się, ja mimo wszystko codzienniej będę na niego czekał”. – W nauce Cerkwi Prawosławnej i Kościoła Katolickiego, ten oczekiwany właściciel świata utożsamiany jest z Antychrystem (diabłem), o którym nas uprzedzał Pan Jezus Chrystus, święty Paweł i święci Ojcowie Cerkwi i Kościoła. Jest to ważna i nieodłączna część prawosławnych i katolickich nauk o końcu historii.
We wstępie do tej książki, rabin Kogan pisze, że „Talmud” jest „nieprześcignionym pomnikiem żydowskiego geniusza”, a skrót jego moralności „Kicur Szulchan Aruch” „jest podręcznikiem żydowskiej cywilizacji naszych czasów... Ta książka jest dla was zupełnie niezbędna. Możecie robić to, co jest w niej napisane, i być pewnymi, że spełniliście wolę Boga”.
Natomiast główny rabin Rosji A. Szajewicz napisał w przedmowie: „Zainteresowanie tą książką przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Dostajemy od różnych ludzi w ciągu całego tego czasu ogrom podziękowań. Jeszcze większą ilość listów dostajemy z usilną prośbą pomóc nabyć te wydania”.
To nie jest historyczny pomnik, lecz instrukcja do działania. Sądzimy, że już na podstawie tego jednego oficjalnego żydowskiego wydania organy ścigania powinny według par. 282 Kodeksu Karnego RF, zabronić rozpowszechniania tej religii, rozpalającej u żydostwa nienawiść do innych narodów Rosji. To trzeba zrobić natychmiast, tym bardziej, gdy zajrzymy do pełnego zbioru „nieprześcignionego pomnika żydowskiej moralności” – „Szulchan aruch”, wykładanego w jeszywach.
Skorzystamy z tłumaczenia amsterdamskiego wydania, którego autorem jest ekspert sądowy, uczony-hebraista doktor K. Eckert. Tłumaczenie wykonał na potrzeby sądowego procesu w Niemczech w 1883 r.
Sprawa sądowa była zainicjowana przez Żydów w związku z tym, że jeden z ich rodaków (Justus Briman), po przejściu na chrześcijaństwo, ogłosił zasady „Szulchan arucha” i „Talmudu”. Sąd uniewinnił publikatora, uznając tłumaczenie za zgodne ze źródłem. Dr K. Ecker wniósł w tekst tylko małe korekty. Poprawiony tekst będzie zacytowany niżej w charakterystycznych fragmentach, ze wskazaniem dokładnych żydowskich źródeł (polegając na zaufaniu do kwalifikacji niemieckiego eksperta-hebraisty i niemieckiego sądu).
– „Jego (nie-Żyda) siemię jest uważane za siemię bydła” (Tosefta – dopełnienie do „Talmudu” Ketubot, 3b). Zmarłym sługom... nie mówią słów pocieszenia pozostałym po nich, lecz trzeba powiedzieć mu (Żydowi-właścicielowi): „Niech wyrówna Bóg twoją stratę”, zupełnie tak, jak mówią człowiekowi, gdyu niego zdechnie wół lub osioł”.
– „Zabrania się ratować ich (nie-Żydów, akumów), gdy oni są blisko śmierci. Na przykład, gdy zobaczysz, że jeden z nich upadł w morze, to nie ratuj go, nawet jeśli on chce zapłacić”...
„Dozwala się próbować na akumie lek, – czy on działa?” (Jore 158-1).
– „Pieniądze akumów są dobrem niczyim i każdy, kto przyjdzie pierwszy zawładnie nimi”. „Wobec akuma nie istnieje oszustwo” (Hoszen ga-miszpat 156-5, Haga; 227-26; 348-2).
– „Gdy Żyd okradł akuma i jego (Żyda) zmuszają do przysięgi..., wtedy on musi w swoim sercu przyznać przysięgę nieważną ponieważ on jest do niej zmuszany” (Jore 329-1, Haga). – Uwaga: to znów dotyczy zachowania Żydów w procesie sądowym i w śledztwie!
– „Gdy o kimś ustalono, że on trzykrotnie zdradzał Żyda lub przekazywał jego pieniądze akumowi, wtedy należy znaleźć sposób, aby doprowadzić go do śmierci”. W wydatkach z tytułu likwidacji zdrajcy powinni uczestniczyć wszyscy mieszkańcy miasteczka” (Hoszen gamiszpat 388-15 i 16).
– Zdrajcę dozwala się zabijać w każdym miejscu, i w każdym czasie. Zabić go dozwolone jest wcześniej, niż on zdąży donieść (powodem czego mogą być straty „na ciele, albo w pieniądzach, nawet gdy było ich niewiele”)... i każdy, kto zabije pierwszy, nabywa nagrodę” (Hoszen Gamiszpat 388-10).
– „Żyd wolnomyślny, to jest ten, który służy Bogu akumów, (...) zabijać takich wszystkich – jest dobrą sprawą. Gdy jest możliwość zabić ich publicznie mieczem, wtedy niech tak będzie; jeżeli nie, wtedy należy ich oplątywać w każdy sposób, żeby doprowadzić do śmierci. Na przykład gdy zobaczysz, że jeden z nich wpadł do studni i w studni stoi drabina, wtedy pośpiesz się wyciągnąć drabinę, mówiąc; „Otóż mam troskę, – trzeba zdjąć syna z dachu, i ja za chwilę ją ci przyniosę z powrotem, itd.” (Hoszen gamiszpat 425-5).
Wszystkie te teksty, których autentyczność już jest udowodniona przez sąd niemiecki, są też potwierdzone przez szereg młodych rabinów i „seminarzystów” – jeszybotników, potępiających tę rasistowską moralność. Na przykład izraelski pisarz I. Szamir w piśmie „Nasz Sowriemiennik” (2004, Nr 11), opublikował aktualnie stosowane nakazy:
– „Żydzi – są pełnowartościowymi, doskonałymi istotami: natomiast nie-Żydzi mimo że są ludźmi, jednak nie są pełnowartościowymi i doskonałymi. Różnica między Żydami a innymi narodami jest podobna do różnicy między duszą a ciałem albo między ludźmi a zwierzętami... Różnica między duszą Żyda a nie-Żyda jest większa, głębsza i bardziej znacząca, niż różnica między duszą ludzką a duszą zwierzęcia”.
– Zakaz nienawidzić (innego człowieka) stosuje się wyłącznie wobec Żydów...
– Prawo żydowskie pozwała na zemstę i pamiętliwość wobec nie-Żydów...
– „Każdy oddający cześć idolom (zarówno Żyd , jak i nie-Żyd) musi być skazany na śmierć... Gdy nie ma pełnomocnego sądu, każdy Żyd ma prawo i nawet obowiązek zabicia Żyda, oddającego cześć idolom... Wobec chrześcijan istnieją różne opinie, jednak większość autorytetów opowiada się za uznaniem chrześcijan za pogan”.
Do wszystkiego tego można dodać słowa modlitwy „Szefoch”, w której w przeddzień swojego święta Wielkanocy, Żydzi błagają swojego Boga o wytępienie w niebie wszystkich innych narodów.
Cieszymy się, że wśród nie przyjmujących tejnienawidzącej człowieka judaistycznej nauki mamy uczciwych zwolenników z narodu żydowskiego, obywatelów Izraela: Szahaka Israela z Jeruzalimskiego Uniwersytetu i Szamira Israela, którzy potępiają moralność „Szulchan arucha” w talmudystycznej teorii, jak i w praktyce władz żydowskich wobec Palestyńczyków.
Należy podkreślić, że wymienione ludobójcze nakazy są praktykowane doczasów obecnych. Były prezes stowarzyszenia Żydów w Charkowie E.Chodos opublikował dowody („Siekiera nad prawosławiem, albo kto zabił ojca Mienia”. Charków 1999) oskarżające członków żydowskiego ruchu Habad o zabójstwo duchownego Żyda o. Aleksandra Mienia (który „służył idolom akumów” i marzył o stworzeniu „żydowskiej cerkwi prawosławnej”, co jest uważane za przestępstwo kryminalne zgodnie z prawem Izraela), lecz władze Rosji nie zainteresowały się tymi dowodami. Przestępców należy rzekomo szukać wśród „rosyjskich antysemitów”.
Zwolennicy moralności „Szulchan aruch” nie dziwią się, że w całym świecie mnóstwo kampanii antyżydowskich organizuje się właśnie Żydami w celu prowokacji. W Rosji jest najbardziej znana sprawa Noryńskiego, który w 1988 r. rozsyłał groźby Żydom w imieniu organizacji „Pamiat”, celem zmuszenia władz do represji wobec tej organizacji. Pomagał jego rodak, główny redaktor czasopisma „Znamia” G. Bakłanow, opublikowawszy ulotkę o półmilionowym nakładzie. Tylko po wykryciu tego faktu prowokacja została ujawniona („Znamia” Nr 10, 1988; „Prawda”. 19.11.88; „Komsomolskaja prawda”. 24.11.88; „Ogoniok” Nr 9, 1989). Wśród niedawnych zdarzeń można przypomnieć dziwny szereg aktów wandalizmu w latach 1998-1999. 13 maja 1998 r. w Moskwie w nocy wybuchła synagoga w Marjinoj Roszcze, w ten sam dzień w pobliżu synagogi podłożono „kanister z etyliną”, a w Irkucku „sprofanowano” cmentarz żydowski. Rzecz jasna, krzyk w światowej prasie był niesamowity i w końcu odpowiedzialność spadła na „rosyjskich nazi” („Niezawisimaja Gazieta”, 1999. 15.5.98). Po tych wydarzeniach w 1999 roku, zburzono synagogę w Birobidżanie, jednak sąd ustalił, że właśnie sami Żydzi wynajęli człowieka do tej akcji („Radonież”, 1999, Nr 15-16). „Demokratyczna” prasa milczała o tym fakcie.
Na podstawie wymienionych zasad i praktyk żydowskiego zachowania się, jest łatwo zrozumieć, dlaczego we wszystkich narodach, które przyjęły Żydów, po jakimś czasie powstawał antysemityzm. Właśnie dlatego Żydzi nie mieli równości praw w chrześcijańskich państwach i otrzymali ją dopiero w rezultacie burżuazyjnych rewolucji po obaleniu tradycyjnej władzy. Także i w Imperium Rosyjskim Żydzi, po nieudanych próbach rządu carskiego zrobienia ich „takimi jak wszyscy”, stracili równość praw w XIX w. Nie na skutek tego, że byli Żydami według krwi (imperium było wielonarodowościowe); nie dlatego, że byli niechrześcijanami, a dlatego, że żydowska religia w swej istocie jest antychrześcijańska i ludobójcza, prowadząca do mordów rytualnych. Sądy dowiodły wielu przypadków kultowego ekstremizmu.
Duchową przyczynę tej nienawiści do ludzi rozjaśnia Nowy Testament słowami Chrystusa o żydowskich przywódcach duchowych, którzy wyrzekli się Boga Ojca i dlatego odtrącili i ukrzyżowali Syna Boga: „Wasz ojciec diabeł, i wy chcecie spełniać wolę ojca waszego; on był ludobójcą od początku”. W prawosławiu jest to tradycyjne objaśnienie żydowskiej agresywności jako przejawu szataństwa. Za nim opowiadali się słynni filozofowie, inteligenci, których nie można oskarżyć o antysemityzm. Na przykład, A. F. Łosiew („Istocznik”. M., 1996, Nr 4 str. 117-122), o. Paweł Fłoreński (w książce W. Rozanowa „Saharna”, M., wydawnictwo „Respublika", 1998, str. 360) i o. Sergij Bułgakow: „odrzuciwszy Chrystusa żydostwo zostało „laboratorium wszelkich duchowych grzechów, trującym świat i szczególnie chrześcijaństwo” („Wiestnik RHD” Paryż 1973, Nr 108-110, str. 72). Nawet judeo-chrześcijanin o. Aleksandr Mień, walczący z „antysemityzmem”, twierdził, ze Żyd odrzucający chrześcijaństwo, „zdradza siebie i lekko poddaje się władzy ciemnych sił” (czasopismo „Jewrei w SSSR”, 1975 Nr 11).
Właśnie to się zdarzyło większej części narodu żydowskiego (w odróżnieniu od małej części, która przyjęła chrześcijaństwo). Żydzi nie chcą tego zrozumieć i uważają, że słowa Chrystusa, a zatem i prawosławia, są dla nich obrażającymi. Żydzi często kierują swoje oskarżenia o „antysemityzm” przeciwko istotnej części nauki prawosławia, żądając jej zakazu (jak w wypadku podręcznika „Podstaw kultury prawosławnej”). Jednak nie możemy się pogodzić z zakazem nauki prawosławnej o sensie historii jako walki sił dobra (po stronie Cerkwi i Kościoła) z siłami zła (po stronie religii przeciwległej, przygotowującej przyjście szatana).
Jesteśmy wierni nakazom prawosławnych ojców Cerkwi, nie możemy akceptować fałszywej koncepcji tolerancji, rozumianej jako uległość przed grzechem, złem, kłamstwem i w tym przypadku walki z Bogiem. Chrześcijanin powinien właśnie z miłości do Boga, tkwiącej w każdym człowieku i dla uratowania jego duszy otwarcie wskazywać Żydom na ich niebezpieczne odejście od prawdy. W tym, z punktu widzenia chrześcijan, tkwi przejaw prawdziwej miłości do ludzi, ponieważ tylko nawrócenie do prawdziwej chrześcijańskiej wiary może uratować Żyda. „Tolerancyjne” zachowanie się wobec herezji i szataństwa, tylko zaś sprzyja ich duchowej śmierci. A pod ich presją – wielu ich ofiar.
Należy od razu odpowiedzieć na możliwy zarzut, że rosyjscy patrioci, oskarżający Żydów niby nie zawsze odróżniają religijnych Żydów od niereligijnych, gdyż większość ich nie zalicza siebie do wierzących i nie czyta „Szulchan aruch ”. Natomiast wiele pokoleń odrębnego Życia żydów wśród innych narodów (w tym zaś tkwi sens żydowskiego kahału, jako „państwa w państwie), sprawiło to, że moralność „Szulchan aruch” stała się częścią żydowskiej narodowej mentalności. Do takiego wniosku doszła żydowska pisarka-socjolog H. Arendt:
– „Właśnie w procesie sekularyzacji urodził się całkiem realistyczny żydowski szowinizm”...
– „Myśl o wybraństwie Żydów przekształciła się ... w pogląd, że są oni pępkiem ziemi. Od tej chwili stara religijna koncepcja wybraństwa przestaje być istotą judaizmu, lecz staje się istotą żydostwa”. („Antsemityzm” // „Syntaksis. Paryż Nr 26 1989).
Ten „realistyczny żydowski szowinizm”, zuchwałość, wywodząca się z „Szulchan aruch”, jawnie przejawiły się w czasie strasznego ludobójstwa popełnionego przez żydobolszewię na prawosławnym narodzie rosyjskim w latach 1920-1930 (po czym Żydom należy szczególnie się wstrzymywać od oskarżeń przeciwko patriotom rosyjskim), jak również w zniszczeniu ZSSR i w postkomunistycznych reformach w naszym kraju. Wyrazem czego jest nielegalne zawłaszczenie własnością państwową, jakby „niczyją” oraz skład rządu: „przepełnionego Żydami” – wyraża swą dumę rabin A. Szajewicz. W ten sposób ich odpowiedni wpływ na życie kraju okazał się zupełnie nieproporcjonalny do ich ilości (0,16 % według ostatniego spisu ludności), kosztem lekceważenia interesów wszystkich pozostałych narodów kraju i głównie najliczniejszego rosyjskiego narodu.
Znany żydowski publicysta L. Radzichowski nazywa to „kapitalistyczno-demokratyczną rewolucją... Żydowska i okołożydowska inteligencja była w Rosji głównymi nosicielami zachodnio-liberalnej ideologii i właśnie oni zostali ideologami tej rewolucji”. Dlatego „Żydzi mają większy udział w rosyjskiej polityce i biznesie, niż dla przykładu w polityce i biznesie każdego innego chrześcijańskiego kraju”. To Radzichowski nazywa „żydowskim szczęściem” w „Nowym Ruskim Słowie”, 17.1.96.
Sami żydowscy oligarchowie otwarcie przyznali się w telewizji izraelskiej (2 program, 3.10.96) do źródeł swojego „szczęścia” w uczynionej przez nich rewolucji:
„Stopień korupcji w Rosji całkowicie odpowiada stopniowi przekształceń w Rosji. Nie sądzę, że w rękach funkcjonariuszy Izraela... jest możliwość redystrybuować bogactwa warte dziesiątki, setki milionów i miliardów dolarów... To było niczyje, to było państwa, to było wszystkich! Otóż funkcjonariusz miał możliwość jednym podpisem samoczynnie określić: czy to należy do ciebie, czy do kogo innego... Dobra walka, która doprowadziła do rezultatu, który dziś mamy” (Bierezowski). „Takich dochodów i takich zysków, które można było zrobić w Rosji, nie można było zrobić nigdzie... Większa część kapitału (50%), należy do żydowskiego biznesu”. Gusinski, pierwszy prezes żydowskiego kongresu Rosji, w tamtej telewizyjnej relacji wymienił wśród przyczyn żydowskiej udanej transformacji: – „mniej zasad etyki, więcej zasad siły, więcej zasad agresji”.
Nie zapomnijmy, że Gusiński, będąc prezesem ŻKR, był oskarżony o przestępstwa finansowe, po czym wraz ze skradzionym kapitałem ukrył się w Izraelu. Jego następca w ŻKR Niewzlin ukrył się tamże, będąc oskarżonym o udział w zabójstwach konkurentów. I tacy ludzi zostali wybrani przez Żydów na swoich kierowników! Międzynarodowe żydostwo ich chroniło przed sądem krzykami o „państwowym antysemityzmie”! A jeszcze ilu przestępców podobnych tym wciąż walczy o władzę w Rosji!
„Nareszcie przez tysiącletni okres pierwszego osiedlenia się Żydów w Rosji otrzymaliśmy prawdziwą władzę w tym kraju” – oświadcza żydowski literat E. Topol, w „otwartym piśmie do Bierezowskiego, Gusińskiego, Smoleńskiego, Chodorkowskiego i innych oligarchów” („Argumienty i Fakty”, 1998 Nr 38). Przy tym Topol i inni czujni Żydzi (na przykład, J. Nudelman – „Sowietskaja Rosija”, 20.6.2002) podkreślają, że niszczycielska i chciwa polityka żydowskich oligarchów, poniżająca rosyjski naród, prowokuje wrogość rosyjskiego narodu do Żydów, jako takich.
Prosimy Generalną Prokuraturę wziąć pod uwagę tę opinię Topola i Nudelmana. jak przyznanie się do odpowiedzialności ze strony żydowskiej do współczesnego zaostrzenia rosyjsko-żydowskiego konfliktu.
Tym bardziej, że do utrzymania nielegalnie zawłaszczonej „niczyjej” państwowej własności i swojej władzy, ta rządząca warstwa prowadzi celową politykę demoralizacji narodowej i wytruwania duchowych wartości, dążąc co zmienienia narodu na bydlęcy tłum bez wiary i tradycji – celem lżejszego rządzenia nim i łatwiejszego tłumienia niezadowoleń. W tym są jawne przejawy duchowego ludobójstwa naszego narodu.
W szczególności właśnie Żydzi okazali zawzięty opór przeciwko sprawie wykładania w szkołach „Podstaw prawosławnej kultury” i właśnie z ich inicjatywy nam, podstawowemu rosyjskiemu narodowi, zabrania się wpisywać do dowodu osobistego swoją narodowość. Główny rabin RF Szajewicz w wywiadzie „Los Angeles Times” potwierdził, że właśnie Żydzi nalegali na zniesienie punktu o narodowości, i przyczynę tego wytłumaczył jako „okupowanie najwyższych stanowisk w administracji przez Żydów”. To znaczy, że nawet oni sami zdają sobie sprawę ze złej opinii o nich ze strony nie-żydowskiej, i dlatego starają się ukryć swoje pochodzenie – to już daje dużo do myślenia.
Wśród innych licznych przykładów wytruwania duchowych wartości, nie możemy nie zwrócić uwagi na politykę ministra kultury Szwydkoja (obecnie on rządzi w państwowej agendzie d/s kultury) i zwłaszcza na jego telewizyjny program „Kulturnaja rewolucja”, w której on regularnie poniża rosyjski patriotyzm i tradycje prawosławia, kultywuje się ideę, że „seks to motor kultury” (7.3,2002). Wszystkie sprzeciwy rosyjskiego społeczeństwa przeciwko oburzającej, a w swej treści prowokacyjnej działalności tego „głównego kulturalnego człowieka kraju” okazały się bezskuteczne.
Przy tym Szwydkoj i jego koledzy dla neutralizowania ataku, trzymają w ręku rosyjskie centralne kanały telewizyjne, a broniący się prawosławni patrioci mają malusieńkie nakłady, za które są prześladowani i sądzeni.
W porównaniu z wypowiedziami oskarżanych patriotów rosyjskich, żydowskie wypowiedzi są bardziej agresywne wobec nie-Żydów i w dodatku są drukowane w RF, w żydowskich gazetach. Na przykład, w organie Rosyjskiego Żydowskiego Kongresa „Jewrejskije Nowosti” (2002, Nr 16, str. 9) deputowany knesetu A. Liberman apelował o przymusowe przesiedlenie Palestyńczyków z Izraela. Przy tym Palestyńczyków nie tylko wypędzają z własnej ziemi (4 miliony uchodźców), wbrew uchwale Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale także zabijają ich aktywistów wraz z rodzinami, burzą domy ich krewnych – tak wygląda „Szulchan aruch” w państwowej polityce Izraela. A żydostwo z Rosji wspiera ją. Rosyjski Żydowski Kongres wśród swoich celów przedstawia, że „prowadzi kampanię solidarności z narodem Izraela” („Jewrejskie Nowosti”, 2002, Nr 15, str. 5) Ten cel również wspiera państwowy Urząd badania Izraela i Bliskiego Wschodu, kierownikiem którego jest Satanowski. Zarządza on także Rosyjskim Kongresem Żydów.
Żydowskie stowarzyszenia we wszystkich krajach prowadzą podobne „krycie polityczne” interesów międzynarodowego żydostwa kosztem interesów kraju zamieszkania, i szczególnie w USA –- to państwo słało się narzędziem w osiągnięciu globalnych celów żydostwa, co otwarcie przyznał A. Szaron w knessecie w 2001 r. Żydom nawet udało się wykorzystać armię USA w izraelskich interesach do zburzenia całego kraju – Iraku. Rasizm swojego „Szulchan aruch” starają się maskować poprzez uprzedzające oskarżenie o antysemityzm” (niby rasowej nienawiści) przeciwko każdemu, kto nie zgadza się z ich morale, ich działaniem, ich wojnami. (...) Na przykład, „Moskiewski oddział praw człowieka” pod kierownictwem Żyda A. Broda zawalił prokuraturę takimi „antysemickimi” skargami, faktycznie blokując pracę organów sprawiedliwości i pokazując, między innymi, że za „prawa człowieka” uważane są głównie prawa Żydów. Można mówić o tym, że cały demokratyczny świat dziś jest uzależniony od finansowej i politycznej kontroli międzynarodowego żydostwa, i z tego otwarcie się cieszą znani bankierzy (A. Attali). My nie chcemy, żeby nasza Rosja, przeciwko odrodzeniu której prowadzi się stałą wojnę bez zasad, znalazła się w gronie takich ujarzmionych krajów.
Dlatego w celu obrony naszej ojczyzny, jak zarówno i własnej samoobrony, jesteśmy zmuszeni zwrócić się do Pana, szanowny Panie Generalny Prokuratorze, z następującymi konkretnymi sprawami. Opierając się na obowiązującym prawie RF, żądamy zaprzestania w teorii i w praktyce stosowania tego rodzaju ekstremizmu, prosimy:
1) Zweryfikować fakt oficjalnego wydania i rozpowszechnienia w Moskwie w języku rosyjskim przez Kongres Żydowskich Religijnych Organizacji i Stowarzyszeń w Rosji (oficjalny adres: 101000 Moskwa, B. Spasogliniszewski per., d. 10, p. 1) judaistycznego kodeksu zachowana się „Kicur Szulchan Aruch”, zawierającego w wydaniach z roku 1999 i 2001 wyżej wymienione nakazy nienawiści do nie-Żydów. Prosimy wziąć pod uwagę, że to nie zwykły starożytny historyczny tekst, lecz praktyczne wskazówki do zastosowania w czasach obecnych, co podkreśla kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR rabin Z. Kogan w przedmowie książki; natomiast główny rabin Rosji A. Szajewicz, świadczy tamże o wielkiej popularności tej księgi w środowisku rosyjskiego żydostwa. W Moskwie ta książka rozpowszechniała się w wielu żydowskich księgarniach (na przykład, na wydziale dziennikarskim Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu) i oczywiście w synagogach. Zupełnie niedawno, w 2004 roku, sprzedawano ją w księgarni pod wyżej podanym adresem KŻROOR. Jeżeli ta książka będzie uznana za ekstremistyczną, pomoże to ujawnić i izolować jedno z najpoważniejszych źródeł ekstremizmu w Rosji.
2) Prosimy zweryfikować fakt przyznania się Z. Kogana w jego przedmowie do książki, że najbardziej ekstremistyczne nakazy, pominięte w celu konspiracji w wydanym „utworze”, są charakteryzowane przez samego Kogana jako obrażające dla nie-Żydów; są wykładane w jeszywach. Rabin Kogan otwarcie zaprasza swoich rodaków do tych szkół do nauczania się. Do zweryfikowania tych faktów wystarczy zrobić analizę naukowego materiału w dobrze znanych jeszywach Moskwy, w tym należących do struktury rabina Berla Lazara, które nawet rabinowie Kogan i Szajewicz uważają za najbardziej ekstremistyczne. Sprawdzenie naukowego materiału w jeszywach prosimy przeprowadzić za pomocą niezależnych tłumaczy-hebraistów (nie-Żydów), uwzględniając wskazane fragmenty z „Talmudu” i „Szulchan aruch”, cytowane w powyższym tłumaczeniu sądowym dr-a K. Eckera.
W razie potwierdzenia przyznania rabina Kogana może stać się, że wyżej wymieniony szkoleniowy materiał zostanie zabroniony do używania – więc to będzie drugim ważnym krokiem w pokonaniu pierwotnego źródła ekstremizmu. Trzeba wziąć pod uwagę, że te teksty zawierają istotę i treść judaizmu, z którego judaiści raczej nie zrezygnują, nawet gdy zrobią dodatkowe skróty w tych księgach, to zamienią swoje kultywowanie nienawiści na sposób słowny, którym przekażą swoje nauki (jak to zazwyczaj praktykowali w państwach chrześcijańskich). Dlatego proponujemy w celu likwidacji źródła ekstremizmu wprowadzić twarde kroki w respektowaniu prawa, które jest tak samo stosowane do szeregu innych podobnych ekstremistycznych stowarzyszeń.
3) Żądamy oficjalnego wszczęcia sprawy o zakaz w naszym kraju, jako przejawu ekstremizmu, wszystkich religijnych i narodowych stowarzyszeń opierających się o moralność „Szulchan aruch”. Prosimy o pociągnięcie do odpowiedzialności osób, odpowiedzialnych za przydzielenie miejskiego i państwowego majątku, przywilejów i państwowego finansowania, mimo zajmowanych przez nich stanowisk. Prosimy także o rozwiązanie problemu: czy można nosicielom takiej moralności przy ich udowodnionej przynależność do podobnych eksternistycznych stowarzyszeń, dalej zajmować wpływowe stanowiska na szczeblu państwowym, zarówno jak i w mediach.
4) Rezultaty sprawdzeń prosimy brać pod uwagę nie tylko dla bieżących procesów sądowych skierowanych przeciwko rosyjskim patriotom o tak zwany „antysemityzm”, ale też na tej podstawie prosimy uważnie zbadać poprzednie podobne wyroki, inicjowane przez żydowską stronę – na ile one są prawdziwe w świetle powyżej przedstawionych faktów.
Prosimy poinformować nas o rezultatach w odpowiedzi pod adresem autorów Petycji.
Kopie kierujemy do Dumy Państwowej z prośbą skierować do Generalnej Prokuratury.
20 marca 2005 r.”
Później zebrano pod tym listem bez trudu kilka milionów podpisów. Ten tekst został zamieszczony w licznych rosyjskich periodykach, a w Polsce przedrukowany przez tygodnik Leszka Bubla „Tylko Polska”, za którym też przytoczyliśmy go w naszym opracowaniu jako przykład niesłychanie ostrej „walki ideologicznej” w Rosji między tamtejszą elitą narodowo rosyjską a inteligencją liberalną, żydowską.
Autora i osoby, które podpisały ten dokument żydowskie organizacje wielokrotnie pozywały przed sądy pod zarzutem „antysemityzmu” i „faszyzmu”, lecz bezskutecznie. Walka między narodowcami rosyjskimi a żydowskimi w Federacji Rosyjskiej trwa nadal na dobre, choć z drugiej strony nie sposób nie zauważyć - i to jest bodaj bardziej istotne - Rosjanie i Żydzi znakomicie ze sobą współpracują zarówno wewnątrz tego kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Izraelski Mossad i rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa funkcjonują jak niepodzielna całość i nie mają przed sobą tajemnic, a ruch osobowy między tymi państwami odbywa się bezwizowo. Rosja też pozostaje - obok USA - nadal gwarantem istnienia i bezpieczeństwa Izraela.
***
I na zakończenie tego rozdziału warto kilka słów poświęcić tekstom czołowego obecnie teoretyka antysemityzmu w Rosji , pisarza, byłego oficera i dyplomaty, Grigorija Klimowa, autora siedmiu obszernych książek o „zagrożeniu żydowskim”, który nieraz dawał wyraz przekonaniu, że o ile Bóg stworzył ludzi, o tyle - na złość Bogu - Szatan zapłodnił swym nasieniem Ewę, a urodzony z tego zbliżenia bękart dał początek narodowi żydowskiemu, jako wrogowi całej ludzkości. Ze Starego Testamentu wynika ponoć, że bogiem Izraela jest Książę Ciemności, który boi się światła, zamieszkuje Dolną Otchłań czyli piekło, i przybiera nieraz postać kozła, który, jak wiadomo, symbolizuje Zło i Szatana (Mojżesz też miał rogi). Natomiast - według Klimowa - Jezus z Nazaretu, Aramejczyk, który o tym doskonale wiedział, wprost nazywał Żydów „dziećmi Szatana”, za co został przez nich umęczony na krzyżu.
W opracowaniu pt. „Narod Bożyj” autor pisze: „Jak tylko ktoś spróbuje opisywać, krytykować lub analizować kwestię żydowską, natychmiast ze wszystkich nor wypełzają degeneraci i podnoszą gwałt w obronie Żydów”. „Degeneraci” zaś według niego to nikt inny jak żydowsko-gojscy „mieszańcy”, przeważnie pederaści. G. Klimow jest zdania, że degeneraci albo tworzą rozmaite sekty zbliżone pod wieloma względami do band kryminalnych, albo organizują ugrupowania przestępcze, albo idą do pracy w policji, najchętniej - politycznej. We wszystkich tych przypadkach ich głównym zajęciem staje się prześladowanie i niszczenie normalnych ludzi. Degeneraci są czymś w rodzaju wirusów AIDS, atakujących i wyniszczających zdrowy organizm socjalny, i w końcu powodujących jego rozkład i śmierć. Wszyscy degeneraci są moralnymi daltonistami, albo inaczej - moralnymi wariatami, nie tylko nie potrafiącymi odróżnić dobra od zła, ale wręcz z lubością tarzającymi się w błocie amoralizmu. Źródłem więc wszelkiego zła są Żydzi i degeneraci, ukrywający swe prawdziwe pochodzenie. G. Klimow pisze: „Sama istota judaizmu polega na jego wojującej nienawiści do wszystkiego co nie jest żydowskie … Talmud (Eruwim) sądzi: „Nie zazna łaski Bożej ten, kto zwraca rzecz zgubioną przez goja”. Zwrot tej rzeczy byłby niewybaczalnym grzechem. Według tejże księgi im mądrzejszy jest goj, tym bardziej powinno się go nienawidzić. Kto nie zabije mądrego goja, podlega „chorem” czyli klątwie. Żaden Żyd nie ma prawa chwalić nie-Żyda, nawet jeśli ów jest najbardziej rozumny i prożydowski. Gloryfikować natomiast wolno i powinno się zamaskowanych Żydów, o których nikt z gojów nie wie, że są Żydami. I w ogóle Żydzi powinni chwalić i reklamować tylko Żydów.”
W dalszym ciągu swych rozważań w książce pod ironicznym tytułem „Bożyj Narod” G. Klimow notuje: „Pan Bóg nienawidzi rasizmu w każdej formie. Bóg nienawidzi samą ideę o tym, że jakiś naród może ogłaszać sam siebie narodem wybranym. To rasizm w najgorszej postaci…
W przypadku małżeństw mieszanych żydowska krew zawsze okazuje się silniejsza. W jakim sensie? - Tak jak kropla jadu jest silniejsza od zdrowej krwi. Pierwiastek negatywny zawsze jest silniejszy…
W Talmudzie zasada „Nie cudzołóż” jest interpretowana w ten sposób, że nie powinno się sypiać z zamężną Żydówką; natomiast pójście do łóżka z gojką nie stanowi grzechu cudzołóstwa, ponieważ goje są bydłem w ludzkim obliczu powołanym do tego, by zadowalać życzenia Żydów…
Na mocy przepisów Halachy krew płynąca z ranki obrzezanego dziecka musi być zlizywana językiem rabina. Niektórzy rabini używają zresztą do obrzezania nie noża lecz własnych zębów, a ponieważ mają często zęby zepsute, zarażają dzieci rozmaitymi chorobami. Odcięty zaś kawałeczek napletka musi być wrzucony do szklanki z winem i wszyscy obecni mają obowiązek z tej szklanki nieco odpić. Jest to połączenie ludożerstwa z kanibalizmem”…
Takimi „rozważaniami” i „spostrzeżeniami” G. Klimow wypełnił wszystkie siedem tomów swych antyżydowskich opracowań, a w Żydach widzi źródło i przyczynę wszelakiego zła w jego umiłowanej ojczyźnie. Twierdzi, że w języku rosyjskim, podobnie jak w niemieckim, większość leksyki świata przestępczego ma pochodzenie hebrajskie, a to dlatego, że zarówno w Europie, jak i w Rosji to głównie osoby żydowskiego pochodzenia były złodziejami, mordercami, sutenerami, alfonsami, prostytutkami itp. Podejmowanie polemiki z tego rodzaju poglądami jest prawie niemożliwe z powodu ich raczej emocjonalnego niż intelektualnego charakteru. Klimow oczywiście powtarza również tezę o tym, że komunizm wymyślili i narzucili Rosji Żydzi, którzy „byli głównym motorem obydwu „rosyjskich” rewolucji, a teorię komunizmu stworzył Karol Marks (w panieństwie Mordechaj Levy, partner homoseksualny Fryderyka Engelsa), Żyd, którego sami Żydzi nazywają antysemitą… Kiereński i Lenin byli pół-Żydami, urodzonymi przez żydowskie matki, ale o tym milczą historycy na Zachodzie, jak też milczeli naukowcy radzieccy. Czemuś nie wolno mówić o Żydach w aspekcie rosyjskiej rewolucji, jest to jakby temat tabu… R. Reagan nazwał ZSRR „imperium zła”, a przecież całe zło w Związku Sowieckim wychodziło od Żydów. Teoria bazowała na Karolu Marksie, praktyka - na rządzie radzieckim, który w 80 procentach składał się z jawnych Żydów, a w 20 z pół-Żydów, zamaskowanych Żydów lub osobników mających żydowskie żony… W okresie rewolucji 1917 roku i w czasach komuny Żydzi wymordowali 60 mln Rosjan… Jeśli w Rosji przez 300 lat było jarzmo tatarskie, to po rewolucji bolszewickiej nastąpiło jarzmo żydowskie, jeszcze dotkliwsze niż tatarskie…
Kierownictwo i kadra oficerska organów i wojsk NKWD w 95 procentach składały się z Żydów, którzy nie tylko gojów, ale i swych rodaków traktowali po bestialsku. Łazarz Kaganowicz miał trzech braci, zajmujących wysokie stanowiska w administracji sowieckiej. Wszyscy trzej zostali na rozkaz Stalina aresztowani i rozstrzelani. Gdy Kaganowicza o tym poinformowano, zareagował wymownie: „Ja mam tylko jednego brata - towarzysza Stalina!”…
W takim właśnie duchu, jak przytoczone powyżej fragmenty, są utrzymane wszystkie opasłe opracowania Grigorija Klimowa, raz po raz wznawiane w Rosji, na Ukrainie i Białorusi w milionowych nakładach . Popyt z biegiem lat na tę produkcję nie tylko nie maleje, lecz ciągle wzrasta.
Ten pisarz, nawiasem mówiąc, zabiera głos także w kwestii polskiej. I to równie zdecydowanie, jak w kwestii żydowskiej. Twierdzi mianowicie, że już kilka stuleci temu w Polsce mieszkało siedem milionów Żydów, co spowodowało kompletne genetyczne zaśmiecenie ludności tego kraju i jego antropologiczną hybrydyzację, czyli degenerację i zwyrodnienie; a to zarówno fizyczne, jak i umysłowe oraz moralne. Obecnie prawie nie ma Polaków o nie zatrutej żydowskością krwi. Winą za to Klimow obarcza „głupiego króla” Kazimierza Wielkiego, którego jego żydowska konkubina Esterka zaraziła syfilisem i uczyniła w ten sposób „słaboumnym” i bezpłodnym, a on sprowadził na swój naród straszliwą plagę w postaci kilku milionów Hebreów... Nie ma więc dla Polaków żadnej nadziei na zrzucenie z siebie „żydowskiego jarzma”, skazani są oni na to, by na wieczne czasy pozostać „żydowskimi pachołkami”!…
***