Jednym z elementów nauki historii jest jej interpretacja. Uzywa sie do tego kronik, archeologii, filmu, nowoczesnych środków przekazu (aby uzyskać odpowiedni efekt) lub książek. Jak zostanie ona zinterpretowana i przedstawiona to potem tak zostaje nauczana i tkwi w naszej podświadomości na wieki. Wszelkie inne podejścia są uznawane za herezje, brednie czy manipulacje.
Spróbójmy obalić pewien mit - utrwalony w naszej podświadomości z ksiązki Henryka Sienkiewicza "Ogniem i Mieczem" na przykładzie jednego z głównych jej bohaterów Jana Skrzetuskiego, a zagranego przez Michała Żebrowskiego w filmie Jerzego Hoffmana pod tym samym tytułem.
Bohaterski czyn, jakiego dokonał na kartach powieści Jan Skrzetuski, nie był jedynie efektem bujnej wyobraźni Sienkiewicza. Faktem jest, że Skrzetuski przedostał się z oblężonego Zbaraża do króla Jana Kazimierza z wiadomością o dramatycznym położeniu twierdzy. I tu zbieżności między losami prawdziwego Skrzetuskiego a książkowego bohatera - Jana, niestety się kończą, że naszym Jaremie nie wspomnę.Zacznijmy od pierwszej podstawowej rzeczy, że Skrzetuski nie był Polakiem, lecz Rusinem, dziś powiedzielibyśmy UKRAIŃCEM, który służył RZeczypospolitej. Zadajmy sobie pytanie dlaczego to był Rusin, a nie Polak, ano dlatego, że ;;wycieczka'' Skrzetuskiego była fortelem. Po prostu nie było innej możliwość przedostania się przez oblegających kozaków i oddziały Chmielnickiego. Jak wyglądała ta wycieczka, skąd to wiemy, jak wyglądała cała ''wycieczka'' Skrzetuskiego i jaki był główny zamysł tego fortelu, kto za nim stał, ile za to obiecano Skrzetuskiemu, a ile faktycznie dostał znajdziemy odpowiedź w ksiażce Olgierda Górki "Ogniem i Mieczem" a rzeczywistość historyczna. Książka wprawdzie wydana w czasach PRLu w 1986 r., ale zawiera lepsze i bardziej polemiczne źródła np. do Kubali i innych historyków.
To złamanie pewnego mitu pozwala inaczej spojrzeć na naszą historię. My ciągle mamy podejście narodowe, co jak widać jest błędne i wypaczone przez histryków wielokrotnie. Interpretacja naszej historii wymaga innego podejścia, nowego i świeżego, a Rzeczypospolita, jako wspólnota oczywiscie z jej wadami, ale jak na ówczesne czasy była ewenementem na skalę światową, nie tylko europejską.